Rozdział 17: Droga do piekła

438 23 2
                                    

Emisja się skończyła. W pomieszczeniu w którym skryli się stalkerzy panował zaduch. Nie dało się oddychać.
-Hans obudź się.- Powiedział szeptem Lis szarpiąc Hansa za ramie.
-Co się dzieje?- Ziewając zapytał Hans.
-Ruszamy w drogę
Hans zaczął kaszleć.
-Dusze się.
-Czujesz się lepiej?
-Dużo. Tylko czyje że zaraz się porzygam jak nie wezmę oddechu świeżego powierza.
-Poczekaj sprawdzę czy na zewnątrz śnic się nie czai.
Lis podszedł do zabarykadowanego okna. Złapał rękoma za wystające deski i zaczął je wyrywać. Kawałki drewna nie stawiały oporu. Nagle do ciemnego pomieszczenia dostał się oślepiający filar światła. Lis przebadał teren wzrokiem.
-Jest chyba czysto. Poza tym dzisiaj będziemy mieli piękny słoneczny dzień.
Hans siedział pod ścianą patrząc się na popękany sufit.
-Pomóc ci wstać?- Zaproponował Lis.
-Nie sam se poradzę.
-Ja tam wolisz.
Hans powoli się podniósł opierając się ręką o ścianę. Powoli szorował podeszwami wojskowych buciorów w stronę wyjścia. Lis już stał przy drzwiach trzymając za klamkę.
-Gotowy?- Zapytał Lis.
-Gotowy.
Lis otworzył drzwi na oścież. Stalkerzy wyszli z budynku. Przed nimi była piękna nasłonecznioną trawę która kołysała się w szumie wiatru.
-Dziwne.-Powiedział Hans.
-Co takiego?
-Niedawno była emisja a wszystko stoi nienaruszone.
-Widzisz, Zona kieruje się swoimi prawami. Nam ludziom jest ciężko je pojąć. Ale dla nas emisja jest najgorszym co może być. A dla miejscowej flory nie robi to najmniejszego wrażenia. Jedynie wspomaga wzrost. Za to fauna musi się schować. Chociaż i tak się w jakimś stopniu napromieniują.
-Kiedy dotrzemy do Ravenholm?
-Dziś w nocy.
-Nie lepiej poczekać gdzieś do rana?
-Nie chciej wiedzieć co po tym mieście grasuje. Wole już przejść nocą.
-No to w drogę.
Stalkerzy szli nieśpiesznym krokiem.
-Ciekawe z czym nam przyjdzie walczyć. Do jakich mutacji doprowadziło promieniowanie.- Spytał sam siebie Lis.
-A czego się obawiasz?
-Że możemy przez to miasto nie przejść w jednym kawałku.
-Nie lepiej je ominąć?
-Nie. Musimy dotrzeć do Kornsztradu jak najszybciej się da.
-Czemu?
-Wiesz dlaczego teraz w Zonie roi się od wojskowych? Dlatego że są zainteresowani jej złożami które kosztują miliony.
-Jakimi złożami?
-Minerałów, których świat jeszcze nie widział. Można je znaleźć tylko tu. W Zonie.
-A co grasuje po Ravenholm?
-Ghule. Kiedyś dawni stalkerzy, naukowcy, najemnicy. Teraz to zdziczałe stwory które zeżrą wszystko co żywe. Są bardzo szybkie, a ich pazury są jak brzytwy. Bez trudu cię dogonią i rozerwą jak pluszowego misia. Jedyne co możesz wtedy zrobić to stawić im czoła. To są stwory które grasują w dzień i w nocy. Ale w nocy będziemy mieli szansę się prześlizgnąć.
-Boże trzymaj nas w opiece.
-Boga tu nie ma. Jedynie co może cię uratować to szybka i bezbolesna śmierć. Tylko kostucha nas może stąd zabrać.
Stalkerzy przez większość drogi milczeli. Kierowali się prosto do Ravenholm. Szli przed siebie nie zbaczając z kursu. Z każdym krokiem zbliżali się do celu. W końcu dotarli na mokradła.
-Kiedyś tu była normalna droga. Ale trochę pozmieniało.- Powiedział Lis.
-To co robimy?
-Nie spodziewałem się tego. No ale co zrobić? W końcu to Zona.- Zarechotał Lis- Idziemy dalej. Miej broń w pogotowiu. Bezpieczna droga się skończyła.
Lis podniósł kij leżący koło jego brudnego od błota buta. Podszedł do wody, zamącił wodą i wbił kij w muł. Małe stworzonka które dało się dostrzec uciekły na widok kija.
-Ciekawie się zapowiada.- Powiedział zaniepokojonym głosem.
-Co się dzieje?
-Woda będzie dosięgała do piersi. Sądząc po głębokości i tym czymś co uciekło na widok kija to nie będzie spokojna przeprawa.
-Jak zamierzasz przejść?
-Normalnie wejdziemy do wody i przejdziemy. Promieniowania w niej nie ma. Tylko uważaj gdzie stawiasz nogi. Bo możesz je stracić, a i zdejmij plecak i przywiąż do niego swoją Grozę. Będziemy je nieść jak najwyżej by amunicja i inne rzeczy nie zamokły.
Woda była brudna i śmierdząca. Stalkerzy powoli wchodzili do niej. Była koszmarnie zimna. Musieli się zatrzymywać by się oswoić. Gdy Hans i Lis przerzedli dziesięć metrów wtedy zaczęły się trudności. Pod nogami stalkerów plątały się różne rośliny o które prawie się stracili równowagi. Szli niepewnie, modląc się by nie nadepnąć na jakieś stworzenie.
-Kurwa nigdy więcej.- Powiedział Hans.
-Co wymiękasz?- Zażartował Lis.
-Za chwile mi ręce odpadną. Ten plecak nie waży paru gram.
-Nie marudź, już niedaleko.
Stalkerzy zbliżali się do brzegu. Hans wyszedł pierwszy. Położył plecak na ziemi i zaczął wyciskać wodę z ubrań.
-Hans złap mój plecak. Coś mi się zaplątało na nodze. Nie mogę ją ruszyć.- Krzyknął Lis.
Stalker rzucił plecak do przyjaciela a ten pewnie go złapał. Lis pochylił się trochę by sprawdzić co krępuje jego ruchy. Nagle zamarł w bezruchu i spojrzał na Hansa.
-Hans. W twoim plecaku powinien być podwieszany granatnik. Załóż go. Jak zobaczysz to coś wal. Nie patrz na mnie.- Powiedział cichym łamiącym się głosem Lis.
Stalker wyprostował się i sięgnął do pasa. Wyciągnął nóż. Powoli zanurzył rękę w zamiarze podcięcia tego czegoś. Lis jeszcze raz dotknął. W dotyku przypominało macki które nagle się zacisły.
-O kurwa.- Powiedział Lis.
Macka wciągnęła stalkera pod wodę ciągnąc go na środek mokradła. Nagle z wody wynurzyła się ogromna ośmiornica. Miała trzy rzędy zębów które przypominały zęby rekina. Tylko były pięć razy większe. Miało brązowo zgniło zielony kolor. Macki długości auta towarowego.
-Kraken.- Wybełkotał Hans.
Olbrzymia kreatura wciągnęła Lisa z wody trzymając go ze nogę. Stalker wisiał nogami do góry, miotał się próbując się wyswobodzić.
-Hans zastrzel to coś!- Krzyczał Lis.
Hans odbezpieczył Grozę i otworzył ogień. Nie zdejmował palca ze spustu. Pociski na krakenie nie robiły wrażenia.Łuski leciały w błoto. Magazynek pusty. Hans potraktował monstrum z granatnika. Chybił, pocisk przeleciał koło stwora.
-Hans strzelaj jak otworzy paszcze!- Krzyczał Lis.
Stalker załadował kolejny pocisk. I czekał. Nacisnął spust. Odciął mu mackę. Kraken przeraźliwie zawył. Zamachnął macką i uderzył nią Hansa. Ten odleciał na bok. Orając błoto plecami. Lisowi udało się przez ten czas wydobyć granat odłamkowy. Stwór otworzył paszcze by przerobić Lisa na miazgę.
-Zeżryj to!
Granat poleciał wprost do trzewiów bestii. Ta zamknęła paszcze i rozległ się przytłumiony wybuch. Ciało krakena na chwile przybrało jaśniejszego koloru.
-Hans szybciej!-Krzyczał Lis.
Hans szybko wygrzebał się z błota i ładując kolejny pocisku podbiegł na brzeg. Stwór znów otworzył paszcze a z niej ulotnił się czarny, śmierdzący zgniłą padliną dym.
-Hans teraz, strzelaj!
Hans posłał kolejny pocisk. Tym razem trafił do paszczy. Stwór eksplodował wyrzucając z siebie szczątki niestrawionych ryb i nieszczęśników którzy wpadli w jego sidła. Lis wpadł do wody, a Hans padł na ziemię ze zmęczenia. Stalker wyszedł z wody i podszedł do towarzysza.
-Wstawaj. Idziemy dalej, niedługo się ściemni a my jesteśmy daleko od Ravenholm.
Lis podał Hansowi rękę by pomóc mu wstać. Stalkerzy zabrali ekwipunek i ruszyli pewnym krokiem dalej. Dalsza część drogi była bezpieczna. Gdy zapadła noc i pojawiła się gęsta mgła stalkerzy dotarli do celu. Ujrzeli przedmieścia Ravenholm. Przy drodze była duża zielona tablica i biały napis. WITAMY W RAVENHOLM. Stalkerzy stali w ciszy nasłuchując szumu wiatru. Nagle od strony miasta dało się usłyszeć przeraźliwy krzyk.
-Ravenholm. Jak to mówią inni. Piekło na ziemi. Miasto samego diabła.- Powiedział Lis spokojnym głosem.
Hans stał w ciszy patrząc się w stronę miasta.
-Hans.-kontynuował.- To jest ostatnia szansa by się wycofać. Jak tam wyjdziemy nie będzie już odwrotu. Możemy nie przeżyć. Możesz wrócić przyłączyć się do jakieś grupy stalkerów i zapomnieć, że w ogóle się znaliśmy. Nie obiecuje ci że tym razem cię uratuje. Mogę nawet nie ruszyć na pomoc.
-Idę z tobą. Bedę ci towarzyszył do końca.
-A więc chodźmy.
Stalkerzy powoli sunęli w kierunku miasta.
-A więc Hans. Witaj w piekle.

S.T.A.L.K.E.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz