Przez całą resztę dnia na niczym nie mogłam się skupić. Cały czas myślałam nad tym co usłyszałam od Liz. Miałam wyryte w pamięci jej spojrzenie. Wolałam nie stawiać pochopnie żadych tez czy też kierować się przypuszczeniami. Postanowiłam zapomnieć o tym wszystkim czego się od niej dowiedziałam. Dla ich i własnego spokoju. Talerze leciały mi z rąk. Po stłuczeniu 2 czy 3 porcelanowych salaterek zostałam odesłana do pokoju.
Leże teraz na miękkiej pościeli i zastanawiam się czy Kid zapomniał o swojej obietnicy. Nie wyglądał na człowieka który zapomina o takich rzeczach...o ile on w ogóle jest człowiekiem. Wygląda jak człowiek, zachowuje się jak człowiek, ma ludzkie uczucia i odruchy. Jednak jest w nim coś co odróżnia go ode mnie czy sióstr Tomphson. To coś jest ukryte w jego złotych oczach. Bez wątpienia bije od nich nadludzka a może nawet i boska siła. Gdy tego wieczoru zobaczyłam je poraz pierwszy, całe moje ciało obiegł lęk i respekt jakiego jeszcze nigdy w życiu nie odczułam.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że znalazłam czas dla siebie. Na własne refleksje i przemyślenia. Żyjąc na ulicy niby pełnią życia i wolności, tak naprawdę cały czas bojąc się jutra. Tak wiele godzin straconych na ukrywaniu się w najciemniejszych zaułkach Yokohamy, tak aby nikt mnie nie znalazł. Ukrywając się przed wszystkim i wszystkimi. Tak wiele bezsennych nocy spędzonych na czówaniu nad samą sobą. Bojąc się o własne zdrowie i życie w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać czy nie popadam w paranoje. Tęsknie za snem. Tutaj nikt mnie nie skrzywdzi. Czuje się bezpieczna mimo, że prawie w ogóle nie znam tych ludzi. W końcu mogę zasnąć.
Kid, zapomniałam o Kidzie!
Stoję w morzu ubrana w żałobną suknię a moją twarz przykrywa czarna woalka. Jestem zanurzona w czarnej cieczy aż po łokcie. To woda? Powierzchnia morza jest spokojna. Nie ma najmniejszej fali. Nie widać też brzegu. Znalazłam się w środku nicości. Stoję tak patrząc przed siebie. Ciecz w której stoję zaczyna się poruszać, zupełnie jakby żyła własnym życiem. Oblepia moje plecy i ręce. To nie woda. To krew. Ta krew jest czarna. Czy moja krew też jest czarna? Moje ciało przeszywa ogromny ból. Krzyczę ale z moich ust nie wydobywa się żaden dźwięk. Z oczu płyną łzy, znikające w odmętach czarnej krwi. Czuje jak skórę na moich plecach rozrywa coś z wewnątrz. Miotam się w bólu z nadzieją, że ktoś mi pomoże. Wyciągam ręce przed siebie w błagalnym geście.
Błagam nich mnie ktoś zabije!
Nie wytrzymam tego dłużej. To coś wyrywa się z mojego wnętrza i wychodzi na powierzchnię. Czuje jak po moich dłoniach leje się krew. Z trudem łapie oddech. Coś wspina się po moich rozerwanych plecach i rozkłada skrzydła. Mimo, że nie słychać moich krzyków gardło mam całkowicie zdarte, oczy spuchnięte od łez i sukienkę ubrudzoną moją własną krwią. Skrzydła ciągną mnie w dół, a ja nie jestem w stanie oprzeć się ich sile. Topie się w czarnej krwi. Nie mogę oddychać, nie mogę krzyczeć, nie mogę znaleźć niczego co mogłoby ukrócić moje cierpienie.
Kid błagam zabij mnie. Zabij mnie szybko!
Nagle przestaje odczówać ból. Całe moje ciało drży, krew wciąż się leje jednak nie sprawia mi to cierpienia. Widzę kogoś. Płynie w moją stronę. To Kid. Uśmiecha się do mnie i wyciąga ku mnie ramiona. W sercu czuje przyjemne ciepło. Gdy znajduje się naprzeciw mnie odsłania woalkę z mojej twarzy. Jestem szczęśliwa, że po mnie przyszedł. Oplata mnie swoimi ramionami i szepcze coś do ucha. Czuje jak jego delikatne wargi ocierają się o płatek mojego ucha. Głaszcze mnie po głowie jakby zapewniając, że to juz koniec. Jego dłonie wędrują na moje plecy i zaciskają się na skrzydłach. Wyrwa je. Poczułam jakby ktoś żywcem wycinał fragment mojego ciała. Tracę oddech tylko po to żaby chwile później wybuchnąć płaczem. Krzyczałam zaciskając dłonie na jego marynarce. Dla czego mnie nie zabiłeś?
Podnoszę się zachłannie łapiąc oddech. Jestem na łóżku w swojej sypialni. Moje policzki są całe mokre a pot leje się z mojego czoła. Czuje jak coś zaciska się na mojej dłoni. Podnoszą wzrok widząc Kida z wyraźnie zaniepokojonym wyrazem twarzy. Siedział na na łóżku tuż obok mnie i wpatrywał się we mnie z troską.
- Wszystko w porządku? Wołałaś mnie przez sen.
Wyrwałam się z jego uścisku i odsunęłam się od niego tak daleko jak to było możliwe.
- Proszę zostaw mnie w spokoju... Zakryłam twarz dłońmi i zwinęłam się w kłębek.
Co się ze mną dzieje?
Nie widzę Kida więc nie wiem co zamierza. Nie chce go widzieć. Czuje no sobie jego dotyk. Wiem, że to on bo pamiętam doskonale ten uścisk z koszmaru. Oplata mnie swoimi ramionami. Wyrywam sie i miotam, jednak nie mając już siły na protesty daje za wygraną. Napięcie opuszcza moje ciało.
- Ciii, już wszystko w porządku.- zapewniał mnie gładząc moje włosy.
Zaczęłam płakać w jego ramię.
- To było straszne...
- Domyślam się...
- Kid?
Odsunęłam się od niego tylko po to aby móc spojrzeć w jego złote oczy.
- Obiecaj mi, że śmierć zabierze mnie szybko.
Czarnowłosy rzucił mi zdezoriętowane spojrzenie po czym wybuchnął śmiechem. Już wiem dla czego nazywają go Kid. W końcu śmieje się jak dziecko. Przytulia mnie poraz kolejny. Zasypiam pewna, że już absolutnie nikt mnie nie skrzywdzi.Ostatnie życzeniowe tchnienie.
Kolejny cios. Mam już dość. Wykończ moje życie. Tym samym odwołując moje bycie. Świat o mnie zapomni. Nikt już o mnie nie wspomni... Topię się w ciemności. Pogrążając w samotności. Ranisz mnie sztyletem kłamstw i życzeń. Ja staram się nie poryczeć. Moje życie to ciągła walka. Przegrywam za każdym razem. Przygniatasz mnie wspomnień głazem. Czy powiem coś? Powiem tylko ze mam już dość. Jestem jak lód krucha. Zaraz wyzionę ducha. W twoich rekach jest księga. Pełna magi, która mnie nie dosięga.Wypowiadasz zaklęcie i obracasz sie na piecie. Moje ostatnie tchnienie. To małe życzenie. Życzenie trwogi. Gdy spotkamy się na rozstaju drogi. Tam gdzie wieje wiatr srogi. Powiedz jedno zdanie. Co ma sie stać niech sie stanie. Rozstąpi sie ziemia grzebiąc nas żywcem. Ja będę zdobywcem. Zdobędę twe serce. Pozostając na wieki w rozterce...~~~~~~~~~~
Dziękuję Mara172839 za użyczenie wiersza jej pomysłu. Jesteś wielka!
![](https://img.wattpad.com/cover/138298813-288-k268253.jpg)
CZYTASZ
Syn Śmierci | Soul Eater
RandomKarasu jest byłą najemnicą japońskiej mafii. Niezamknięte sprawunki sprawiają, że sprowadza na siebie złość herszta. Ratuje ją złotooki shinigami i jego urocze partnerki- bronie. Z niewiadomych przyczyn czarnowłosemu bardzo zależy na jej towarzystwi...