2. Próba pierwsza

1K 87 56
                                    

Jeden z konkursów Pucharu Świata, który zakończył się moją wygraną. Cieszyłem się z tego. Chyba każdy by się cieszył. Kocham osiągać sukcesy.

Uśmiechnąłem się widząc wynik. Podszedł do mnie Johann, który pogratulował mi wygranej. Objął mnie po bratersku, a ja się do niego przytuliłem.

Tylko jemu ufałem na tyle, aby pozwolić mu się dotknąć. Przy nim czułem się bezpiecznie. Ufałem mu jak nikomu innemu. Wiedziałem, że nigdy mnie nie skrzywdzić.

Reszta chłopaków podała mi rękę, złożyli gratulacje i tyle ich widziałem. Nie miałem z nimi jakiś bliższych relacji. Nie chciałem i bałem się tego. Po prostu. Boję się ludzi, tego jak mnie potraktują i że będą zbyt blisko.

Ostatni podszedł do mnie Kamil Stoch. Wielki Kamil Stoch składał mi gratulacje.

- Za tydzień nie pójdzie ci tak łatwo - wyciągnął do mniej rękę z szerokim uśmiechem na ustach. Zawsze się uśmiechał. Nigdy nie widziałem go smutnego.

Jak on to robi? Bierze coś? Jara?

- Mam nadzieję - uścisnąłem jego dłoń. - Liczę na prawdziwą rywalizację - dodałem, a on się zaśmiał lekko.

- Możesz być pewien - śmiał się. - Wybierasz się dziś na imprezę? - cofnął rękę i patrzył mi prosto w oczy, co lekko mnie krępowało, ale jednocześnie nie umiałem odwrócić wzroku.

- Nie, raczej nie. Nie przepadam za... Takim tłokiem. Nie lubię, gdy jest zbyt dużo ludzi wokół mnie.

- Przyjdź chociaż na chwilę... Jeśli ci się nie spodoba, to cię odprowadzę. Obiecuję.

- Zastanowię się - skłamałem, bo nie miałem zamiaru tam iść. Za dużo ludzi. I nie widziałem sensu takiej imprezy, bo wiem, że nie będę się tam dobrze czuł. To nie będzie dla mnie komfortowe.

- Przyjdę po ciebie o 20 - i już go nie było.

Świetnie. No po prostu cudownie. No chyba oszalał. Nie chcę tak iść!

Po powrocie do hotelu, zapytałem Johanna, co mam z tym zrobić. No bo nie wiedziałem, jak mam się teraz zachować. Lubię Kamila i nie chcę zrobić mu przykrość. Polak zawsze jest dla mnie miły, wo c byłoby mi bardzo głupio gdybym teraz zrobiłu jakąś przykrość.

- Idź tam... Przecież zawsze możesz wrócić... - zauważył Forfang. - Wyjdź trochę do ludzi... Zacznij z tym walczyć, Danny. Nie możesz pozwolić żeby przeszłość niszczyła ci przyszłość - uśmiechnął się do mnie lekko.

- Ja nie mam przyszłości - szepnąłem, patrząc na swoje dłonie, których palce wykazywałem.

- Masz... I tak całkiem atrakcyjną - uśmiechnął się szeroko. - Poza tym, ja też będę na tej imprezie - on wie coś więcej niż ja? O co mu chodzi?

- Ale...

- Wiem - przerwał mi. - Pamiętaj, że będę obok... Jeśli coś będzie nie tak, to wrócę z tobą do hotelu - położył mi dłoń na ramieniu. - Chociaż spróbój, Danny. Kamil cię przypilnuje. A dobrze wiesz, że to fajny facet i może nie znasz go jeszcze dobrze, ale wiesz, że nie zrobiłby ci krzywdy.

- Dobrze, ale mam złe przeczucia - wymamrotałem.

- Spokojnie. Będę obok Ciebie cały czas... I Kamil też - zapewnił mnie.

Pokiwałem głową i wszedłem do łazienki żeby wziąć prysznic. Myjąc ciało cały czas próbowałem sam siebie przekonać, że będę się dobrze bawił. Że wszystko będzie dobrze, że przy chłopakach nic mi nie grozi.

Przeszłość nie znika | D. A. TandeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz