Klątwa
Kesagen przygotował wszystko na podróż. Czekał aż Heartis wyjdzie z budynku, ale zniecierpliwiony postanowił zobaczyć, czemu się tak ociąga. Gdy już chciał wejść do środka prawie dostał z drzwi; wyszła nimi naburmuszona rudowłosa dziewczyna.
— Nienawidzę tych włosów! Nie da się ich okiełznać! – krzyknęła.
— Ależ spokojnie. Bo jeszcze komuś zrobisz krzywdę. – Zaśmiał się Kesagen. Heartis nie wyglądała na rozbawioną. Wsiadła zezłoszczona na konia i teraz ona czekała na mistrza. Ten na nią spojrzał i nic nie mówiąc wszedł do rezydencji. Minęła dłuższa chwila, gdy nagle Heartis poczuła, że coś zaczęło ją smyrać po nodze. Gdy spojrzała w dół dostrzegła czarnego lisa o połyskującym futrze. Patrząc na niego zeszła z niej złość, spoglądała tak chwilę i tajemnicze zwierze zniknęło wśród drzew sadu.
— Może herbatkę? Na szybko zaparzyłem, dobrze Ci zrobi i uspokoi. I przyjemnie tak przed podróżą coś wypić. Poza tym to najlepszy napój na świecie. – Znikąd pojawił się Kesagen z propozycją.
— Chętnie. – Uśmiechnęła się. — Co to za czarne zwierzę tutaj przychodzi? Już nie pierwszy raz je widzę.
— Jakie? Żadnego nie widziałem – powiedział Kesagen.
— Ach, nieważne w takim razie.
Dopiła napój i wsiadła na konia. Jechali powoli na wierzchowcach przez sad, potem skrótem na główną drogę prowadzącą do Hatap.
Wiosna kwitła w pełni; zielone morza traw, dalej kolorowe łąki, liczne owady, ciepłe powietrze z nieba dotykające delikatnie skórę. Lecący nad nimi orzeł osiadł na drzewie rosnącym naprzeciw nich. Spoglądał na nich i ze wzajemnością; minęli go, a gdy Heartis obróciła się za siebie, ptak już odleciał w kierunku posiadłości Kesagena. Kontynuowali jazdę. Zapowiadała się spokojna podróż.
Jechali ciągle przed siebie. Zbliżał się zmierzch i mgła delikatnie wchodziła na łąki, dając przyjemny aczkolwiek lekki chłód powodujący gęsią skórkę. Znaleźli miejsce na nocleg w pobliżu lekkiego wzniesienia koło małej skały. Niedaleko znajdował się mały zbiornik z wodą i zagajnikiem.
Kesagen zaczął rozpalać ognisko, Heartis zapatrzona w niego popijała wodę z bukłaka. Nagle przerwała ciszę wielce dostojnym tonem.
— Muszę iść w krzaki za potrzebą.
—Idź, tylko nie za daleko. Nie jest zbyt bezpiecznie koło tego buszu.
— Już nie przesadzaj, spokojna noc jest – żachnęła się i poszła. Dobrnęła powoli do zagajnika obok stawu i wyszukała miejsce na tyle dyskretne, by nie dostrzegł jej towarzysz.
Podwinęła lekko zieloną tunikę i już miała kucać, gdy za sobą usłyszała szelest. Poczuła gęsią skórkę na karku. Wtem coś złapało ją za nogę i zaczęło ciągnąć w kierunku zbiornika wody. Ciszę nocy zmącił pisk. Przerażona Heartis zaczęła krzyczeć. Zewsząd dało się słyszeć skrzek żab, jakby kibicowały napastnikowi. Głośniej i głośniej. Przez ten koncert płazów przebijał się wrzask rudowłosej dziewczyny. Zaczęła łapać, czego tylko się dało po drodze. Kaleczyła ręce, ale nie dawała za wygraną. Z daleka dostrzegła biegnącego Kesagena z pochodnią. Wydzierał się, prawdopodobnie przeklinając. Oczy dziewczyny zaczęły przypominać kolorem piorun; przybrały bardzo jasną barwę, wydobywały się z nich małe iskierki.
CZYTASZ
Burza Liści [+18]
FantasyWlewają w gardła wino. Głowy opanowało pożądanie. Bogowie to tylko posągi, a magia bajką dla dzieci. Allendra, Nativia i Calondier, najważniejsze państwa Kornotu, zostają zaatakowane przez Intruzów zza lasu. Lasu tak strasznego, że wielu boi się wyp...