Rozdział 1

1.4K 49 8
                                    

Jestem Mason. Ostatnio przeprowadziłem się do nowego domu. Co mnie irytowało w tym miejscu. To, że byłoto totalne zadupie. Po drugie, brak przyjaciół i po trzecie, niebyło żadnych bloków, a domy wyglądały jak z horroru. Gdy tata zmamą pojechali po resztę rzeczy, to ja ułożyłem się w średnim pokoju na łóżku. Był to akurat mój pokój.

Choć dom z zewnątrz nie wyglądał za pięknie, to w środku było dosyć przestronnie i ładnie. Byłkominek w szaro kremowym salonie. Z salonu było przejście do kuchni, była duża, na pewno większa nisz w poprzednim miejscu zamieszkania. Pokój rodziców był większy niż mój, co ja się miałem spodziewać. Przecież oni razem w pokoju mieszkają a ja sam. Był jeszcze pokój gościnny oraz jadalnia. Gdy tak już leżałem w swoim pokoju, to włączyłem mały telewizor, gdzie przechodziłem z kanału na kanał. Bardzo mi się nudziło, a rodzice nadal nie wracali. Napisałem karteczkę z informacją, że idę rozejrzeć się po mieście. Następnie ubrałem buty i lekką, o kolorze białym i z czarnym napisem bluzę z kapturem. Wziąłem telefon oraz słuchawki. Wyszedłem z domu i zamknąłem je na klucz, który niedawno, właściwie dziś dostałem. Poszedłem prostą drogą. Wokół mnie nie było nic oprócz drzew i starych, szarych budynków. Nie wyobrażałem chodzenia sobie tutaj do szkoły. Byłotu tak przerażająco. Nie wiem jak odważyłem się wyjść i powędrować dalej niż dwa metry od domu. Szedłem w słuchawkach,słuchałem wtedy undone, mojej ulubionej od niedawna piosenki,poznałem ją dzięki mojemu koledze z dawnej klasy. Zaszedłem tak daleko, że nie wiedziałem gdzie jestem. Przestraszyłem się i próbowałem poszukać jakichkolwiek ludzi, ale to było na marne.Miasteczko wyglądało na opuszczone. Nie wiem dlaczego rodzice tu się przeprowadzili ze mną. Może chcieli mnie straszyć w nocy ,,jak będziesz nie grzeczny to cię gnomy zabiorą i cię zjedzą,,zaśmiałem się na tę myśl. Dobra. Idziemy dalej, może akuratkogoś spotkam i pokarze mi drogę powrotną. Za paroma koronami drzew ujrzałem bardzo duży budynek, niczym się nie różnił jakte domy, które mijałem po drodze, oprócz tego, że był o wiele większy. Miał z cztery piętra i w każdym był wielki rządek okien. Byłem ciekawy co to za budynek. Nagle zza budynku usłyszałemodgłosy. O zbawienie! Pomyślałem, ale gdy ujrzałem tą przerażającą scenę, bez namysłu podbiegłem do pobitej

dziewczyny. Jak tak można dziewczynę pobić?! Potem by ujrzeć sprawców pobicia, zobaczyłem trzech napakowanych brunetów.Patrzyli się na mnie z gniewem. Jakbym przeszkodził im w jakieś ważnej sprawie. Ale czy pobicie dla nich dziewczyny to ważna sprawa? Niesądzę. Wróciłem do badania dziewczyny, tamtych knypków zignorowałem. Próbowali mnie szturchać, a nawet lekko kopać, lecz jak do tej pory ignorowałem ich. Zobaczyłem jak z nosa i z ust leci jej krew. Nie byłem lekarzem, ale mogłem przeczuć, że nie wiele życia jej zostało. Była nie przytomna. Chwyciłem za telefon i chciałem wystukać numer na pogotowie. Zrobiłem to, a potem połączyłem się. Jeden z zbirów wyrwał mi telefon z ręki i zakończył połączenie. Po chwili wyciągnął pistolet i przyłożyłmi do tyłu głowy.

-Kim jesteś?-Spytał się groźnie zielonooki trzymający mój telefon.

-A co was to obchodzi!-Wykrzyknąłem im prawie w twarz.

-Nie zadzieraj z nami!!-Chwyciłem dziewczynę za tułów. Zdziwili się, nie wiedzieli co robię. Byłoto ryzykowne, ale żeby uwolnić się od nich muszę uciec.Przechwyciłem telefon i pobiegłem w środek lasu. Tam zgubiłem ich z oczu. Położyłem ostrożnie dziewczynę na ziemi. Zadzwoniłem po karetkę. Przyjechała. Opowiedziałem całość historii, ale niezbyt mnie słuchali. Zabrali tylko dziewczynę do samochodu  ipojechali. Było to dziwne. Bardzo dziwne. Nagle złapał mnie ktoś mocnym uściskiem, jakby chciał złamać mi ramię. Wystraszyłem się. Byli to ci trzej faceci.

-Może się dogadamy?-Zapytałem się krzywiąc buzię. W tedy jeden z nich złapał za moje nadgarstki,następny zaś wyciągnął jakąś chustkę z kieszeni i przyłożył mi ją do twarzy. Po chwili zasnąłem. Nie wiem ile to minęło czasu, ale kiedy się obudziłem to leżałem w jakimś małym składziku. Strasznie się bałem. Całą odwaga, którą miałem ratując tą dziewczynę, poszła się pieprzyć. Byłem uwięziony wjakimś pomieszczeniu, a na dodatek związany. Nagle pomieszczenie rozświetliło się dzięki otwierającym się drzwiom. Jestem uratowany! Myślę. Jednak nie. Był to brunet, który przyłożył mi chustkę do twarzy. Wytargał mnie na siłę z małego pomieszczenia, a następnie zarzucił mną na barana, jakbym był jakąś ofiarą. Szedł długo i ciągle robiliśmy zakręty. Czy to jakiś labirynt?Czy co? Zakręciło mi się w głowie. Się nie dziwić, jeśli ciągle patrzysz się na sufit i białe światła przemieszczają się w te i we wte. Po chwili zemdlałem. Obudziłem się dopiero wtedy kiedy mną rzucono na ziemię przed jakimś gościem. Miał blond włosy, lekko kręcone. Miał lekki zarost na brodzie. Ubrany był w jasno szary garnitur. Ale po co? W tak ponurym miejscu niemiało miejsca na elegancję.

////

Mam nadzieję, że wam się podoba, piszcie w kom. Jeśli mam coś poprawić ;)

Teraz jesteś mójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz