4

2 0 0
                                    

-Już.-Remington wyrwał mnie z zamyślenia. Chwycił uzdę swojego ogiera i wpatrzył się w skałę. Nie zrobił najmniejszego gestu, nic nie powiedział, a zbocze ustąpiło bez żadnego zgrzytu ujawniając ciemny korytarz. Wprowadził konia do wnętrza, a mrok spowił obie sylwetki. Mocno chwyciłam lejce Bławatki i weszłam za nim. Nie zrobiło się ciemno, to tylko systemy maskujące tak mamiły oko. Drzwi za mną musiały się zasunąć, gdyż nie czułam już powiewu wiatru na skórze. Mechaniczne szumienie doszło do moich uszu, musiałam uspokajająco pogłaskać klacz, wyczuwałam jej strach. Światła przy podłodze zapaliły się wolno, tak aby nie oślepić przybyłych. Korytarz zamienił się w skąpo umeblowane pomieszczenie. Baza wypadowa, jakich pełno na Volantis, dostępna tylko dla autoryzowanych członków "Czarnych". Korzystałam kilka razy z takiego przyczółku, ale ta była mniejsza. Zapewne tylko dla dwóch-trzech osób. Z lewej było pomieszczenie dla wierzchowców, śladem Zwiadowcy odprowadziłam tam Bławatkę. Hydroponiczna trawa na pewno bardziej jej przypadnie do gustu, niż plastikowo-metalowe wnętrze.

-O czym myślałaś patrząc na niebo?-spytał mężczyzna, gdy weszliśmy do głównego pomieszczenia.

-O Akharze i Jolani.-odparłam kładąc sakwę z moim rzeczami na jednym z dwóch foteli. Między nimi stał niski stolik. Przeciwległą ścianę zajmowała konsola z dwoma krzesłami przy terminalach, a po prawej, za przeszkloną ścianą znajdowała się sypialnia z dwoma łóżkami i prostym sanitariatem.-Czemu prosiłeś Generał o wyjazd?-spytałam zanim zadał mi kolejne pytanie.

-Znasz taką grę: Dziesięć pytań?-ściągnął płaszcz i dopiero wtedy na mnie spojrzał. Kiwnęłam głową twierdząco.-A więc, zagrajmy.-szczery uśmiech pojawił się na jego twarzy.

-Masz już jedno pytanie za sobą, czyli moja kolej.-usiadłam na podłokietniku fotela.-Czemu prosiłeś Generał o wyjazd ze mną?-powtórzyłam pytanie uważnie się mu przyglądając.

-Gdyż nie jestem wojownikiem i przeszedłem szkolenie psychologiczne.-odpowiedział, a ja czułam, że to nie wszystko, że to taka bajeczka, którą pocisnął każdemu kto go o to zapytał.-Jak Ci minął dzień?

-Spokojnie.-nie zamierzałam się otwierać ani przed nim, ani przed kimkolwiek. Właśnie dlatego starałam się o pracę tutaj. Dzięki tajemnicy, które musimy trzymać w sobie, można zostać kimś innym i wcale nie trzeba być szczerym.

-Imereliar...-pokręcił głową wieszając płaszcz na haczyku w ścianie.-Są rzeczy, których nie możemy zmienić. Rzeczy, o których marzymy, a wiemy, że są nieosiągalne. Przynajmniej nie dla nas.-zmarszczyłam czoło nie rozumiejąc co to ma wspólnego ze mną, Remington chyba mówił do siebie.-Dobrze, więc...-zawiesił na chwilę głos i spojrzał na mnie sadowiąc się na fotelu.-Czemu przyleciałaś na Volantis?-rzeczowy ton sprawił, że poczułam się jak na jakimś przesłuchaniu.

-Teraz moja kolej.-przypomniałam mu.

-No tak...-zakłopotany zaczął grzebać w swojej torbie.-O co chcesz spytać?

-Czemu kłamiesz?-skamieniał na sekundę, wyciągnął mini konsolę i włączył jakiś program.

-Kłamię?-zdziwił się i spojrzał mi w oczy.

-Zwiadowco, chcę poznać Twoje motywy.-wyraziłam się najjaśniej jak potrafiłam.

-Ja tak samo.-westchnął, jakby ściągnął właśnie jakąś maskę. Jego palce wodziły po konsoli przez kilka sekund, a potem znieruchomiały.

-Czemu zgodziłaś się na tą misję?-spytał ze smutkiem, patrząc na mnie tak jakoś dziwnie, jakby moja decyzja miała wpływ na jego życie.

-Gdyż tylko ja dam radę to zrobić.-przyznałam zaskoczona jego reakcją.

-A gdybyś wiedziała, że komuś na Tobie zależy?-nadal dziwnie na mnie patrzył.

-Dea. To ona Cię nasłała?-niemal warknęłam imię matki.

-Czemu tak reagujesz mówiąc o matce?-zadumał się.

-Widzę, że gra w dziesięć pytań się skończyła, a Ty próbujesz mnie osaczyć.-mruknęłam nie zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem. Chwyciłam sakwę i poszłam do sypialni. W mojej głowie rodziły się kolejne pytania, a odpowiedzi na te pierwsze nawet nie miałam. Te dwa dni mogą być trudniejsze niż mi się zdawało.

-To nie tak, Imereliar.-poszedł za mną.-Generał chce sprawdzić czy Twoja psychika dużo zniesie, czy dasz radę będąc tam zdana na siebie, czy nie zniszczy to Ciebie. Czasem Wojownicy godzą się na trudną misję, bo chcą sławy, a kończą w jakimś ośrodku dla osób chorych psychicznie i nic nie mają z dalszego życia. Matka nie chce, aby to znów się stało. Prosiłem ją o wyjazd, bo...

Patrzyłam mu prosto w oczy, szukając oznak kłamstwa. Zaczął bić się z własnymi myślami i nie potrafił dokończyć zdania.

-Bo?-naciskałam.

-Bo trochę Cię znam i potrafię dużo dostrzec.-jego odpowiedź nie była do końca prawdziwa.

-Znasz?-zmarszczyłam brwi nie przypominając sobie choćby jednej naszej rozmowy. Znaliśmy się z widzenia, tak jak znają się dwie osoby mieszkające na tym samym osiedlu.-Przecież nawet słowa do tej pory ze mną nie zamieniłeś.-wyrzuciłam z siebie, a on się zarumienił i opuścił głowę.

-Przepraszam.-wymruczał z siebie i opuścił głowę. Odsunął się od przeszklonych drzwi, usiadł na jednym z krzeseł i nawiązał połączenie z siecią. Mimowolnie patrzyłam co robi. Oglądał zdjęcia z innych koloni. Rozpoznawałam te światy. Zielone pagórki Kartis, pustynną Sehre oraz pokrytą oceanami Atte. Byłam tam, zwiedzałam te planety razem z matką. Chciała pokazać mi uroki jej życia. Odwróciłam głowę, on to robi, żebym sama przyszła i z nim porozmawiała. Otworzyłam sakwę, wyciągnęłam ubrania i włożyłam do szafki przy jednym z łóżek. Zgłodniałam, więc weszłam do głównego pomieszczenia.

-Zawsze mnie zastanawiało jak to jest mieszkać na planecie pełnej wody. Mieć lokum wyglądające jak łódź podwodna.-usłyszałam głos mężczyzny.

-Przereklamowane.-odezwałam się siadając obok i włączając konsolę. Weszłam w zasoby bazy i przejrzałam menu.

-Byłaś tam?-spytał rozemocjonowany jak dziecko.

-Byłam. Na Sehre, Kartis, Atte... Na prawie wszystkich znaczących planetach Federacji.-wybrałam już co chcę zjeść. Plusem takich baz jest nowoczesne wyposażenie, z którego można korzystać prawie bez ograniczeń.

-Chciałbym tam kiedyś polecieć.

-Przecież możesz. Nie wiem czemu mówisz o tym jak o czymś nieosiągalnym.-spojrzałam na niego, bo zamilkł. Ze smutkiem patrzył na ekran i pokręcił głową.

-Muszę najpierw przejść na emeryturę. Moja matka jest Generałem, więc zapewne następnym będę ja. Największą różnicą jest jednak to, że ja się tu urodziłem, a Ty nie. Obowiązuje mnie inne prawo.-wyjaśnił patrząc mi w oczy.

-To był test, prawda?-spytałam wyciągając z szafki obok gotowe zamówienie. Zupa z Tales, przysmak zawierający więcej mięsa i czegoś co przypomina kaszę niż wywaru.

-Tak.-przyznał cicho. Resztę popołudnia spędziliśmy osobno. Wcześnie się położyłam, bo nie miałam ochoty na towarzystwo. Dużo rozmyślałam tuląc policzek do poduszki. Boję się, że znów będę miała koszmary.

Volantis.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz