; 3

57 6 0
                                    

dzwonek przy drewnianych drzwiach rozdzwonił się nad jego głową. stoliki przy oknie zajmowali studenci, czytając przed zajęciami ostatnie notatki i próbując rozbudzić umysł kubkiem kawy, która zawsze była traktowana jako ten zbawienny napój ludzi nie mających możliwości porządnego wyspania się.

chłopak stał, jak zawsze, w swoim stałym miejscu, przecierając niskie filiżanki białą ściereczką. miał dziś na sobie bordową koszulę, przy której kilka górnych guzików zostało niedbale niedopiętych. starannie wyprasowany, odchylony materiał wyglądał niemal nieprzyzwoicie, zapraszająco, choć prawdopodobnie chłopakowi zależało jedynie na wygodzie. wystarczyło zsunąć spojrzenie odrobinę niżej, by uchwycić wzrokiem mleczną skórę, delikatne obojczyki. jeszcze niżej, podwinięte rękawy koszuli, nadgarstki, i drobne dłonie.

usiadł na wysokim stołku, dokładnie naprzeciwko młodego baristy, splatając palce na blacie. chłopak spojrzał na niego i odsunął się w stronę ekspresu, wciskając ścierkę za cienki pasek fartucha, który miał przewiązany na biodrach.

— co podać?

jego głos był cichy, z lekką chrypką, jakby jego właściciel nie spał zbyt dobrze. i teraz zauważył, że pod oczami obramowanymi niemożliwie długimi rzęsami widniały niewyraźne, sine ślady, świadczące o niewystarczającej ilości snu. Liam złożył swoje zamówienie, które za każdym razem wyglądało dokładnie tak samo — czarne espresso bez cukru i mleka, którego smaku nie znosił. chłopak bez słowa postawił przed nim parującą filiżankę i machinalnie poprawił brązowe kosmyki, które obsuwały mu się na czoło. czasem były ułożone bardzo dokładnie i błyszczały od lakieru, jednak dzisiaj pozostawił je naturalnie zmierzwione. Liam zdziwił się, że dostrzegł tak drobny detal w wyglądzie kogoś, kto był mu obcy. zwykle nie zawracał sobie głowy podobnymi bzdurami, gdy mijał bezimiennych ludzi na zatłoczonych ulicach.

Liam otoczył naczynie palcami i przez kilka minut przyglądał się, jak chłopak swobodnie porusza się pośród małej przestrzeni, i od czasu do czasu odbiera zamówienia od młodych ludzi, którzy wyglądali na równie zmęczonych. zdawał się nie zwracać najmniejszej uwagi na jego obecność, więc kiedy się odezwał, Liam drgnął, zaskoczony.

— masz farbę na twarzy.

nie przestawał wycierać blatu wilgotną gąbką, jakby prowadzili rozmowę od zawsze.

— przychodzę tutaj niemal codziennie i jeszcze nigdy nie powiedziałeś do mnie niczego, prócz pytania o moje zamówienie, a teraz mówisz mi, że mam farbę na twarz?

chłopak prosto skinął głową, patrząc na niego obojętnie.

— tak — przytaknął zwyczajnie, nic nie robiąc sobie z jego zdziwionej miny. — pomyślałem, że chciałbyś wiedzieć. mogę dać ci serwetkę, jeśli chcesz to wytrzeć, ale sądzę, że już zaschła.

— nie, nie trzeba — odpowiedział z zawahaniem, a on jedynie wzruszył ramionami, nie przerywając swojego zajęcia. po raz pierwszy odezwał się do niego z własnej woli, w dodatku z tak trywialną uwagą, a Liam jeszcze nigdy nie pragnął tak bardzo podtrzymać tej wątłej namiastki rozmowy, jak w tamtej właśnie chwili. postanowił mocno uchwycić się banału, choćby miało to wypaść pospolicie i sztampowo. — zauważyłem, że prawie w ogóle się nie odzywasz. nie lubisz ludzi?

— lubię ludzi, ale wolę milczeć w ich obecności.

— dlaczego?

ponownie wzruszył ramionami, jakby to było nieistotne i tak naprawdę nie warte drążenia, ale Liam chciał się dowiedzieć.

— słowa są źródłem nieporozumień, niezrozumianych aluzji, bezsensownych kłótni.dlatego ich unikam. cisza jest bezpieczna.

Liam przyglądał się cieniom, które rzęsy rzucały na jego blade policzki. widział, że mu się przygląda, ale nie powiedział nic, jedynie jego usta ledwo zauważalnie drgnęły. nie uśmiechnął się jednak.

— jak masz na imię?

pytanie, które tak bardzo chciał mu zadać samoistnie opuściło jego usta i na chwilę zawisło w przestrzeni pomiędzy nimi. pomieszało się z aromatem kawy, karmelu i spienionej śmietanki.

cisza trwała odrobinę za długo i myślał już, że zwyczajnie go zignoruje, tak, jak robił to przez ostatnich kilka tygodni, gdy przychodził tutaj tylko po to, by patrzeć. ale odpowiedział.

— Theo.

przez chwilę patrzyli sobie w oczy, a Liam po raz pierwszy nie miał ochoty ich namalować, a pozwolił sobie zatopić się w ciepłym odcieniu brązu.

heart on your hand | l.pOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz