9. Kiedy się wzajemnie podjudzamy

37 5 0
                                    


Cześć Kochani!


Ja już przestaję liczyć na to, że wyrobię się ze wszystkim na czas. U mnie życie zmienia się jak w kalejdoskopie, ale staram się pisać chociażby w miarę na bieżąco. Przed Wami kolejny rozdział Układu.

Enjoy!

~~~~~~~




Niestety kiedyś trzeba było wstać, ale żaden z nas nie przejawiał do tego wybitnej chęci. Wyślizgnąłem się z niego, sięgając od razu po chusteczki. Siedziałem jeszcze przez chwilę obok podziwiając go. Czy tego chciałem czy nie, musiałem przyznać, że jest co podziwiać. Naprawdę był dobrze zbudowany.

– Zrób zdjęcie – mruknął złośliwie, chociaż wiedziałem, że za tą fasadą kryje się zażenowanie.

– Nie kuś, bo naprawdę je zrobię. – Uśmiechnąłem się półgębkiem.

– Do dzieła. – wyprężył się bardziej i uśmiechnął wyzywająco, więc autentycznie sięgnąłem po telefon i zrobiłem mu kilka zdjęć. – Pokaż, muszę ocenić czy się do czegoś nadają.

– Będę miał czym cię szantażować. – Wyszczerzyłem się do niego i pokazałem mu zrobione akty, ale na wszelki wypadek nie pozwoliłem mu wziąć mojego telefonu do ręki. Chciałem zatrzymać te zdjęcia.

– No, no. Masz oko. Człowiek wielu talentów, powinieneś pomyśleć o fotografii – odparł z uznaniem, kompletnie pomijając mój wcześniejszy komentarz.

– Dziękuję, postoję. Może najpierw zabiorę się poważnie do śpiewania, co? – Spojrzałem na niego kpiąco.

– Co? – Usiadł i spojrzał na mnie z rosnącym w zatrważającym tempie uśmiechem. – Serio? Zrobisz to?

– Może. Znaczy ja tylko mówię o śpiewaniu, nic więcej. Chcę pochodzić na karaoke, trochę odświeżyć sobie jakieś kawałki. Nic szczególnego – pospieszyłem z wyjaśnieniem.

– Jasne, jasne. Od czegoś trzeba zacząć. To jest krok w dobrą stronę. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej, o ile było to możliwe i patrzył się na mnie, jak na wymarzony gwiazdkowy prezent, co zaczęło mnie delikatnie przerażać. Ostatecznie westchnął i z niezmiennym uśmiechem wstał, przeciągając się, po czym spojrzał na mnie wyczekująco.

– Ach, no tak. Chodź pod prysznic, przyda nam się – powiedziałem przepraszająco i zakręciłem się nieco bezradnie w około, nie bardzo wiedząc, czego tak naprawdę szukam. W końcu przypomniałem sobie, co by mu się przydało. Ręcznik! No przecież, że tak...

Dość niezgrabnie podszedłem do jednej z szał i wyciągnąłem dwa czyste ręczniki, podając mu jeden z nich i wskazując ruchem głowy na łazienkę. Bez pytania poszedłem za nim. Skoro i tak widzieliśmy już wszystko, po co teraz mielibyśmy się krępować? Tym bardziej, że posiadałem dość dużą kabinę prysznicową. Remi zdawał nie przejmować tym kompletnie, więc tylko utwierdziło mnie to w przekonaniu, że wspólny prysznic był dobrym pomysłem. Rzeczywiście był. Nie dość, że jeszcze jakąś chwilę mogłem oglądać jego nagie ciało, prężące się przyjemnie, to jeszcze wciąż mogłem dotykać go, jak tylko chciałem.

Stanąłem za nim i przysunąłem się blisko, owijając ręce wokół jego talii i składając kilka pocałunków na mokrej rozgrzanej skórze, zakreślając ścieżkę od karku do obojczyka. Czuć jak drży pod moim dotykiem... Przyjemne uczucie. Naprawdę przyjemne. Chciałem myśleć, że był na mojej łasce i niełasce, jednak dobrze wiedziałem, że wystarczy by się odwrócił, a jego spojrzenie będzie miało mnie we władaniu. Niebezpieczna mieszanka. Ten mały chochlik wkradł się niepostrzeżenie w moje łaski, zyskując ten specyficzny rodzaj władzy, którego nigdy nie chciałem mu dawać. Co gorsza, zdawał sobie z tego sprawę i wyraźnie się tym cieszył, nie mniej jednak ulegając i moim zachciankom. Ekscytujące połączenie, nawet mimo, wydawałoby się wielkiego, znaku nad naszymi głowami krzyczącemu zawzięcie uwaga.

Układ antytetycznyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz