Prolog.

27 4 0
                                    

Sungjae nigdy nie była typem osoby, która całe swoje nastoletnie lata myślała już o tym, jak będzie wyglądał jej dzień ślubu. Wiele dziewczyn z jej szkoły zawsze opowiadało o szczęśliwym życiu małżeńskim i wzajemnej miłości. W końcu każda młoda kobieta chciała także uzyskać chociaż odrobinę czułości od swojego partnera, jednak nie zawsze było to możliwe w świecie czarodziejów. Normalni ludzie mogli się łączyć w pary kiedy tylko chcieli, nie dotyczyły ich żadne zasady, które wyznaczały im, kto może uzyskać jaką pozycję w danym rodzie. Sungjae nie należała do elity, więc wiadomość o tym, że jej mężem ma zostać najstarszy syn rodziny Min była naprawdę wstrząsająca. W końcu był on starszy o całe 4 lata, a dodatkowo był już od dawna w szkole czarodziejów. Ona dopiero miała zacząć swój pierwszy rok. 

Czarownice od zawsze były traktowane ulgowo, więc nie miała ona problemów z opuszczeniem dni podczas których odbywał się jej ślub, mogła nawet uczestniczyć w zajęciach podczas pierwszych miesiąców ciąży, jednak jej ukochany nie miał już takiego szczęścia.

Sungjae była szczęśliwa, bo Taewoon był naprawdę czułym i kochającym partnerem, który nie patrzył nawet na status swojego rodu. Oboje byli zgodni z tym, że ich dziecko nie powinno nawet wywyższać się wśród innych, więc decyzja była prosta. Od razu po porodzie mieli zniknąć i wyjechać jak najdalej z Songbongu. Takie były ich plany, przecież mogli kontynuować naukę i wychowanie dziecka w Seulu, gdzie było o wiele więcej możliwości. Nie zamierzali jednak mówić o tym wszystkim rodzinie Min.

Ich plany pokrzyżowały się, gdy któregoś dnia Taewoon nie pojawił się na śniadaniu z rodziną. Tego dnia Sungjae była na porannym badaniu, więc także nie wiedziała o całej sprawie, a dowiedziała się o śmierci męża dopiero po południu, gdy wróciła ze swoich zajęć w szkole. Jej świat nagle przestał się kręcić, a ona mogła jedynie płakać nad ciałem zmarłego. Nie było łatwo, aby się pożegnać, nigdy nie miała okazji tego robić. Jeszcze nigdy nie była na pogrzebie, a to był jej pierwszy raz. Ich syn, pierwsze dziecko i jedyne dziecko, nie ujrzy swojego ojca już nigdy tylko przez to, że ktoś chciał zatruć przyszłego spadkobierce majątku. 

Sungjae mimo to nie zrezygnowała z planów, miała pewien wpływ na lekarzy, oraz innych w ośrodku, gdzie miała dokonać porodu. W 9 miesiącu wydała na świat syna, jednak wiedziała o tym tylko ona, oraz jeden lekarz, który zaraz po tym stracił język oraz obie ręce. Kobieta nie zamierzała ryzykować utratą syna i przekonała każdego, że urodziła naprawdę chorą i zmarnowaną córkę, po czym opuściła swoje rodzinne miastom udając się na południe. Myślała nad tym, żeby wyjechać z kraju całkowicie, ale wciąż coś mówiło jej, aby kierowała się cały czas w dół, aż w końcu trafiła do Daegu.

Tam znalazła schronienie dla siebie i jej syna. Mimo to wciąż bała się, że jest obserwowana przez rodzinę Min, dlatego zawsze stosowała iluzję w której była najlepsza. Nikt nie wiedział, że posiada syna. Każdy był pewny, że ta samotna kobieta mieszkająca pod numerem 5 posiadała jedynie córkę. Jej tajemnica była bezpieczna, a ona nie musiała się bać o to, że straci ona swoją ostatnią deskę ratunku.

Tak było, aż do teraz.

- Wysyłam aplikację do szkoły. - powiedział jej syn, Yoongi. Kobieta miała łzy w oczach za każdym razem, gdy słyszała to imię. Wciąż pamięta, jak wypowiadał je jej ukochany. 

- Jakiej szkoły? - uniosła brew, a chłopak podszedł do niej, wręczając jej kopertę z danymi. 

Sungjae poczuła, jak jej serce przestaje bić, a z oczu w końcu wypłynęły te łzy, które powstrzymywała przez ostatnie 20 lat. Yoongi natychmiast podszedł do niej, po czym chwycił jej dłonie w swoje, przygniatając je nieco, aby sprowadzić matkę do rzeczywistości.

- Nic mi nie będzie, przyrzekam. Wiesz, że nic mi nie będzie. Moje nazwisko nie ma już takiego znaczenia, jak kiedyś. Nie znajdą mnie. - wypowiadał te słowa jak mantrę, której wyuczył się już dawno temu. Wiedział, że nie może doprowadzić własnej matki do ataku paniki. Nie mógł nawet znieść jej łez.

- Yoongi... Nie możesz iść tam jako czarodziej. - wyszeptała, po czym przejechała bladą dłonią po policzku syna, posyłając mu delikatny uśmiech. Wiedziała, że odmowa go zaboli, ale nie domyśliła się, że jedynak miał już w głowie obmyślony cały plan, aby jednak wymusić na swojej rodzicielce zgodę. - Nie rób mi tego...

- Więc mam pozostać bezbronny? 

- Ja Cię obronię.

- Na jak długo, matko? - westchnął, składając pocałunek na dłoni kobiety. - Chcę móc działać sam, chcę kiedyś bronić swojej rodziny.

- Nie jako czarodziej. - wyszeptała ponownie.

- Więc jako kto, matko? Kim mam być, aby móc spełnić swoje marzenie?

Kobieta zawahała się, po czym zabrała swoje dłonie z uścisku syna i schowała je pod kocem, aby odnaleźć pilot. Całkowicie zignorowała jego kolejne pytania i wlepiła wzrok w ekran telewizor. Nie chciała widzieć zawodu w oczach swojego syna, ale też nie chciała dać mu zgody na to, czego chciał dokonać. 

- Pójdę jako Yoonji. - powiedział nagle, a kobieta w końcu podniosła wzrok, zerkając na chłopaka, który teraz klęczał przed nią, jego oczy były pełne determinacji. - Pójdę tam, jako czarownica, tylko błagam... Pozwól mi na naukę magii. 

- Yoongi...

- Nie odmawiaj mi chociaż tego. Tyle lat ukrywałaś mnie pod tym, więc teraz pozwól mi, abym kontynuował tą drogę sam. Proszę...

- Obiecaj, że nikt się nie dowie. - szepnęła, a brunet natychmiast wyciągnął w jej stronę mały palec. Sungjae uśmiechnęła się, po czym złączyła ich palce i wymruczała pod nosem kilka zaklęć, aby się upewnić. - Chodź, pora odnaleźć moje księgi iluzji.

Yoongi wiedział, że za tym wszystkim kryło się ryzyko, które mogło przynieść hańbę jego rodzinie i skazać go na potępienie wśród innych czarodziejów, jednak w tej chwili liczyło się tylko to, aby zdobywać wiedzę. Chciał tylko tego. Nieważne za jaką cenę.

Taking Back The CrownWhere stories live. Discover now