Cześć wszystkim!
Przed Wami druga część Układu Antytetycznego! Z małym poślizgiem, ale jednak.
Na dniach również Uno będzie szedł do druku i już niebawem wszystkie szczegóły będzie można poznać na bucketbook.pl!
Enjoy!
~~~~
Cieszyłem się, że niedzielę miałem całkiem wolną od wszelkich zajęć, za to poniedziałek był moją osobistą katorgą. Miałem dwie grupy i dwa zajęcia indywidualne, przy czym musiałem przyznać sam przed sobą, że bynajmniej nie były to moje ulubione grupy. Nie znaczy to, że się nie starałem, ale mimo wszystko poniedziałek źle działał na mnie i na nich, bo żadne z nas nie potrafiło się do końca skupić. Dużo lepiej współpraca szła nam w środy, gdy mieliśmy drugie wspólne zajęcia, ale to też nie był szczyt moich marzeń. Ot, nie zgraliśmy się do końca. Nie łudźmy się, nawet najlepszy nauczyciel nie będzie uwielbiał wszystkich swoich uczniów i skakał pod niebo na ich widok. Smutne, ale prawdziwe.
Wstałem koło ósmej rano i poszedłem zaparzyć kawę. Uwielbiałem leniwe poranki, kiedy w tle leciała muzyka, a ja miałem chwilę dla siebie, żeby poczytać książkę i wypić w spokoju mój ulubiony, życiodajny płyn. Bez kawy nie funkcjonowałem. Wcale. Jedni palą, inni obgryzają paznokcie, a ja piję kawę. Wiem, że nie jest to zdrowe, ale tym będę się martwił później. Póki co, niespiesznie rozpoczynałem dzień na nowo. Dopiero tu mogłem to robić. Przed przeprowadzką zawsze gdzieś biegłem, coś robiłem, gdzieś musiałem być. Teraz zacząłem doceniać spokój, jaki mam i przywarł on do mnie, jakbyśmy od zawsze byli nierozerwalni. Ja i mój spokój, ja i moja kawa, ja i moja muzyka, ja i moje niemyślenie. Tyle nowych ja odkryłem ostatnimi czasy.
Niestety, leniwe poranki zazwyczaj bardzo szybko zmieniały się w ruchliwe dni i wiecznie zajęte wieczory. Do szkoły przychodziłem zazwyczaj godzinę przed zajęciami, żeby upewnić się czy wszystko mam i nadrobić to, czego nie miałem przygotowane. Dodatkowo zawsze znalazło się coś do zrobienia, prace do sprawdzenia, karty pracy skserowania i oczywiście kawa do wypicia. Był ten moment, w którym uczniowie zaczynali się powoli schodzić i człowiek musiał zacząć uchodzić za porządnego człowieka, a do tego wydawać się produktywny. Na boku, gdy nikt nie widział, wzdychałem ciężko i do sali wchodziłem z uśmiechem, rozmawiając z uczniami pojawiającymi się po kolei. To nie jest tak, że tego nie lubiłem, ale jednak nie było to moją wielką pasją. Praca nauczyciela nie jest prosta. Bardzo często też nie jest nawet przyjemna. Tak jednak wybrałem i nie mogłem narzekać. Szczególnie pracując w szkołach językowych. Tylko czasem, gdy próbowałem o tym myśleć, wszystko blakło nagle. Dlatego też nie myślałem. Przynajmniej o tym.
Starałem się powtarzać sobie to, co w dniu wyboru studiów – tak będzie lepiej. Stabilna praca, możliwy rozwój, ciekawe godziny. Czego chcieć więcej? Przecież to wystarczy. A przynajmniej powinno. Nie miałem więc zamiaru narzekać. Nie na głos. Poza tym lubiłem pracę z ludźmi, a wynagrodzenie było wystarczające.
W wieku dwudziestu czterech lat osiągnąłem szczyt. Byłem lektorem w szkole językowej, miałem akurat tyle pieniędzy, ile potrzebowałem i ułożyłem sobie wszystko na nowo. Nieco prowizorycznie, ale zaczynałem się przyzwyczajać. Chciałem patrzeć na to w ten sposób i nie dopuszczać do siebie myśli, że chyba jednak bardziej dotarłem do ściany, która rozrosła się na około i zaczęła przysuwać się niebezpiecznie blisko. Nie miałem drogi odwrotu ani drogi na przód. Osiągnąłem wszystko, co mogłem. Pozostało mi się cieszyć.
CZYTASZ
Układ antytetyczny
RomanceRemik jest wszystkim, czego Julek nie trawi, nie znosi i nie chce w swoim życiu. Jest niebezpiecznym chaosem, lekkomyślnością i uporem aż do przesady. Jest też zdecydowanie wspomnieniem tego, czego główny bohater pamiętać nie chce, nie wspominając j...