Miałam wciąż zamknięte oczy, dlatego po pewnym czasie zasnęłam ponownie ponieważ byłam naprawdę zmęczona po wczorajszym dniu.
Gdy się obudziłam pokój był już pusty. Znając mnie leżałabym jeszcze parę minut, ale tym razem postanowiłam wstać od razu, bo nie dość że nie wiedziałam która jest godzina,
to jeszcze chciałam się dowiedzieć więcej o tym miejscu. Musiałam tylko dotrzeć do swojej walizki w której miałam między innymi ubrania, kosmetyki, portfel czy telefon.
Pamiętam że zostawiłam ją w sali Bella...Niepewnie powędrowałam w kierunku "miejsca zbrodni".
Czy on jest przytomny?
Pewnie, przecież był jeszcze wczoraj kiedy ON go spotkał.
Czy tam jest?
Ostrożnie otworzyłam drzwi. Na moje szczęście w pomieszczeniu nie było nikogo.
Więc... gdzie on jest?
Podeszłam do mojej turkusowej walizki i już chciałam wychodzić, gdy nagle zderzyłam się z męskim torsem.
Zmieszana podniosłam wzrok i ujrzałam przed sobą - jak się domyślałam - znanego mi już nieco szatyna. Na moich policzkach pojawiły się rumieńce.-Cześć - przywitał się chłopak
Szukasz czegoś?
-Hej... Ja tylko brałam swoją walizkę, zapomniałam o niej po tym jak...
Nie dokończyłam, tylko posłałam mu wstydliwy uśmiech który odwzajemnił.
-Jasne - przytaknął - a tak na marginesie, co do tego...hmm... incydentu, nie musisz się tym zamartwiać, wszystko już załatwiłem.
-Zaraz... jak to? Nic się nie stało..?Zostanę tutaj?
-Pewnie, mała. On niczego nie pamięta i... wmówiłem mu że spadł ze schodów - zaśmiał się.
-Jejku, jesteś taki kochany! - Po chwili gdy ogarnęłam co w ogóle powiedziałam zarumieniłam się lekko. Tak mi ulżyło że nie kontrolowałam zbytnio dobioru słów, to co powiedziałam zabrzmiało troszkę dziwnie. On tylko podniósł kąciki ust, pożegnał się ze mną i wyszedł z pomieszczenia.
A ja chwyciłam swoją walizkę i podeszłam do stolika z jasnego drewna na którym znajdowały się dokumenty. Zaczęłam je przeglądać i w końcu natrafiłam na ten z moim imieniem i nazwiskiem.
Wszystko było już wypełnione a z tego co przeczytałam miałam przydzielony pokój nr 47 na drugim piętrze. Wyszłam z sali i zaczęłam tam iść.***
Skończyłam się rozpakowywać.
Pokój nie był jakiś luksusowy, ale na pewno lepiej wyposażony niż ten w którym Bell przyjmuje nowych.
W sumie to był całkiem ładny, podobał mi się.
Ściany były jasnofioletowe, a wszystkie meble białe. Po prawej było łóżko z jasną pościelą, a za nim biurko wyposażone w kilka szuflad oraz krzesło, zaś po lewej lustro za którą stała szafa która miała dwie szuflady na dole. Na końcu pokoju było dosyć spore okno na którego parapecie znajdowały się jakieś doniczki z kwiatami. Tuż obok łóżka była jeszcze niewielka szafka nocna a na niej lampa. Na ścianach były dwa obrazy namalowane w takim samym stylu,
w ciemnych barwach, a także szary zegar z cyframi rzymskimi. Spojrzałam na niego kątem oka - dochodziła czternasta.
Wyjęłam swój telefon i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. Po kilkunastu minutach ktoś zapukał do drzwi. Troszkę się przestraszyłam bo pomimo zapewnień Bruca że wszystko jest ok wciąż bałam się że Bell jednak mnie rozpozna i postanowi się zemścić, ale w głębi duszy wiedziałam że to znajomy mi szatyn. Nie myliłam się - tuż po otworzeniu drzwi spotkałam się z wpatrzonymi we mnie przenikliwie czekoladowymi oczami. Przez moment patrzyliśmy się na siebie, ale po chwili postanowiłam przerwać tą ciszę.-Hej - posłałam mu sympatyczny uśmiech - Coś się stało?
-Wiesz... jesteś tu całkiem nowa i pomyślałem że może wytłumaczyłbym ci co, gdzie, kiedy... Oprowadziłbym cie po budynku... Żebyś znała miejsce w którym będziesz jakiś czas mieszkać...Widziałam po nim lekką niepewność ale też... nadzieję?
-Dzięki, to miłe - podniosłam kąciki ust - moglibyśmy przejść się po korytarzach i jednocześnie mówiłbyś mi co i jak...
-Super! - spostrzegłam w jego oczach satysfakcję. Wziął mnie za rękę na co się zarumieniłam.Czy to coś znaczy?
Wyszliśmy razem i powędrowaliśmy korytarzem. Gdzieniegdzie chodziły tu jakieś osoby, przeważnie od 16 do 18 lat. Dla grup wiekowych, z tego co się dowiedziałam od Bruca, od 10 do 15 oraz najmłodszej, czyli parolatków, są oddzielone części budynku przez które nie można tak po prostu przejść.Ten teren przez który ja szłam wczoraj w nocy w całości należy do najstarszego przedziału wiekowego.
Po drodze mijaliśmy różne typy nastolatków.
Od miłych, uśmiechniętych aż po badboyów i rasowe suki. Można to było wyczytać miedzy innymi z ich wyglądu albo tonu kawałka rozmowy który raz na jakiś czas mogłam usłyszeć.-Plan dnia jest tu mniej więcej ustalony; rano budzisz się kiedy chcesz ale śniadanie je się o 11, tutaj- wskazał na drzwi z granatowym nadrukiem "Stołówka"- Tak samo jak obiad, ale on jest o 15, no i kolacja o 20, ale nie jest obowiązkowa i po prostu bierzesz tackę z jedzeniem do swojego pokoju.
Później od 23 jest cisza nocna, zamykają drzwi sal na klucz, ale... jakbyś chciała się wyrwać to jestem do usług - puścił mi oczko na co podniosłam kąciki ust.
-Który masz numer? - spytał po chwili.
-47 - posmutniał troszkę.
-Więc 2 piętro? Ja na trzecim. 51.
-To nic - uśmiechnęłam się.
-Racja.Chodziliśmy jeszcze pół godziny i rozmawialiśmy - dowiedziałam się między innymi że ma 17 lat, przy czym nie powiedzieliśmy sobie słowa o swojej przeszłości. Nie chciałam zaczynać tego tematu, nie wiedziałam jak zaeraguje. Co jeśli popsułabym wszystko? Gdy poznajesz kogoś takiego jak ty i rozmawiasz z nim to raczej w trakcie tej rozmowy nie chciałbyś usłyszeć pytania: "Jak trafiłeś do sierocińca?", "Co się stało z twoimi rodzicami?", "Umarli?","A może mają cię w dupie?", "Zostawili cię?".
Kiedyś o tym porozmawiamy.
Kiedyś.
Nie teraz.
A co jeśli wtedy nie będzie go przy mnie?
Eh, Agatha,dopiero dowiedziałaś się ile ma lat a już boisz się że odejdzie?
Ale...
Czuję się jakbyśmy się znali
od zawsze...
CZYTASZ
Kim jesteś?
Romance-Po kim jesteś taka zjebana? Po ojcu? -Ja przynajmniej nie powstałam przez pękniętą gumkę, obsrańcu. Jesteś przypadkiem, wiesz? On milczał -I nie mam w sobie genów ćpuna i pijaka w jednym. On milczał. -Jesteś nikim, Bruce. Dostałam w twarz. Policzek...