Efekt Motyla ~ 3

45 7 2
                                    

Sen był ostatnią rzeczą, o której myślałam w tamtej chwili. Czytając ostatnie zdanie, w mojej głowie ujawniały się coraz gorsze scenariusze na temat przeszłości Oktawiana. Wyobrażałam sobie jego życie jako pasmo szczęścia i sukcesów, ze wsparciem rodziców, o których niektórzy mogą tylko pomarzyć. Niejednokrotnie widząc go na ekranie monitora, widziałam jak pod koniec roku odbiera świadectwo z czerwonym paskiem, jak wesoło spędza urodziny wśród najbliższych, jak spełnia swoje marzenia.

Rzeczywistość może czasem doprowadzić kogoś do załamania. Momentami miałam wrażenie, jakbym po prostu śniła. Jakby to, co się działo było tylko i wyłącznie tworem mojej wyobraźni. Chciałabym, żeby tak było.

Wyszłam z piwnicy, zabierając ze sobą oba zeszyty. Zostawiłam je na stole w kuchni. Spojrzałam na zegarek. Spędziłam w tej piwnicy około dwie godziny. Jest już po północy. Jak to jest w ogóle możliwe? Miałam wrażenie, jakbym siedziała tam dwadzieścia minut.. Udałam się do łazienki i spojrzałam na duże lustro wiszące na ścianie. Moja twarz mnie przeraziła. Brudna, a w oczach panował większy strach, niż odczuwałam. To dopiero początek, a już wpadałam w paranoję. Nie miałam czasu na nic. Potrzebowałam snu. Tak cholernie chciałam uciec do innego świata, zostać porwaną przez Orfeusza i zanurzyć się w jego chorej wyobraźni.

Chwilę później znajdowałam się już w swoim starym pokoju na pierwszym piętrze. Nic kompletnie się w nim nie zmieniło. Rodzice postanowili zostawić wszystko w takim porządku, jaki zostawiłam opuszczając rodzinny dom. Wszystkie książki były na swoim miejscu, ustawienie mebli również się nie zmieniło. Na biurku leżał kolejny zeszyt pozostawiony przez mojego brata. Jak mogłam usnąć w spokoju ze świadomością, iż dwa metry ode mnie leży przedmiot, w którym zostało opisane życie osoby, dla której zawsze powinnam być wsparciem, a jedynie kim byłam to.. obcą. Czy Oktawian zrobił to specjalnie? Czy to rodzaj zemsty?

W głowie toczyłam istną wojnę. Moje ciało definitywnie potrzebowało odpoczynku, czułam jak powieki z każdą minutą przybierają na wadze, aż w końcu nie będę w stanie ich utrzymać, jednak sytuacja gwałtownie odciągała mnie od łóżka. Postanowiłam jednak pójść spać na kilka godzin. Ustawiłam dzwonek na telefonie i ułożyłam się w swoim starym łóżku. Odwróciłam się do ściany. Nie mogłam patrzeć na ten zeszyt. Czułam się okropnie. Zamknęłam oczy, bezustannie powtarzając w głowie słowo ''zaśnij''.

Nagle jednak usłyszałam kroki na parterze. Gwałtownie się rozbudziłam i podniosłam z łóżka. Powolnymi krokami zbliżyłam się do drzwi pokoju i wyjrzałam przez nie w obie strony. Nikogo nie było. Na palcach opuściłam pomieszczenie i powolutku zeszłam schodami na parter. Ktoś był w kuchni. Czy to rodzice? A może Eryk postanowił przyjechać? Zbliżając się do wejścia do kuchni, czułam jak mocno bije moje serce. Sprawiało wrażenie, jakby zaraz miało wyskoczyć z mojej piersi. Przykucnęłam koło wejścia i zerknęłam. Jednak nikogo tam nie było. Sekundę później poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Dawno się tak nie przeraziłam, poczułam zimny dreszcz przeszywający moje ciało. Odskoczyłam automatycznie z głośnym krzykiem. Jak najszybciej staram się rozpoznać tą osobę. To był Oktawian. Jego wzrok pusto wpatrywał się we mnie. Z jego nosa ciekła krew, spływająca mu po ustach i brodzie. Zrobiło mi się słabo, nie odezwałam się ani słowem. Oddychałam szybko nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego. Wyglądał, jakby właśnie uciekł ze szpitala psychiatrycznego.

- Dlaczego mnie zostawiłaś? – zapytał głosem przepełnionym smutkiem, jednak jego twarz nie wyrażała żadnej emocji.

