Część 22

1.6K 170 12
                                    

Uwaga! Duży przeskok w czasie!
***

Lauren POV

Stałam właśnie przed lustrem i poprawiałam swoją białą suknię z koronką. W ostatniej chwili zdecydowałyśmy z Camilą, że nasz ślub odbędzie się na Kubie, czyli w jej rodzinnym miejscu. Chciałam, żeby ten dzień był wyjątkowy dla nas wszystkich, a szczególnie dla niej.

Przeczesałam chyba dwudziesty raz swoje włosy, kiedy do mojego pokoju weszła Dinah z szerokim uśmiechem w jasnoróżowej sukni do samej ziemi. Stanęła obok mnie i poprawiła mój wisiorek na karku.

-Zestresowana?- zapytała i położyła dłonie na moich ramionach, lekko je ściskając.

-Strasznie- westchnęłam.

-Spokojnie. To tylko Camila, która zaraz zostanie twoją żoną- zachichotała, widząc moją przerażoną minę.

-To nie jest śmieszne, DJ. Boję się, że coś spierdolę.

-Ej- odwróciła mnie do siebie przodem- Weź głęboki wdech.

Zrobiłam to.

-Teraz wydech.

Wypuściłam wstrzymywane powietrze.

-No. A teraz wciągnij brzuch, cycki do przodu i lecimy. Za dwie minuty zacznie się ceremonia, a ty musisz czekać na nią przy ołtarzu. No wiesz, jako ten męski pierwiastek- sprzedała mi kuksańca.

-Pieprz się, Hansen.

-Bardzo chętnie, ale Normani chwilowo jest z Camilą, a nie mam ochoty odprawiać jej tam żywego pornosa- zachichotała- Idziesz, czy Camila ma się pobrać z pastorem?

-Idę, idę- mruknęłam po kolejnym przeczesaniu włosów.

Dinah wzięła mnie pod rękę i stanęłyśmy przy kaplicy. Ona w miejscu, gdzie powinna być druhna. Musiałam przyznać, że byłam bardzo zdenerwowana. Bałam się czy Camila przypadkiem się nie rozmyśli w ostatniej chwili, albo czy nie pomylę słów przysięgi. Tego typu rzeczy zaprzątały moją głowę, aż nie zdałam sobie sprawy, że muzyka zaczęła grać, a do sali weszła moja narzeczona, którą prowadził jej ojciec w garniturze. Wszyscy wstali, a ja zatraciłam się w jej oczach, które mimo, że były zakryte welonem, to czułam, jak patrzyły na mnie z miłością. Stanęła przede mną w swojej śnieżnej sukni z bukietem kwiatów w dłoniach i uśmiechnęła się nieśmiało.

-Pięknie wyglądasz- szepnęłam.

-Dziękuję, Lo. Ty również.

Poszerzyłam uśmiech, po czym spojrzałam na pastora, który zmierzył nas radosnym spojrzeniem, po czym zaczął swoją przemowę.

-Zebraliśmy się tu wszyscy, aby przypieczętować związek tych dwóch kobiet węzłem małżeńskim. Aby były razem już zawsze. Aby się malowały i dbały wzajemnie o swoje szczęście.

Otworzył księgę.

-Czy ty, Lauren Michelle Jauregui Morgado, bierzesz tę oto kobietę za swoją żonę i ślubujesz jej wierność, miłość i uczciwość małżeńską?

-Biorę- ścisnęłam jej dłonie.

-A czy ty, Karlo Camilo Cabello Estrabao, bierzesz sobię tę kobietę za żonę i ślubujesz jej wierność, miłość i uczciwość małżeńską?

-Biorę- uśmiechnęła się do mnie.

-Więc co miłość złączyła, niech nikt nie rozłącza. Na mocy danego mi prawa, ogłaszam was żoną i żoną- posłał nam uśmiech- Możesz pocałować pannę młodą- szepnął do mnie.

Podeszłam do niej bliżej, odsunęłam jej welon, po czym schyliłam się, aby musnąć jej różowe usta swoimi. Objęłam jej twarz dłońmi i zatraciłam się w tym momencie. Dopiero głośne wiwaty Dinah przywróciły mnie na ziemię.

-CAMREN IS REAL!

Poczułam, jak blondynka klepie mnie po plecach na tyle mocno, że z moich ust wydobywa się ciężkie sapnięcie. Camila tylko chichocze, a Ally i Normani wybiegają szybko przed kościół.

Ruszamy do wyjścia razem z moją żoną, która złapała mnie pod rękę. Kiedy wielkie drzwi budynku otworzyły się przed nami, Normani i Ally oraz nasza córeczka zaczęły rzucać w nas ryżem i drobniakami oraz płatkami kwiatów. Zachichotałam razem z moją ukochaną i wsiadłyśmy do limuzyny, która miała nas zawieźć do hotelu, gdzie odbywało się wesele.

Droga zajęła nam może dwadzieścia minut, podczas których Camila cały czas przytulała się do mojego ramienia. W końcu kierowca zaparkował pod wielkim, beżowym budynkiem z dodatkami złota o nazwie „Red Rose".

Złapałam Camz za dłoń i wysiadłyśmy z pojazdu. W sali balowej stała już kapela i stoły z zastawą i zapasem alkoholu, który na pewno będzie dzisiaj tknięty w większych ilościach. Nie ma opcji, że Dinah się do niego nie dorwie.

Po gratulacjach od gości, wszyscy zajęli swoje miejsca i zaczęła się impreza. Kapela zaczęła grać, a my z Camz cały czas się przytulałyśmy. Oczywiście Michelle musiała wywijać z Hansen na parkiecie, jakby obie dostały ataku padaczki, co szczególnie w wykonaniu starszej, wyglądało komicznie.

Oczywiście wysokoprocentowe napoje znikały w zatrważającym tempie, a towarzystwo bawiło się coraz lepiej.

Po udanym wieczorze oczywiście nasze święto miało finisz w łożku, gdzie delikatnie pokazywałam jej jak bardzo jest dla mnie ważna i jak ją kocham.

Była całym moim światem.

I już zawsze będzie.

______________________
Napisałam.

Lel

Jeszcze jakieś 2 rozdziały około i epilog.

Kończymy Save Me o Boże 😂😂

Jakoś dalej to do mnie nie trafia.

Będzie mi go brakować :c

Dobranoc 💕

Save Me | Camren [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz