Alatariel IV, V

10 0 0
                                    


IV

Leżałam na łóżku z twarzą zwróconą w stronę poduszki, raz po raz wzdychając głośno. Nie minęło dużo czasu, kiedy usłyszałam kroki, a następnie sprężyny materaca uginającego się pod ciężarem drugiego człowieka. Nie musiałam się podnosić, żeby wiedzieć, kto przyszedł. Właściwie odwiedzała mnie tylko jedna osoba.
- Kolejny dzień depresji? - zapytał z troską w głosie Alatariel.
-Jako że zostało mi już tak mało czasu, chciałam dzisiaj zrobić coś, na co wcześniej brakowało mi odwagi. Znaczy się, zrobiłam to.

Przeturlałam się na plecy, by zwolnić chłopakowi miejsce obok siebie. Położył się, układając swoją głowę obok mojej. Przez chwilę trwaliśmy w milczeniu, ale - oczywiście - musiał się odezwać.

- Co masz na myśli?

Westchnęłam przeciągle.

- Wiem, to głupie, ale wyznałam miłość chłopakowi, który mi się od dawna podoba.
Zanim skończyłam mówić, Alatariel wybuchnął śmiechem. Kiedy się trochę uspokoił, kontynuował przesłuchanie.

-I co on na to?

Teraz ja się zaśmiałam. Nieco histerycznie, ale się zaśmiałam.

-Nie widział mnie już. Rozumiesz? Nie widział, ani nie słyszał.

Zrobiło mi się przykro. Wtuliłam się w bok przyjaciela i nie wiedzieć czemu, poczułam się okropnie zmęczona. Prawie zasypiałam, kiedy usłyszałam Alatariela mruczącego wprost do mojego ucha:
-Ja ciebie też kocham.

V

Obudziłam się z dziwnym uczuciem smutku powoli ogarniającym całe moje ciało. Wciąż byłam w objęciach Alatariela. Spojrzałam w jego twarz. Płakał.
Uśmiechnęłam się do niego, aby chociaż trochę podnieść go na duchu. Ostatnimi czasy był bardzo wyczerpany.

Nie zareagował. Może to kwestia zmęczenia?

Wyswobodziłam się z jego uścisku i zawołałam:
-Hej, chłopcze, co to za mina? Wyglądasz okropnie.

Nie słyszał?

Zastanowiło mnie to,  że mimo iż już nie leżałam obok niego, wciąż trwał w tej samej pozycji, tak jakby mnie przytulał. Zaśmiałam się nerwowo.
Kiedy spróbowałam go dotknąć,wstrząsnął nim dreszcz. Po chwili wstał, spojrzał na świecę tlącą się na biurku. Wytarł oczy, a następnie z głośnym westchnięciem wyrzucił:
- To już koniec. Teraz nawet dla mnie nie istniejesz.

Wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą z przytłaczającymi wnioskami nasuwającymi się na myśl.


 A więc tak się umiera...

Parę opowieści bez tytułu.Where stories live. Discover now