Jedyne co potem usłyszałam, to alarm. Głośny, donośny alarm. Podniosłam się najszybciej jak potrafię. Byłam cała spocona. Serce biło mi niewyobrażalnie szybko. Oktawian postanowił nawiedzić mnie we śnie. Widziałam go. Wyglądał tak realistycznie.. Gdy jest się przyzwyczajonym do czyjegoś widoku tylko i wyłącznie przez kamerkę internetową, zobaczenie tej osoby w jego rzeczywistej formie może okazać się szokiem. Tak też było w tym wypadku. Wyłączyłam budzik. Wybiła godzina siódma rano.

Pogoda na dworze zwiastowała cholernie brzydki dzień. Niebo zostało przykryte ciemnymi chmurami, które wyglądały, jakby zaraz miały zacząć płakać. Wiatr również dał o sobie znać. Czas ruszać dalej. Rzeczywistość po raz kolejny we mnie uderzyła.

Za każdym razem gdy otwierałam zeszyt, czułam wielki niepokój. Strach przed świadomością tego, co przeszedł mój brat powoli mnie przerastał.

Z pewnością słyszałaś o efekcie motyla. No wiesz, trzepot skrzydeł najmniejszego motyla może spowodować wielki huragan na drugiej półkuli naszego spierdolonego świata. Czas przejść do historii, która pokazała mi, jak wielkie znaczenie mają podejmowane przeze mnie decyzje.
Rodzice wiecznie pracowali, rzadko kiedy bywali w domu. Kiedyś mnie to cholernie bolało, teraz mam to w dupie. Jednak w wieku dziesięciu lat bardzo się tym przejmowałem. Całymi dniami siedziałem przed komputerem jedząc słodycze. Komputer stał się moją nową drogą ucieczki przed problemami życia codziennego. Co za idiotyzm.. problemy dziesięcioletniego dziecka, nie?

Od zawsze uważałam, iż problemy człowieka zawsze tak samo bolały i miały taką samą wagę. Niezależnie od wieku. Dorośli nigdy nie mieli gorzej od dzieci, ani nigdy dzieci gorzej od dorosłych. Wszystko jest zależne od człowieka.

Zamiast wychodzić i bawić się z innymi dziećmi, wolałem całymi dniami siedzieć zamknięty w czterech ścianach i grać w nic nieuczące gry. Jest mi za to wstyd do tej pory. Fizycznie okropnie się zmieniłem. Z każdym miesiącem moja waga pokazywała coraz większe wartości, aż stałem się klasowym potworem. Dzieci już w tak młodym wieku potrafią być okropne dla siebie nawzajem. To smutne.

Doskonale wiedziałam, co czuł Oktawian. Gdy dostałam się do upragnionej szkoły średniej, panował tam podział na uczniów z miasta i ze wsi. Wiadomo, że ,,wieśniacy'' nie mieli łatwo. Ja wraz z grupką osób byliśmy traktowani jak odmieńcy, jak ktoś niewyedukowany. Nie pojmuję do dnia dzisiejszego, jak można postrzegać ludzi tak płytko. Ale przecież wszyscy to robią. Każdy człowiek podświadomie widząc nowo poznaną osobę, szufladkuje ją. Na samym wstępie stwierdza, czy nowy kolega jest samolubny, czy koleżanka puszczalska. Straszne. Ale wszyscy to robimy. Jesteśmy potworami.

Na lekcjach wychowania fizycznego było najgorzej. Szykanowanie, wyśmiewanie, popychanie i przedrzeźnianie stawało się rutyną. Nawet teraz fakt, że rodzice nie zareagowali mnie boli. Każdy człowiek rodzi się dobry, dopiero w którymś momencie życia, gdy spotyka go coś złego, zaraża się. Zło jest jak wirus, który wpływa na nasze charaktery, zachowania, osobowość. Kiedy ja stałem się zarażony? Sama stwierdzisz.
Mój koszmar związany z nadwagą trwał aż do szóstej klasy szkoły podstawowej. Do samego zakończenia roku szkołę traktowałem jak karę. Chodząc tam, czułem się jakbym zrobił coś okropnego. Nie sposób to opisać. Choćbym był przekonany, iż nie spotkam osób, które mi dokuczały, i tak moje myśli zostałyby zapełnione najgorszymi scenariuszami. Ten sposób funkcjonowania zacząłem praktykować.
Jednak w gimnazjum pojawił się nowy strach. Taki, którego jeszcze nigdy nie zaznałem. Bałem się o swoje bezpieczeństwo. Pojawił się ktoś, kto odebrał mi poczucie stałego gruntu. Ktoś, przez kogo zamykałem się w pokoju na klucz, tworząc azyl, do którego tylko ja miałem wstęp.

Koniec wiadomości. Zero wskazówek dotyczących następnej? Może coś pominęłam? Nerwowo wróciłam na poprzednie strony. Nic. Parę kartek dalej Oktawian wkleił swoje zdjęcia za tamtych czasów. Niski, przy sobie blondasek, trzymający lizaka, uśmiechający się szczerze do kamery. Czy naprawdę był wtedy szczęśliwy? Czy może założył na twarz maskę, którą chcieli widzieć rodzice i siostry? Mój mały braciszek.. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Przejechałam palcami po zdjęciu, przez co poczułam małe wybrzuszenie. Od razu zlokalizowałam przedmiot znajdujący się w zeszycie. Klucz. Ale do których drzwi? Nie były w żaden sposób podpisane, ani oznakowane. Okti, co chcesz mi przez to pokazać? Po chwili namysłu jeszcze raz wróciłam do ostatnich zdań wiadomości.

,, Ktoś, przez kogo zamykałem się w pokoju na klucz, tworząc azyl, do którego tylko ja miałem wstęp.''

Poczułam ogromny ból głowy. Pulsujący, drażniący ból. Stwierdziłam, iż czas na krótki, szybki spacer. Potrzebowałam choć na chwilę uciec z tego domu zapominając całkowicie o wszystkim, co miało wtedy miejsce. Nie przejmowałam się swoim wyglądem ani aktualną pogodą, chciałam po prostu wyjść na świeże powietrze, przejść się po znanych mi wiejskich ulicach.

Idąc chodnikiem czułam na sobie wzrok sąsiadów. Nie był on ani przyjazny, ani wrogi. Część z nich kojarzyłam, jednak część wydawała mi się zupełnie obca. Dlaczego mnie to dziwi? Nie było mnie tu trzynaście lat. Cholerne. Trzynaście. Lat. Jedni zdążyli się wyprowadzić, drudzy wprowadzić, trzeci.. umrzeć. Atmosferę panującą w tej zapchlonej wiosce w tamtej chwili porównywałam do pogody. A może tylko ja widziałam świat w taki sposób? Może tak naprawdę poranek był ciepły, słoneczny. Sąsiedzi wychodzili na taras na poranną kawę, a w tle słychać było pracujące traktory? Przyzwyczaiłam się do myśli o obłędzie, który mnie wypełnił.

Spacer trwał mniej więcej pół godziny. Wróciłam zmarznięta, lekko mokra, gdyż pod sam koniec zaczął padać deszcz. Nim weszłam do domu, wzięłam z samochodu kanapki, których ani ja, ani Eryk, ani Tymoteusz nie daliśmy rady zjeść w trakcie podróży. Nie czułam głodu, jednak obawiałam się, iż to tylko pozór. Wmusiłam w siebie dwie, dość spore kanapki. Nigdy jedzenie nie było dla mnie tak ciężkie. Musiałam wziąć prysznic. Zimny, orzeźwiający prysznic. Zabrałam z sypialni rodziców ciuchy mamy oraz ręcznik, po czym udałam się do łazienki.

Pierwsze uderzenie zimnej wody było jak lodowata strzała przebijająca moje plecy. Jednak z każdą sekundą przyzwyczaiłam się do temperatury. Dostosowałam. Tak samo jest z ludzkimi uczuciami i różnymi, ciężkimi dla ludzi sytuacjami. Oktawian będąc prześladowanym w szkole, pewnie przyzwyczaił się do bólu.

Czas nie goi ran, jedynie przyzwyczaja nas do bólu.

Po wyjściu z prysznica i przebraniu się moje samopoczucie lekko się polepszyło. Jednak wiedziałam, iż zaraz ponownie wejdę do portalu, który cofnie mnie o kilka lat wstecz. Sprawdziłam szybko komórkę. Mój mąż dzwonił do mnie w nocy. Oddzwonię później.

Trzymając klucz w ręku podeszłam do drzwi, w których Oktawian miał swój pokój. Włożyłam go w zamek, po czym przekręciłam. Nie pomyliłam się. To, co ujrzałam sprawiło, iż moje nogi stały się bezwładne. Złapałam się szybko klamki, by nie upaść. Moje oczy po raz kolejny wypełniły się łzami, a nadzieja na to, iż mój własny, rodzony brat żył choć przez chwilę normalnie, zniknęła. Jak ja. Trzynaście lat temu. 

Trzynaście lat [w trakcie poprawek]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz