Rozdział 16: Ratowanie życia

387 21 6
                                    

Na zewnątrz panował huragan. Istne piekło. Lis siedział zdyszany, oparty o ścianę. Hans dalej leżał nieprzytomny. W pomieszczeniu panowała ciemność. Było cicho. Za cicho. Lis wygrzebał z kieszeni płaszcza zapalniczkę. Mały płomyk światła pokazał mu niewiele. Ale lepsze to niż nic. Lis się podniósł i rozejrzał po pomieszczeniu. Nikogo oprócz stalkerów nie było. Wszędzie walały się rozwalone stoliki,krzesła. Okna były zabarykadowane deskami. Stalker przeszedł się po pomieszczeniu szukając czegoś przydatnego. Pod stertą śmieci znalazł lekko zadrapaną latarkę. Sprawdził czy działa. Nagle na suficie pojawiła się blada smuga światła. Lis zgasił zapalniczkę i schował ją do płaszcza. W pomieszczeniu było przeraźliwie zimno. Stalker uznawszy że jest bezpieczny zaczął łamać i zbierać drewno i układał w stosik niedaleko Hansa. Po dwudziestu minutach ogień ogniska oświetlał całe pomieszczenie. Lis zaczął badać Hansa wzrokiem. Wziął plecak i wygrzebał z niego resztki leków i ziół. Podgrzał wodę w metalowym termosie i zrobił z ziół herbatę.
-Hans obudź się.-Powiedział Lis
-Co się dzieje? Gdzie ja jestem?
-Spokojnie jesteśmy bezpieczni. Masz tu herbatę i tabletki. Popi je i wypij całą herbatę.
-Herbatę?
-Herbatą tego nazwać nie można. Jest to specjalna mieszanka ziół pomagająca pobudzić organizm do walki z promieniowaniem.
-Wyjdę z tego?
-Jak naszprycouje ciebie lekami, wódką i strzykawkami? Jest duża szansa że wyjdziesz.
-Dziękuje ci.
-Nie ma za co odpoczywaj. Ja się tobą zajmę.
-Pomóż mi się położyć bliżej ogniska. Zimno mi.
Lis usiadł po turecku na ziemi. Porozkładał koło siebie całą zawartość swojego plecaka. Podniósł metalową skrzyneczkę wielkości piórnika. Otworzył ją, przed oczami ukazały mu się strzykawki, tabletki w najróżniejszych kolorach oraz ręcznie skręcane fajki. Stalker odwiązał sobie kawałek mokrego od potu bandaża odsłaniając usta. Włożył fajkę do ust od razu poszukując zapalniczki w płaszczu. Przyłożył płonień do skręconego tytoniu. Pociągnął i przytrzymał. Wypościł. Chmura dymu ulotniła się z jego ust i poszybowała w górę.
-Hans chcesz szluga?
Hans otworzył oczy i popatrzył się na Lisa.
-A daj jednego.
-Trzymaj-Lis podał Hansowi fajkę i zapalniczkę.
-To ty palisz?- Spytał się Hans.
-W zonie palą wszyscy. Ja tylko okazyjnie. Źle wpływa to na kondycje. Gdybym palił jak świętej pamięci Leb to na pewno bym tu z tobą nie dobiegł.
Hans zaciągając się mocno się skrzywił.
-Mocne.-Powiedział Hans.
-W Zonie tylko są takie. Poza tym tu mało kto nie pali. Dobra trzeba się za ciebie wziąść. Musimy jak najszybciej postawić cię na nogi. Jeszcze w ten dzień.
-Myślisz że ci się to uda?
-Zawartość tych tabletek i strzykawek nie pochodzi z apteki. Jest to wyrób Leba. Nauczył mnie co nie co, ale nie zrobię w stu procentach tak dobrych jak on.
Lis wyrzucił końcówkę papierosa do ogniska.
-Dobra bierzemy się do roboty. Leż spokojnie.
Stalker nieśpiesznie wstrzykiwał zawartości strzykawek w swojego przyjaciela. Wybierał kluczowe miejsca na jego ciele. Ramie,udo,szyja.
-Ciekawe.-Powiedział Lis.
-Co takiego?
-Czy dostaniesz od brudnych igieł zapalenia wątroby typu B lub C.
-Co kurwa?!
-Żartuje. Igły są czyste jak łza-Śmiejąc się powiedział Lis.
-Dobra gotowe. Tera tylko czekać aż leki zaczną działać. Dodał Lis.
Stalker odszedł od Hansa i usiadł po drugiej stronie ogniska. Otwierając skórzany dzienniczek.
-Co to?- Spytał Hans.
-Dziennik Leba.
-Co w nim jest?
-Wszystko co Leb robił, wymyślił nawet coś podobnego do poematów pisał.
-W ogóle kim tak dokładnie był Lebiedjew?
-Leb miał rodzinę,przyjaciół, którzy by go nigdy nie opuścili. Był złotą rączką od wszystkiego. Rośliny, broń, sprzęt, maszyny. To wszystko miał w małym palcu. Bardzo dużo wiedział o informatyce,technice,chemii i fizyce. Był drugą jeszcze lepszą wersją Einsteina. Był cudownym człowiekiem. Zawsze umiał znaleźć wyjście z sytuacji.
-Mogę zobaczyć dziennik?
-Pewnie.
Lis podał otwarty dziennik Hansowi.
-Poczytaj sobie. Ja przez ten czas pochowam rzeczy.
Hans przewracał kartki podziwiając geniusz Leba. Nagle natrafił na stone która go zaciekawiła. Opowiadała o przyjściu Leba do Zony.

Czujesz? Tą atmosferę niebezpiecznego, nowego świata? Piękną Zone która czeka by ją poznać od nowa? Ja to czuje więc muszę iść...iść żeby znaleźć...znaleźć to czego zawsze szukałem....Czy to miłość...Nie na pewno nie może głód przygody....Może tak...ale nie wiem...Wiem że muszę iść...iść przed siebie i się nie odwracać...Zapomnieć o przeszłości...Teraz liczy się tylko dziś...Bo nie wiem czy do jutra przeżyje w tym napromieniowanym świecie...Tak muszę iść szkoda czasu...Nie...Nie mogę zostawić rodziny...Znajomych...Ale muszę....Więc idę...Nie wiem gdzie idę...Gdzie zmierzam...Po prostu idę...Zapomnieć muszę o wszystkim co mnie spotkało...spotkało w przeszłości...Tak liczy się dziś...Ciesz się dzisiejszym dniem przyjacielu bo kolejny może nie nadejść.

Hans patrzył się jeszcze chwile na tekst po czym zamknął dziennik i oddał Lisowi. Stalker się nie odzywał. Przed oczami miał ten tekst.
-Dobra za około trzy godziny emisja minie i będzie bezpiecznie. Proponuje się zdrzemnąć.- Powiedział Lis.
-Dobry pomysł.- Odparł Hans.

S.T.A.L.K.E.ROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz