Posadził gościa w fotelu częstując sujammą i przyglądając uważnie. Taksował. Zbyt nachalnie, bo gość wyraźnie speszony przycupnął niepewnie na skraju siedziska i skurczył w sobie.
Była nim młoda niewysoka i bogato odziana kobieta, magiczka. I na tym podobieństwa się kończyły. Przybyła miała lekko popielatą cerę, ciemne włosy i oczy. Mocną budowę ciała, tak odmienną od kruchej i wiotkiej żółtookiej Lille, która jak wielu jej bretońskich rodaków była kwarteronką z czwartą częścią altmerskiej krwi, co wiele tłumaczyło, a ciekawość i komentarze wzbudzało jeszcze większe, ponieważ merskie dziedzictwo wpłynęło dominująco, tworząc intrygujący konglomerat ras.Dolał gościowi napitku i usiadł milcząco na przeciw, pozwalając by egzotyczny trunek nieco rozluźnił skrępowaną dziewczynę.
Rozglądała się z zaciekawieniem. Najpewniej po raz pierwszy przestąpiła próg merskiego domostwa, tym bardziej interesującego, że niegdyś należącego do Dovahkiin. W pokojach zalegały pamiątki. Oręż, maski smoczych kapłanów, cyzelowane zbroje w tym daedryczny kirys, a biblioteka rzadkimi grymuarami mogła przyprawić o zawrót głowy. I najpewniej przyprawiła, bo przybyła wodząc wzrokiem po grzbietach i tytułach z wrażenia otworzyła usta.
Zmitygowała się szybko, uśmiechnęła krzywo, niepewnie.
- Przepraszam, powinnam się przedstawić - wstała wyciągając dłoń nad stołem - Jeanele Montinaq.
***
- Teldryn Sero - skinął lekko ukrytą pod chitynowym hełmem głowa, z pod którego widać było jedynie szkła gogli i ignorując zupełnie powitalny gest dodał - najlepszy szermierz w Morrowind.
- Być może - lekko zniekształcony pod skrywająca twarz maską, damski głos skazywał jedynie na domysły w kwestii wieku, urody i pochodzenia obcej, bo w kwestii profesji zarówno szaty jak i kostur bezsprzecznie wskazywały na magiczkę z jedynej w Skyrim szkoły kształcącej w magii - Zimowej Akademii. Kosztowne, tkane i zdobione na nordyjską modłę, obszyte futrem jenota odzienie n'wah, dawały najemnikowi nadzieję na godziwy zarobek.
- Zbytnia pewność siebie bywa zgubna, elfie. Potrzebuję przewodnika, więc nie pozostaje ci nic innego, jak potwierdzić swoje umiejętności w praktyce. Najwyżej skończysz jak wielu z tych nieszczęśników nie potrafiących mierzyć sił na zamiary. Martwy. Pięćset septimów, to niewiele za naukę pokory - kobieta położyła przed nim sakiewkę.
Towarzystwo w Rzygajacym Parzydłaku zaszemrało, co niektórzy uśmiechnęli złośliwie. Teldryn zaś cieszył, że skryta pod hełmem twarz pozwala ukryć emocje, a lata pracy i praktyki traktować złośliwości z zawodową, chłodną uprzejmością.
- Jak sobie życzysz mały Nordzie.
- Bądź gotów rano - skinęła mu głowa i udała na spoczynek w wynajętym wcześniej u Geldrisa Sadri pokoju.
- Nchow! - zaklął w głąb kufla spłukując dławiąca złość i rozczarowanie. Opuścił Wichrowy Tron mając dość nietolerancji i fanatyzmu jej rodaków, podsycanych przez buntowników Ulrika, który cudem i dzięki Dragornborn, jak mówiły plotki uniknął katowskiego topora. Zdaje się, że przeszłość wespół z toczącą Skyrim wojną domową odnalazła go sama, na zapomnianym przez cesarstwo i bogów Solstheim.
CZYTASZ
Powidoki.
FanfictionElder Scrolls Skyrim. Niewiele więcej dodam, bo o lekki suspens mi chodzi. Choćby i przez dwa rozdziały ;)