Wstęp

16 2 0
                                    

6 czerwca 1950 rok

Dwudziestoletnia dziewczyna siedziała w swoim pokoju, który znajdował się na strychu. Płakała. Łzy same cisnęły się z pod powiek. Chciała być silna, lecz nie dawała już rady. Jej ręce piekły, choć nic na nich nie było. Rudowłosa pobiegła szybko zamknąć drzwi na klucz, kiedy usłyszała jak schody prowadzące do jej pokoju wydają ciche skrzypnięcia. Odsunąła się o kilka centymetów od drzwi, gdy usłyszała jak jej matka zaciska swoje ręce na klamce. Ze strachu usiadła szybko na łóżku i zaczęła wpatrywać się w drzwi przez, które chciała dostać się do niej kobieta. Po dłuższej chwili matka stojąca za drzwiami zrezygnowana i odeszła, jej wołania nie przyniosły skutku. Rudowłosa jednak nie przestawała płakać. Zeszła z łóżka i usiadła na starej drewnianej podłodze. Jeden z paneli był poluzowany, a pod nim dziewczyna skrywała pamiętnik. Uniosła go lekko do góry i wsunęła swoją chudą dłoń, po czym wyjęła stary zeszyt. Opuściła spowrotem drewniany panel i wstała po swój czarny długopis, który leżał na małej komodzie obok łóżka. Podniosła szybko notatnik z podłogi i usiadła na łóżku. Nerwowo przegryzła długopis zastanawiając się czy, aby na pewno powinna to zapisać w swoim pamiętniku? Czy nikt, aby na pewno tego nie przeczyta?
Długo nie myśląc napisała dzisiejszą datę(...)

~6 czerwca - Moje dwudzieste urodziny

Jej zapłakane oczy wpatrywały się w tę datę. Nie spodziewała się, aż takiego prezentu ze strony świata jak i matki. Zacisnęła mocno powieki, aby się uspokoić. Kilka łez spłynęło po jej policzkach i skapnęło na stronę pamiętnika. Nasunęła szary rękaw bluzy do połowy lewej dłoni i wytarła policzki. Ścisnęła mocniej długopis i zaczeła pisać.

6 czerwca... Godzina 6:33

Najdroższy pamiętniku

Obudziłam się dzisiaj rano już jako dwudziestolatka. Tak już jestem wpełni dorosła psychicznie jak i fizycznie. Obudziły mnie lekkie promienie słońca, które wpadały przez moje jedno małe okno, które znajdowało się w dachu. Przetarłam oczy. Usiadłam i rozejrzałam się po pokoju. Wszystko było naszczęście na swoim miejscu. Dziś ojciec nie przeszukiwał mojego pokoju. Na szczęście. Uniosłam ręce ku górze w zamiarze przeciągnięcia się. Wstałam z łóżka i ubrałam swoje kapcie. Postanowiłam podlać z samego rana mojego storczyka, który stał na biurku. Wzięłam butelkę z wodą, która stała obok kwiatka. Odkręciłam nakrętkę i nalałam tyle wody ile powinnam, aby ten nie zwiędł. Dotknęłam jednego z liści. Pod moim dotykiem zaczął zamarzać. Tak zamarzać. Jakbym miała w swoich rękach jakiś dar, ale przecież to niedorzeczne prawda? Szybko odskoczyłam od niego, a liść wrócił do swojego poprzedniego stanu. Nagle zaczęło robić mi się słabo i upadłam, lecz nadal byłam przytomna. Zrobiłam niezły huk upadając na bardzo starą podłogę.

Secrets Of The DiaryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz