Rozdział VIII - Iskra i Spotkanie po dniach i latach

69 7 75
                                    

Iskra

Wszędzie biegali ludzie; wypadali z płonącego budynku, donosili wodę ze studni gasząc pożar, niektórzy stali wpatrzeni w płonącą budowlę. Stary i wielki szpital dla obłąkanych płonął, dając w nadciągający wieczór pokaz płomieni oświetlając wszystko dookoła. Był prostokątnego kształtu, podzielony na trzy części z wielkimi oknami. Środkowa największa i wyższa od pozostałych, i dwa skrzydła budynku po obu stronach.

— Liox! Zatrzymaj się! – krzyknął Worsung. – Ten budynek może się lada chwila zawalić!

Liox nie posłuchał.  Liczyła się dla niego jedynie możliwość uratowania kogokolwiek z płonącego szpitala. Wbiegł do środka. Dużo osób potrącał po drodze; wychodzili trzymając się twarzy, jedni czołgający się po ziemi, inni z opaloną skórą.

Perrus widząc odwagę Lioxa i będący po niemałej dawce alkoholu, również ruszył chwiejnie w kierunku budynku. Worsung dostrzegł to i wysunął nogę przed siebie, przez co podążający Perrus potknął się i upadł na ziemię.

— Ty tutaj lepiej zostań, już jednego zapewne straciłem – powiedział Worsung. Kesagen widząc leżących pod ogrodzeniem pacjentów, podbiegał do każdego i podawał środki lecznicze ze swojego woreczka, Heartis również pomagała rannym wydostać się z budynku i odprowadzała ich do bezpiecznego miejsca. Nie tylko oni udzielali pomocy; Milicja Miejska podzielona na dwie grupy gasiła wodą ze studni płomienie, a reszta pomagała wyjść poszkodowanym. Medycy opatrywali rany. Całość była dobrze wyszkolona do takich działań, jednak budynku nie udało się uratować. 

Nagle lewa strona szpitala zawaliła się, było słychać krzyki ze środka; Perrus zerwał się żywo, chcąc biec na pomoc ofiarom. W tle zakrakał kruk, prawdopodobnie wystraszony przez hałas.

— Ty zostajesz! To rozkaz – powiedział Worsung spoglądając na budynek. Lioxa nie było już długą chwilę. W tym samym momencie coś roztłukło wielką szybę w prawym skrzydle szpitala, zaczęli wyskakiwać przez nią ludzie, niektórzy oglądając się w każdym kierunku. Jedna kobieta wyskoczyła i uderzyła twarzą prosto w ziemię. Za nią wyskoczył Liox, wziął ją pod rękę i odprowadził poza bramy szpitala. Inni widząc idących ludzi, ruszyli do pomocy, nie wszyscy jednak byli tak dobrzy; kilka osób stało i patrzyło, czując obrzydzenie do pacjentów budynku dla obłąkanych.

Worsung zauważył Lioxa i prosto ruszył do niego, nie pomógł jednak zakrwawionej kobiecie lecz adiutantowi. Kesagen i Heartis widząc osłabionego Lioxa ruszyli do pomocy; jemu oraz innym rannym.

Wynalazca, jak poprzednim poszkodowanym, podawał nowym ofiarom pożaru jakieś leki ze swojego woreczka. Usiadł przy jednym starcu; był łysy, ale posiadał pokaźną, długą do klatki piersiowej rudą brodę z przedzielającym ją wysiwiałym pasem, ciągnącym sie od ust do dołu. Zawołał Heartis, by napoiła starszego mężczyznę.

— Stryj Adan?! – wykrzyknęła nagle Heartis. – To ty?! Ty żyjesz?!

— Jak widać – odpowiedział szeptem osłabiony mężczyzna. Zaczął nagle kaszleć, po czym zemdlał. Przerażona Heartis zaczęła go cucić, lecz na marne. Zaczęła krzyczeć, dostrzegłszy to Kesagen podbiegł i polecił, by wyniesiono go z daleka od płonącego budynku. Świeże powietrze pomogło starszemu mężczyźnie, otworzył oczy i zaczął coś do siebie szeptać.

Kesagen wyjął ze swojego woreczka jakieś liście, skruszył je w dłoni, zebrał trochę leżącej na ulicy ziemi i dolał do tego wody; otrzymaną papkę zaczął nakładać na opalone rany starca. Gdy starzec to dostrzegł, zaczął krzyczeć w proteście. Szamotał się, na marne niestety; zbyt osłabiony nie mógł pozwolić sobie na wiele.

Burza Liści [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz