Rozdział drugi

416 22 0
                                    

***

Jak zawsze, sprzątałam u rodziny Uchihów mojego przyjaciela i jego małego brata, Sasuke. Wyszłam na zewnątrz, by zamieść na dworze liście, które przyniósł wiatr.

Wzięłam grabie i zaczęłam grabić liście z podwórka, kiedy nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Zamachnęłam się grabiami i ku mojemu zdziwiniu osoba, która w ostatniej chwili zatrzymała mój atak miała kruczoczarne włosy i onyksowe oczy w których o mało się nie utopiłam.

- Itachi-kun? Przepraszam, nie chciałam. - powiedziałam kłaniając się mu.

- Nic nie szkodzi, powinienem najpierw chrząknąć. - zaśmiał się i zabrał mi grabie.- Może Ci pomogę?

- Nie dziękuję, sama sobie poradzę. - uśmiechnęłam się i szybkim ruchem odebrałam grabie chłopakowi.- Z tego co wiem powinieneć iść do ojca, powiedział, że chce z Tobą porozmawiać. - oznajmiłam i obróciłam się od niego tyłem.

Chłopak nie pszeszedł obojętnie. Złapał mnie w tali i zakręcił, po czym razem upadliśmy na ziemię. Byłam nad nim. Nie podobało mu się to, ale mino to nasza pozycja nie zmieniła się. Patrzyłam w jego oczy, które wpatrywały się we mnie uważnie. Po chwili bez czynnego patrzenia się w swoje oczy, nasze twarze zaczęły zbliżać się do siebie, ale gdy już prawie usta Itachie'go dotykały moje usta, drzwi otorzyły się, a przez nie wszedł Sasuke.

- Witaj w domu, Oni-chan~! - chłopak spojrzał na nas ze zdziwieniem.

- Sasuke-kun, to-to~... - krzyczałam wstając z Itachie'go.

- Uchijini-sama? Wywaliłaś się na Oni-chan? - pytał podejrzliwie.- Ale z Ciebie niezdara. - zaśmiał się i mnie przytulił.

- Emm... Tak, wywaliłam się. - powiedziałam z ulgą.

- Jesteś bardzo niezdarna, kotku~. - oznajmił Itachi, przeciągając ostatnie słowo.

- Itachi-kun...! - powiedziałam wkurzona.- Nie odchodź! Jeszcze z Tobą nie skończyłam! - krzyczałam na chłopaka.

- Tak samo jak ja. - powiedział nagle.

Ciemnowłosy zniknął i gdy się pojawił jego usta napierały w moje. Złapałam Sasuke i zakryłam jego oczy, by tego nie widział, ale mały Uchiha wciąż walczył z moją ręką. Stałam nie ruchomo, a wargi Itachie'go lekko odsuwały się od moich. Patrzyłam w tego oczy, a ten uśmiechnął się i puszczając mi oczko, odszedł...

***

Obudziłam się na rękach kruczowłosego chłopaka. Patrzyłam na niego z lekko otwartymi powiekami.

- Jeszcze spory kawał drogi przed nami, chcesz zrobić postój? - zapytał patrząc na mnie.

- Dlaczego pytasz mnie o zdanie? Przecież w tej chwili to Ty się męczysz... - powiedziałam, a ostatnie zdanie prawie wyszeptałam.

- Znamy się od lat i w młodym wieku pytałem Cię o prawie wszystko. - oznajmił puszczając mnie na ziemię.

- Więc pewnie wiesz, że osoby takie jak Ty nie powinny mi ufać~! - powiedziałam atakurąc chłopaka.

Kruczowłosy złapał moje nadgarstki, a jego sharingan został aktywowany. Mordercze spojrzenia... Kochałam to u niego. Odkąd Shisui nieżyje moje nastawienie do świata się zmieniło, a gdy jestem w sytuacji bardzo niekorzystnej dla mojego życia... nie obchodzi mnie to.

- Nie boję się Ciebie. - oznajmiłam patrząc mu w oczy.

Jego powieki rozszerzyły się, na ton moich słów. Wyglądał jakby coś sobie przypomniał. Jakieś zdarzenie... Póścił moje ręce i odszedł wchodząc do jakiejś jaskini.

Stałam nieruchomo, patrząc na swoje dłonie. Teraz byłam pewna z kim mam doczynienia...

- Jesteś Uchiha Itachi, mam rację? - zapytałam pojawiając się za jego plecami.

- W czas się skapłaś. - powiedział.- Czy wywnioskowałaś to po spojrzeniu mi w oczy? - dodał patrząc na mnie.

- Nawet gdyby tak było... nie masz na to dowodów! - krzyknęłam, gdy na mojej twarzy pojawiły się lekkie rumieńce.

- Rumienisz się.

- J-Ja tylko... A udław się~! - wrzasnęłam rzuciajac w chłopaka kamykiem.

Mały kamyczek odbił się od głowy Sharinganowca, a ten odwrócił się w moją stronę. Spojrzałam na niego złowrgo i bardzo napuszona wyszłam z jaskini. Stanęłam i spojrzałam na niebo, po czym zamknęłam powieki i zaczęłam marzyć...

***

Siedziałam przy małym strumyku z małą wroną, która złapała skrzydło. Chciałam jej pomóc, ale ptaszek ode mnie uciekał, więc po chwili dałam sobie spokój.

- Bardzo szybko się poddajesz, Uchijini. - usłyszałam głos.

- To właśnie wyróżnia mnie od Ciebie, Itachi. - oznajmiłam patrząc na chłopaka.- Na Twoim miejscu bym zwiewała. - dodałam, a w mojej dłoni pojawiły się shurikeny.

- Czyli mam rozumieć, że wyzywasz mnie na pojedynek? - zapytał kpiąco.- Jestem za!

Zaczęła się walka pomiędzy mną, a Uchihą, ktory ani razu mnie nie udeżył, ale ja nie byłam jedyna. Masze ataki nie trafiały w przeciwnika, a my się męczyliśmy przy każdej prubie zranienia.

Po półgodzinie siedzieliśmy opierając się na swoich placach. Ciężko oddychaliśmy, a po chwili zaczęliśmy się śmiać.

- Jak to jest możliwe, że dalej nie umiem Cię pokonać? - ledwo z siebie to wydusił.

- Też nie mogę w to uwierzyć. - powiedziałam cicho patrząc w niebo.- Masz Mangekyō Sharingan'a, a nawet nie jesteś w stanie mnie unicestwić...

- Niegdy nie chciałem się unicestwić! - krzyknął patrząc na mnie.

- Ale ja Ciebie tak... a wiesz dlaczego? - zapytałam zamykając oczy.

- Dlaczego? - patrzył na mnie pytająco.

- Bo Cię kocham... - oznajmiłam cicho, zasypiając.

***

Neko klan - Bolesny Świat ShinobiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz