Taehyung siedział w pokoju wspólnym Gryffindoru. Pamięta, że od samego początku zakochał się w tym miejscu. Uwielbiał otaczającą go tu aurę i obecne osoby. Nastolatek przymknął powieki, ogrzewając się ciepłem wydobywającym się z kominka. Chłopiec cieszył się ostatnimi chwilami, które spędzi w tym pokoju. Jako prefekt naczelny miał do dyspozycji własną sypialnię, co na pewno ułatwi mu życie w tej szkole. Drugim prefektem została Alice Spellman, Krukonka z ostatniego roku, co nie zdziwiło nikogo, gdyż dziewczyna uznawana była za prymuskę Hogwartu.
Taehyung rozmyślał o dziewczynie, której czarne, proste włosy opadały delikatnie na twarz, o jej rumianych, pełnych piegów policzkach i wąskich ustach. Krukonka definitywnie nie była dla niego; on w drugiej osobie potrzebował czegoś specjalnego, czegoś, co będzie go przyciągać i o czym będzie rozmyślać na nudnych zajęciach transmutacji.
Taehyung szukał wyjątkowego skarbu, nie wiedząc, że ten chował się w ciemnych lochach, gdzie dreszczyk zimna był niezwykle przyjemny, a cisza zmącona tylko odgłosem drewna, powoli dogasającego w kominku, pozwalała na zebranie własnych myśli.
To właśnie w tej chwili robił drobny chłopiec, siedzący w wielkim, ciemnozielonym fotelu, z białym, przymilającym się kotkiem na kolanach. Jeongguk drapał malutką Winnie za uszkiem, nie zaszczycając jej przy tym spojrzeniem. Jego myśli rozbiegły się gdzieś, a on bezowocnie próbował je dogonić. Nikt nie był pewien, czym do końca zaobserwowany był — w głowach wszystkich — roztrzepany nastolatek.
Taehyung wstał, poprawił czarne spodnie i wygładził dłonią niechlujnie założoną koszule. Burgundowy, wysiedziany fotel przyjął swą dawną formę, gdy chłopiec ruszył w stronę wyjścia, którego w dalszym ciągu strzegła Gruba Dama. O dwudziestej pierwszej miał się spotkać ze swoimi przyjaciółmi nad jeziorem i wyszaleć, nim nowy rok szkolny rozpocznie się na dobre. Przez wysokie, strzeliste okna zdołał dojrzeć, że na zewnątrz mrok okrył cale niebo, co wprawiło go w dobry nastrój.
Była dwudziesta czternaście, co zauważył na tarczy swego zegarka. Szybki spacer po błoniach szkolnych na pewno dobrze mu zrobi, a może przy okazji wyciszy się po pełnej emocji podróży, pomyślał.
Z takim samym zamiarem wspinało się po zaciemnionych schodach dwóch Ślizgonów. Yoongi siłą wyciągnął Jeongguka z pokoju wspólnego. Drobniejszy chłopiec sam nie do końca wiedział, o co chodziło jego przyjacielowi, ale mus to mus, nigdy nie potrafił mu odmawiać. Przemierzali teraz szkolne korytarze, które pokryte były grobową ciszą, jak makiem zasiał.
Taehyung wyszedł na zewnątrz szkoły i w oddali zobaczył kocyk, dookoła którego w powietrzu unosiły się malutkie świeczki. Z drzewa, pod którym zostało wszystko ułożone, zlatywały złociste gwiazdki, a przynajmniej tak mu się wydawało, gdyż wzrok mógł go mylić z tej odległości. Mimowolnie uśmiechnął się na tę scenerię, wszak z pewnością ktoś, kto to stworzył, musiał być niesłychanym romantykiem. Wzruszył leciutko ramionami, ostatni raz obrzucił spojrzeniem koc i ruszył dalej.
Dwóch chłopców minęło drzwi do wielkiej sali, zawitają w niej jutrzejszego dnia na śniadanie; i nim opuścili budynek, Yoongi obrócił przyjaciela w swoją stronę.
— Okej, Ggukie — zaczął ciepło, układając dłonie na malutkich ramionach chłopca. — Ufasz mi, prawda?
Jeongguk skinął głową z entuzjazmem, robiąc obrażoną minkę. Co to w ogóle było za pytanie, oburzył się w myślach.
— To dobrze. Teraz musisz mi bardzo, bardzo mocno zaufać i zamknąć oczka. Tylko... — dodał od razu, widząc, jak Ślizgon otwiera swe piękne usteczka, by dodać dwa grosze od siebie. — proszę mi nic nie mówić, dopóki nie dojdziemy na miejsce.
Jeongguk powoli przymknął powieki, pozwalając, by jego przyjaciel chwycił go delikatnie za dłoń. Uczeń domu Salazara niezwykle uwielbiał motyli dotyk swego kompana na ciele. Zawsze powodowało to delikatne rumieńce na jego buźce.
Ruszyli powoli, Yoongi dumnie dzierżąc dłoń Gguka w swojej, uważając, by maluch przypadkiem nie wpadł na nic po drodze. W oddali zobaczył przygotowane przez siebie miejsce, wiec machnął różdżką, a delikatna muzyka rozbrzmiała dookoła koca.
Taehyung obrócił się od razu, gdy tylko dźwięki muzyki dotarły do jego uszów. Wszechobecna ciemność nie pozwalała mu dojrzeć twarzy dwóch postaci, które zbliżały się do pięknie przystrojonego miejsca.
Wiec to jest ta szczęściara, pomyślał i zobaczył, że nad jeziorem są już prawie wszyscy jego przyjaciele. Baekhyun bawił się swoją różdżką, wyczarowując malutkie płomyki, które oświetlały twarzyczkę siedzącej obok Penelopy, Krukonki z szóstego roku, kręcącej się obok starszego chłopca. Jak do tej pory — bezowocnie.
Jimin z Seokjinem rozkładali przygotowany koc i śmiali się z żartów rzucanych przez wyższego chłopca. Kim Seokjin znany był ze swego poczucia humoru, którym nie omieszkał się podzielić nawet z nauczycielami. Mimo wszystko chłopiec nie był takim aniołkiem, za którego brali go ludzie, o czym zdołał się przekonać drobny Ślizgon, który nadal z zamkniętymi oczami czekał na pozwolenie od Yoongiego.
Wyższy chłopiec wziął głęboki oddech, podniósł przygotowaną paczkę, ostatni raz omiótł miejsce spojrzeniem i stanął prosto przed Jeonggukiem.
— ...oongi — wymamrotał cichutko Ggukie, a pierwsza część imienia chłopca zniknęła gdzieś miedzy jego palcami.— Mogę już? Pięknie proszę!
— Och, dzieciaku — rzucił szybko Min i ostatni raz westchnął. Chciał, by wszytko było perfekcyjne, a teraz, gdy już tak niewiele dzieliło go od celu, nie mógł się zebrać w sobie. — Otwórz oczka, śliczny.
Jeongguk podniósł swe powieki, ukazując światu piękno swych brązowych tęczówek, w których kryło się więcej niż trzy miliony gwiazd. Z jego ust wyrwał się krotki krzyk zdziwienia, zanim zdołał je zasłonić. Jego oczy świeciły się blaskiem wszystkich świec i gwiazdek, co powodowało szybciutkie bicie serduszka Yoongiego. Min tylko czekał, aż chłopiec przetrawi wszystko i będzie gotowy.
— Jeju, Yoongi — krzyknął, rzucając się na jego szyje. — Jak ty... Kiedy to... To jest takie piękne!
— Zrobiłem to, kiedy siedziałeś zamyślony w pokoju wspólnym. Poprosiłem Rosalię, by miała na ciebie oko, ale nawet nie musiała się wysilać, mały — wyjaśnił. Rosalia Wolf to Ślizgonka z szóstego roku. Jeongguk zawsze komplementował jej blond włosy, które w tym roku zdecydowała się ściąć do bródki. — I przy okazji — dodał, wyswobadzając się z uścisku Jeona. — Wszystkiego najlepszego, piękny!
A Jeongguk nie mógł zrobić nic innego, niż rzucić się na niego znów, wplątując swe malutkie ciało w to większe, dopasowując się do bicia serca Mina, co było dość ciężkie, gdyż biło z niebywałą szybkością.
Taehyung leżał na brzuchu, otoczony ludźmi, których cenił w swoim życiu, zajadając się pysznym, ciepłym jabłecznikiem, na który miał ochotę od chwili, gdy ujrzał podobny w przedziale Jeona. Mimowolnie zaczął się zastanawiać, co teraz robi drobny Ślizgon. Tak, Taehyung nie był ślepcem. Potrafił docenić urodę Jeona, co nie znaczy, że musiał doceniać ja głośno. Wielkie, dość ładne oczka nastolatka nie powstrzymywały go przed rzucaniem wyzwisk w jego stronę.
Chłopiec odgonił niepotrzebne myśli od siebie i wdał się w rozmowę ze swoimi przyjaciółmi. Takie wieczory cenił najbardziej, a to, że jutro zaczynała się szkoła, wcale mu nie poprawiało humoru.
Grupka znajomych zajadała się fasolkami, które zmieniały osoby w różne przedmioty czy postacie. Jimin zjadł fasolkę, która sprawiła, że brzmiał jak pociąg; z jego uszów wydostała się nawet chmara białego dymu, a Baekhyun tą, co przemieniła go w lwa.
Dochodziła dwudziesta trzecia trzydzieści, gdy grupka postanowiła się zebrać. Za pomocą różdżek posprzątali wszystko i wciąż rozbawieni ruszyli w stronę zamku. Śmiechy ucichły, gdyż nie chcieli zostać schwytani przez starego Argusa. Chodzą plotki, że brał on udział w Bitwie o Hogwart, ale niewiele uczniów w to wierzy ze względu na jego charakter.
Wspinając się, dojrzeli koc, który Taehyung mijał już wcześniej. Teraz dzięki niewielkiej odległości mógł jednak dojrzeć kto na nim siedzi. Jimin wymienił z nim rozbawiony wzrok, kiedy ujrzeli Jeongguka z przymkniętymi powiekami na kolanach Yoongiego, który cicho szeptał coś do jego ucha. Chłopcy oparci byli o drzewo, mniej świec unosiło się dookoła nich, a muzyka była cichsza, prawie niesłyszalna.
Taehyung dojrzał bukiet niezapominajek, który spoczywał obok dwóch chłopców. Zmądrzył brwi i dłonią powstrzymał Seokjina, który już kierował się w stronę koca dwóch Ślizgonów. Wszyscy spojrzeli na niego z pewnym zainteresowaniem, na co ten wzruszył lekko ramionami i powiedział:
— Nie wdawajmy się teraz w kłótnie, nie mam ochoty na szlaban. Najwyżej ich zgarnie stary Filch.
Kim ostatni raz spojrzał na nich przez ramie, zastanawiając się, czy drobny chłopiec zna znaczenie tych kwiatów. Och, czyżby nasz mały Ślizgon...
— No Min — szepnął, uśmiechając się ironicznie. — Tego chcesz od swojego słodkiego chłopca?
W głowie Kim Taehyung zrodziła się myśl, która na pewno nie przyniesie niczego dobrego. To wszystko przez te nieszczęśliwe niezapominajki.
- niezapominajka, wręczenie jej to podarowanie komuś miejsca w swoim życiu; pragnienie stworzenia związku ----
cześć!! długo się nie widzieliśmy, za co naprawdę chciałabym przeprosić):
mam nadzieję, że tak dłuugi rozdział wam to wynagrodzi.
trzymajcie się, pijcie dużo wody i, mimo kończących się niedługo wakacji, mam nadzieje, że zobaczymy się niedługo!!
(troszkę przysięgam?)wasza kingusia
ps. jutro (może dzis??) poprawie dwa poprzednie rozdziały!!
CZYTASZ
o chłopcach, których pochłonęło niebo | taekook
Fanficnieśmiały ślizgon pokochał zarozumiałego gryfona. taekook;hogwart'au top!¡tae bts, exo, wanna one, knk; hogwart'au ©rotacyzm|2019