Co mam zrobić w tej sytuacji? Pójść sobie? Nie, to ja byłam umówiona na lekcje śpiewu, więc jeśli już ktoś ma wyjść to on.
Brunet po chwili mnie zauważył i przerwał rozmowę z Bartkiem.
-Asia, proszę porozmawiajmy.-Podszedł i chciał mnie przytulić, jednak cofnęłam się.
-Nie mamy o czym rozmawiać, przyszłam poćwiczyć. Daj mi spokój.
-Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę, kocham cię.-Zobaczyłam łzy w jego oczach. Nienawidzę się za to, że to wszystko przeze mnie. Gdyby mnie nie poznał, nie cierpiałby teraz.
-Dawid, zrozum, że nic do ciebie nie czuję, to koniec, pogódź się z tym.-Zastanawiam się jak te słowa w ogóle mogły przejść przez moje usta, jak mogłam to powiedzieć?
-Nie wierzę w to.-Powiedział i złapał mnie za rękę.-Nie potrafiłabyś udawać, że mnie kochasz, wiem, że nie jestem ci obojętny.
-Nic nie rozumiesz, robię to dla ciebie, żebyś mógł mieć normalne życie! Nie kocham cię i nigdy cię nie kochałam to było tylko chwilowe zauroczenie!-Krzyknęłam i wyszłam. Znowu odeszłam, widać będę musiała załatwić sobie nowego nauczyciela śpiewu, bo pewnie Dawid będzie tu z Bartkiem codziennie. Usłyszałam otwierające się drzwi i Bartka idącego w moją stronę.
-Co się z wami dzieje?-Zapytał.
-No tak jak słyszałeś, zerwałam z nim.
-Co? Czemu?
-Nie pytaj, proszę daj mi święty spokój. Poszukam sobie innego nauczyciela śpiewu, nie mam ochoty widywać się z Dawidem codziennie.
-Przecież możemy się umawiać wtedy, gdy go nie będzie. To żaden problem.
-Bartek, przecież Dawid musi dużo trenować, nie oszukujmy się, będzie siedział tu kilka godzin dziennie. Dzięki za chęci, ale nic z tego. Na razie.-Powiedziałam nie czekając na jego odpowiedź i wyszłam.
Postanowiłam iść do domu na pieszo. Zajmie mi to jakieś 40 minut, ale chcę się przewietrzyć.
Po 20 minutach spaceru zobaczyłam mężczyznę idącego w moją stronę. Mogłam zamówić taksówkę, co jeśli to jakiś gwałciciel? Zaraz umrę ze stresu, albo po prostu on mnie zabije.
Był już na tyle blisko, że mogłam dostrzec jego twarz. Adrian.
-Chyba nie dotrzymałaś umowy księżniczko.-Powiedział i uderzył mnie w twarz z taką siłą, że upadłam. Poczułam krew spływającą z mojego nosa. Zajebiście.
-Miałaś się z nim nie mieć już żadnego kontaktu.-Krzyknął na co się wzdrygnęłam.
-Poszłam na lekcje śpiewu, to nie moja wina, że tam był. Nie chciałam go widzieć, powiedziałam, żeby dał mi spokój.
-Jeszcze jedna taka akcja to jemu się oberwie za to, a nie tobie. Ostrzegam cię, nie zadzieraj ze mną.-Odparł i poszedł.
Jak mam do cholery się z nim nie widywać skoro to nie ode mnie zależy? Ten występ na dniach Gorzowa to chyba nie najlepszy pomysł. Jednak myślę, że do tego czasu Dawid zdąży mnie znienawidzić za to, jak go potraktowałam i da sobie spokój. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Wstałam z chodnika i z bólem głowy ruszyłam do domu. Muszę wyglądać tragicznie. W pewnym momencie tak źle się poczułam, że chciałam zadzwonić po Karolinę, jednak nie zrobiłam tego z obawy, że jej też Adrian może coś zrobić.
Po kolejnych 20 minutach stałam już przed swoim domem. Z kieszeni wyjęłam klucze i otworzyłam drzwi. Od razu skierowałam się do łazienki, aby przemyć twarz. Spojrzałam w lustro i tak jak podejrzewałam, wyglądam jakbym się z kimś podbiła. Z łuku brwiowego leciała krew tak samo jak z nosa. Wyjęłam wodę utlenioną z szafki i zdezynfekowałam ranę na brwi, po czym przykleiłam na nią mały plaster. Weszłam pod prysznic i relaksowałam się ciepłą wodą spływającą po moim ciele.
*NASTĘPNY DZIEŃ*
Obudził mnie dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i od razu odebrałam.
-Co tam Bartek?-Zapytałam.
-Słuchaj, wyślę ci namiary do Kuby, też prowadzi lekce śpiewu, możecie ćwiczyć w jego domu. Ma tam specjalnie wygłuszony pokój, więc bez problemu byś mogła się przygotować do występu. Pamiętaj zostało ci 9 dni.
-O, super. Dziękuję ci bardzo. Mam nadzieję, że się nie gniewasz za moje zachowanie wczoraj, ale byłam zdenerwowana.
-Już dawno o tym zapomniałem.-Powiedział i zaśmiał się.- Dałem Kubie znać, że wpadniesz do niego dziś, więc zadzwoń do niego.
-Naprawdę dziękuję, nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłeś.
-Nie ma sprawy, słuchaj ja muszę kończyć. Na razie.
-No cześć.
Od razu po zakończeniu naszej rozmowy dostałam wiadomość od Bartka z danymi Kuby. Wybrałam jego numer, aby ustalić godzinę, o której możemy zacząć ćwiczyć.
-Halo?-Usłyszałam miły głos.
-Cześć, z tej strony Asia. Bartek Caboń dał mi twój numer telefonu...-Nie dał mi dokończyć za co mu szczerze dziękuję, bo nie mam zielonego pojęcia co powiedzieć.
-A tak, mówił mi, że przyjdziesz dziś. O której ci pasuje?-Zapytał.
-Może 16? Wcześniej nie dam rady, bo muszę załatwić parę spraw.
-Jasne, nie ma problemu. To do zobaczenia.
-Do zobaczenia.-Odpowiedziałam i rozłączyłam się.
------------------------------
Taki krótki, bo kompletnie nie mam weny, a coś muszę wstawić, bo obiecałam, że będą pojawiały się raz w tygodniu.