Rozdział II - Zapłata

144 14 66
                                    

Zapłata

- Liox, jutro rano czekam na raporty. Co, do cholery, stało się ze zwłokami po bitwie i kto wykopał zakopanych zabójców króla. Jak wygląda sytuacja z wojskiem i na ile czasu wystarczy nam żywności podczas wyprawy ... wszystko – rzekł Boztan zapatrzony w eter przez okno. Był wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną, co idealnie kwalifikowało go na kawalerzystę ciężkiej jazdy. Miał ciemne włosy i krótko przystrzyżony, gęsty zarost. Ponieważ większość czasu spędzał w podróży, jego skóra była opalona na ciemny brąz i przypominał ludzi o naturalnie ciemnej karnacji. Król Goran powierzał mu najtrudniejsze zadania, ponieważ ufał mu najbardziej. Odziany w przewiewny i idealnie nadający się do jazdy konnej męski chiton uważnie obserwował otoczenie znajdujące się przed nim. Wraz z Lioxem znajdował się w niedużym pomieszczeniu, gabinecie króla, w którym przyjmował swoich podwładnych. Gabinet sytuował się na małym dziedzińcu zamku. Na ścianach znajdowały się półki z książkami, które wypełniały wnętrze, nad wyjściem w oczy rzucało się powieszone wielkie poroże jelenia. Boztan stał obok stołu pełnego ksiąg i zwojów, za plecami miał wiernego adiutanta martwego już króla, który jeszcze siedem dni temu był pod rozkazem innego dowódcy. Kawalerzysta zgodnie z wolą swojego przyjaciela i brata broni objął rządy nad państwem, dopóty dopóki jego syn Fasslk nie osiągnie siedemnastu wiosen; została jeszcze jedna.

- Tak jest, mój panie – odpowiedział i odszedł.

- Następny! – rzucił Boztan.

Do komnaty wszedł Pinaear. Był zarządcą całego miasta Hatap, to przez niego przechodziły wszystkie ważne i istotne dla stolicy Allendry decyzje. Był niskim tęgim mężczyzną, posiadał krótko ostrzyżone włosy i długą, sięgającą do klatki piersiowej brodę. Ubrany był w barwne szaty, dzięki którym bardzo wyróżniał się na tle innych ludzi.

- Witaj, Pinaearze.

- Bądź zdrów, Boztanie – przywitał go zarządca Hatap. Obaj nie byli w dobrych stosunkach, lecz szanowali się, co wystarczyło, by relacje między nimi funkcjonowały na korzyść państwa.

- Chcę wiedzieć wszystko o tych złapanych zamachowcach, skąd pochodzą i jak się dostali do budynku. Jeśli będą milczeć; torturujcie ich, a na sam koniec utnijcie członki, obedrzyjcie ze skóry i powieście przed bramami miasta. – Boztan nie miał litości dla zamachowców, zabili jego przyjaciela. Wiedział, że to nie przywróci życia królowi, ale miał nadzieję, że wystraszy kolejnych potencjalnych zabójców.

- Dobrze, osobiście tego dopilnuję, pożałują do ostatniej chwili swojego życia, co uczynili. – Rozejrzał się, wszędzie osiadał kurz, na półkach pełnych książek i zwojów, na wielkim porożu jelenia, sztandarze, który był oparty w rogu gabinetu. 

Historia mówi, iż sam ojciec martwego już króla Gorana nor Savour, wówczas panujący władca Allendry - Begón nor Savour -  upolował największego z jeleni dominującego w Wielkim Lesie Kermowym. Sześć dni przed swoją śmiercią. Zwierze miało być wielkie jak jego ogier, a zamiast oczu mieć dwa rozżarzone  do czerwoności węgle. Pod uderzeniem kopyt ziemia się trzęsła, a z nozdrzy ział ogniem. Jego śmierć natomiast była godna króla; zginął w decydującej bitwie. Begón nor Savour  miał poprowadzić największą szarżę kawalerii w dziejach Kornotu, jego wojska zadały miażdżący oraz decydujący cios wrogom. Niestety sam Król poległ. W jakich okolicznościach, nie wiadomo. Zawsze wierzył, że kawalerzysta nie może dożyć starości, czego stało się zadość. Zginął w wieku czterdziestu dwóch lat . Sam sztandar wiszący w gabinecie pamięta dzień bitwy, być może to on by opowiedział więcej o tym wydarzeniu. 

Burza Liści [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz