Siedzę w aucie. Cisza. Nie odezwał się do tej pory ani słowem, nie wiem czy to dlatego, że nie wie co powiedzieć, czy po prostu nie chce nic mówić. Nie wyjdę na zewnątrz przez 45 dni. 45 dni zamknięta.
Zatrzymaliśmy się przed szpitalem. Myślałam, że chociaż z zewnątrz będzie wyglądał ładnie.
Dawid wysiadł z auta, otworzył mi drzwi i zabrał moją torbę. Wejść do środka musiałam sama, więc postawił bagaż na chodniku i podszedł do mnie.
Nie wyobrażam sobie, że nie zobaczę go przez tak długi czas. Może uda mu się mnie odwiedzić, szanse są małe, ale chociaż na to mam nadzieję.
Po moim policzku spłynęła łza, którą od razu wytarł swoim kciukiem.
-Nienawidzę się z tobą rozstawać.- Powiedziałam i przytuliłam go tak mocno jak tylko mogłam. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie, wszystko byleby nie wchodzić do środka.
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo będę za tobą tęsknił.-Odpowiedział, po czym splotłam palce z jego palcami, czując uspokajające ciepło jego dłoni.
Brunet ujął dłońmi moją twarz i zbliżył się do mnie. Pragnęłam tego pocałunku jak niczego innego, jednak nie mogłam sobie na niego pozwolić.
-Dawid, proszę, jeszcze nie teraz.
-Rozumiem.-Odparł i odsunął się.
-Kocham cię.-Wyszeptałam i złożyłam pocałunek na jego policzku, po czym wzięłam torbę i nie oglądając się za siebie weszłam do środka.
Rozstaliśmy się, nawet nie będąc ze sobą.
DAWID
Debil ze mnie. Powinienem ją zatrzymać i porozmawiać jeszcze chwilę. Nawet nie zapytałem jak się czuje, a to przecież jest teraz najważniejsze- żeby czuła się dobrze. Bardzo ciężko jest ostatnio sprawić by się uśmiechnęła, jednak mam nadzieje, że jej tam pomogą. Muszą jej pomóc, ja już nie dawałem rady, nie wiedziałem co mam robić. Mam nadzieję, że pozwolą mi ją odwiedzić, muszą mnie tam wpuścić, ktoś musi przywieźć jej czyste ubrania.
Jadę do domu, wyjdę jeszcze z Weedy'm i pójdę spać. Tego mi najbardziej potrzeba. Muszę odpocząć. Zacząć normalnie funkcjonować, poświęcić więcej uwagi fanom, ostatnio bardzo ich zaniedbałem. Zagram parę akustycznych koncertów, muszę im się zrewanżować za te, które odwołałem.
ASIA
Jestem w recepcji czy jakkolwiek mogę nazwać to miejsce. Wszystko jest tu białe, czyste i śmierdzi detergentami.
Kazano mi wyjąć wszystko co mam w torbie. Zrobiłam to, w końcu chyba nie miałam wyjścia nie?
-Chyba nie zna pani zasad tu panujących.-Zwróciła się do mnie kobieta.-Żadnych telefonów komórkowych, podkładów w szkle, maszynek do golenia.-Mówiła przeglądając każdą rzecz z mojego bagażu.
-To jak mam się golić?-Zapytałam, bo byłam nieco przerażona.
-Absolutnie nie wolno. Myśli pani, że w zakładzie psychiatrycznym pozwolimy pacjentowi, który próbował popełnić samobójstwo używać maszynek do golenia? Przecież z tego bez problemu można wyjąć żyletkę. Szklane butelki bardzo łatwo potłuc, a wiadomo co dalej by się stało.-Teraz chwyciła moje bluzy.-Musi pani wyjąć sznurki z bluz albo je konfiskuję, żadnych przedmiotów, które mogłyby posłużyć do zawiązania pętli na szyi.- Okej teraz faktycznie załapałam powagę sytuacji. Jestem w dupie. Powyciągałam sznurki z tych cholernych bluz i włożyłam wszystko z powrotem do torby, a rzeczy których nie mogłam wnieść znalazły się w pudle z moim imieniem i nazwiskiem. A wierzcie mi, że było ich bardzo dużo, praktycznie wszystkie moje kosmetyki, zostawiła mi jedynie płyn do mycia i chusteczki.
-Zaraz przyjdzie po panią lekarz, który będzie zajmował się panią podczas pobytu tutaj. I proszę nie kombinować, zostanie pani dokładnie przeszukana przed wejściem na salę.
-Czy będę mogła dzwonić do kogoś?-Zapytałam, bardzo potrzebuję porozmawiać z Dawidem, jestem tu jakieś 30 minut, a już mam ochotę uciec.
-Oczywiście, rodzice będą mogli się z panią kontaktować.
-A ktoś spoza rodziny?
-Nie ma takiej możliwości.-Zajebiście.
Nie odpowiedziałam nic, dostrzegłam, że lekarz czeka na mnie, więc udałam się w jego stronę.
-Witam, jestem doktor Mróz, będziesz miała codziennie rozmowę ze mną w razie czego wszystkie pytania kieruj do mnie, raz dziennie będzie się odbywała również terapia grupowa, mam nadzieje, że będziesz się czuła u nas dobrze.- Nie wiem w ogóle skąd ten jego entuzjazm, jak można mówić komuś, że ma się czuć dobrze w psychiatryku.
-Czy będę mogła kontaktować się z przyjacielem?-Ponownie zapytałam, tym razem jego, może będzie bardziej wyrozumiały.
-Dzwonić możesz jedynie do rodziny, jeśli będziesz się dobrze sprawowała powiedzmy tak za 3 tygodnie będą mogli odwiedzić cię rodzice.
-Chyba pan źle posprawdzał informacje o mnie, bo moja mama nie żyje, a tata wyjechał do pracy, nie wie o moim pobycie tutaj i niech tak zostanie.
-Przykro mi, w takim razie to będzie niemożliwe.-Postanowiłam już nie odpowiadać. Już miałam jakieś powody żeby współpracować z nim i dobrze się zachowywać, jednak skoro i tak nic z tego nie będę miała to nie widzę sensu.
Zaprowadził mnie do sali, w której mam spędzić 45 dni. Przed tym jednak weszliśmy do jego gabinetu i kazał mi się rozebrać, aby zobaczyć czy nie mam nic ze sobą, sprawdził jeszcze raz moją torbę i wpuścił mnie do sali.
Od razu zobaczyłam moje współlokatorki. Nie przedstawiłam im się, po prostu powkładałam moje rzeczy do szafki i się położyłam. Nie zamierzam szukać tu żadnych przyjaciół. Poszłam do łazienki, aby się przebrać w nieco luźniejsze ciuchy. Gdy wróciłam zobaczyłam, że jedna dziewczyna uważnie mi się przygląda. Postanowiłam nie reagować. Zaobserwowałam tylko, że ma rany na nadgarstkach, czyli jest tu przez to co ja. Podeszła do mnie.
-Jestem Oliwia.-Powiedziała i podała mi rękę.
-Asia.-Odparłam i odpowiedziałam jej tym samym gestem.
-Na ile cię tu przysłali?-Zapytała i usiadła obok mnie na łóżku.
-45 dni.-Odparłam i miałam nadzieję, że sobie już pójdzie,.
-Ja na 4 tygodnie, czemu tu wylądowałaś?
-Słuchaj, nie wiem o co ci chodzi, ale nie szukam przyjaciół, więc jakbyś mogła to przestań mnie wypytywać o takie rzeczy, bo nie mam zamiaru z nikim o tym rozmawiać.
-Laska zluzuj trochę, po to tu jesteś, myślisz, że o czym rozmawiamy na terapii grupowej, przysłali nas tu bo chcą wiedzieć czemu robimy to co robimy.