Oleg uśmiechnął się lekko pod nosem.
— I jak pierwsze wrażenia? — zapytał po chwili zamyślenia.
— Było super! Na prawdę, nie sądziłem, że to jest takie przyjemne. Jeszcze kilka miesięcy temu pewnie nie byłbym w stanie robić takich rzeczy.
Starzec zaśmiał się.
— Tak jak mówiłem. Dojrzałeś do tego — rzekł i przestawił garnek z ziołami. W naczyniu bulgotała ciemnozielona ciecz.
— Co to znaczy? — zaciekawił się Surgo. — Dlaczego dopiero niedawno powiedziałeś mi o takich rzeczach, a kiedyś trzymałeś to w tajemnicy.
Oleg spojrzał troskliwie na chłopaka, jakby spodziewał się tego pytania. Splótł ręce na klatce, oparł się o kredens, wyglądający jakby miał się zaraz rozlecieć, i zwrócił się do młodzieńca:
— Ponieważ, gdybyś wcześniej wyruszył plądrować, szybko by cię złapano i publicznie stracono.
Surgo oparł się na rękach i zacząć obserwować obojętnym wzrokiem zamyślenia, jego kiwające w powietrzu nogi.
— A czy tata, to widzi? — zapytał po chwili zawahania.
— Wierzę, że słyszy o twoich dokonaniach i prawdopodobnie niebawem cię odnajdzie.
— Nie boisz się papo? — Zadał to pytanie szybko, jakby przygotowywał się do niego wcześniej. — Nie boisz się, że ja również przepadnę?
— Ha! Czego się tu bać? Widziałeś jak śmigasz? Nikt cię nigdy nie złapie! — zaśmiał się starzec. Chłopcu to nie pomogło.
— Ale poważnie. Co jeśli ja również zniknę?
Oleg nie przestał się uśmiechać. Podszedł do podopiecznego, przykląkł przy nim, oparł mu swoją rękę na ramieniu i spojrzał w jego czarne oczy.
— Nie znikniesz. Nauczyłeś się tylu rzeczy znacznie szybciej niż twoi poprzednicy. Drzemie w tobie ogromny potencjał Surgo.
Chłopiec uniósł kąciki ust. Starzec poklepał go i wrócił do gorącej palety.
— Czemu tak o nich mówisz? — zapytał, gdy tamten przewracał zioła w garnku.
— O kim? — zaciekawił się Oleg.
— O Mayi, Lobercie i Tadionie. ,,Poprzednicy". Przecież ich również wychowywałeś. Byłeś dla nich jak ojciec.
— Ich ojcem był Kson. Ja ich tylko przygotowywałem. — Zmienił ton na lekko przygnębiający. Dało się wyczuć, że pytanie Surgo zabolało starca.
— Do czego? Do śmierci? — Chłopiec wpatrywał się w papę z wyrzutami.
— Oni nie umarli Surgo. — Powiedział lekko Oleg odwracając się plecami do gorejącej palety. Za oknem zapadł już całkowity zmrok. Kurz w chacie opadł, a ciepło pieca ogrzewało każdy kąt pomieszczenia. Języki ognia ze świec migotały radośnie, jakby tańczyły.
— To gdzie są? — powiedział głośno młodzieniec z oburzeniem. Wzrok Olega powędrował po ścianach obojętnie.
— Nie wiem — odparł cicho, jakby w strachu, że ktoś podsłuchuje. Potem nikt nie odważył się już niczego powiedzieć. Surgo przyglądał się skaczącym cieniom na ścianach, a Oleg wrócił do parzenia jego dziwnych wywarów. Minuty leciały szybko, a oni, choć po wyprawie, nie zamienili ze sobą więcej słowa. Zastanawiali się, co będzie dalej. A co jeśli oni nie żyją? — Starca dopadały teraz wątpliwości. Wiele razy zadawał sobie to pytanie i dalej do końca nie mógł uwierzyć, że mógłby więcej nie zobaczyć tych dzieci, które teraz byłyby już dorosłe. Wiódł życie pustelnika, więc informacje z Sudanu nie dochodziły do niego. Wszystkiego dowiadywał się od Surgo, który wciąż powtarzał, że Maya, Lobert i Tadion nie żyją. Że każdy o tym wie i o tym mówi. Wszyscy zostali wytropieni przez jednego łowce głów. Ale Oleg nie mógł w to uwierzyć. Nie mógł pojąć jak takie pełne wigoru dzieci mogły stracić życie. Wiedział, że to raczej jego ,,ojcowska" nadzieja nigdy nie pozwoli mu to przyjąć za prawdę i nie opuści go ona aż do śmierci.
CZYTASZ
Pogoń (zawieszone)
Fantasy,, Upadli bogowie przybiorą ludzką formę, a ich jedyną szansą na przeżycie będzie próba przetrwania w tym co sami stworzyli. I niech się strzegą ręki bożych, gdyż ta nad nimi ciążyć będzie. "(11. 25. Księga Pogromu) Surgo jest synem upadłego boga ch...