Światło przenikające przez zasłony drażni moje oczy. Wokół mnie unosi się bardzo przyjemny zapach, którego nie jestem w stanie dokładnie określić. Tej nocy nie dręczyły mnie już koszmary. Pierwszy raz w życiu tak dobrze mi się spało. Momentalnie przypominam sobie o wydarzeniach z minionej nocy. O ile mnie dobrze pamiętam, to zasnęłam podczas rozmowy z Kidem. Podniosłam głowę tylko po to aby zobaczyć pod sobą wciąż śpiącego czarnowłosego. Leżałam na nim okrakiem a on opierał się o stertę poduszek. Niezbyt mnie to poruszyło bo już nieraz tak spałam. W melinie bardzo często budziłam się w ramionach mężczyzn których nie kojarzyłam nawet z wyglądu. Chciałam wstać tak, żeby go nie obudzić jednak ten za każda próbą przyciągał mnie z powrotem. Oparłam się o jego klatkę piersiową i przez chwile słuchałam bicia jego serca, jednocześnie napawając się ciszą panującą wokół. Gdy już mi się to znudziło zbliżyłam się do jego twarzy i rzuciłam z przekąsem:
- Wcale nie śpisz prawda?
Otworzył jedno oko i uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Może i nie.
W jednej chwili przyciągnął mnie bliżej siebie i przekręcił tak, że teraz to ja leżałam pod nim.
- I co? - zapytałam teatralne unosząc brew.
- Błagaj o łaskę!- kontynuował przedstawienie unieruchamiając moje ręce.
Pokazałam mu język i odwróciłam głowę. Domyślając się co złotooki ma zamiar zrobić, więc zaczęłam wymyślać na poczekaniu jakiś ratunek dla siebie.
- Ej młody?
- Jaki młody? Mam ponad 800 lat!- oburzył się i nadął policzki.
- Masz rozpięte 3 góziki w koszuli.
- Co?!
Krzyknął po czym zaczął gorączkowo doszukiwać się niedoskonałości, których rzecz jasna nie było.
- Ty mała kłamczucho! Będzie kara.
Unieruchomił moje ręce przenosząc je nad moją głowę i zaczął bez ostrzeżenia mnie łaskotać. Zwijałam się ze śmiechu jednocześnie próbując pozbyć się napastnika.
- Hahaha przestań hahaha proszę!
- Nie!
Kontynuował samemu się śmiejąc. Muszę przyznać, że trafiłam na bardzo wesołą i rozrywkową śmierć. W życiu z nikim się tak dobrze nie bawiłam. Kid chwilowo zaprzestał swoich tortur i zaczął się mi przyglądać.
- Ty to masz tupet. Najpierw śpisz ze mną w jednym łóżku a później się nade mną znęcasz.
- Ja? No wiesz ty co? Ja się tylko z tobą bawie.
Zarzuciłam ręce na jego szyje i uśmiechnęłam się, tak jak jeszcze nigdy do nikogo się nie uśmiechałam.
- Powinnaś częściej się uśmiechać.
- Do tej pory nie było okazji dla której mogłabym się szczerze uśmiechać. Nie miałam w życiu zbyt dużo powodów do radości.
- Trzeba nadrobić te stracone lata!- rzucił i kontynuował łaskotki.
Krzyczałam i śmiałam się tak głośno, że chyba postawiłam na nogi cały dom. Z oczu popłynęły mi łzy. Płakałam ze śmiechu. Nie za smutku. Zupełnie nowe doznanie. Kid ponownie zaprzestał tortury i przyłożył ucho do mojej piersi. Splótł swoje dłonie z moimi i leżeliśmy tak jakąś chwile. Ciszę przerwał jego delikatnie zachrypnięty głos.
- Twoje serce pięknie bije. Chciałbym, żeby takie właśnie serce biło dla mnie.
Podniósł się kładąc swoje czoło na moim.
- Dziękuje ci...- szepnęliśmy jednocześnie.
Uśmiechałam się bez opamiętania podobnie jak on.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi przez które wpadła Liz.
- Wszystko w porządku? Słyszałam krzyki...
Oboje oblaliśmy się rumieńcem. Liz zmierzyła nas wzrokiem. Wściekła się nie na żarty. Sytuacja wyglądała dość dwuznacznie. Rozczochrany Kid w pogniecionej i do połowy rozpiętej koszuli oraz mój pognieciony fartuszek i czepek leżący na ziemi. Do tego fakt, że złotooki wisiał nade mną w tak małej odległości od mojej twarzy dodatkowo pogarszał sytuacje. Kid stał się dla mnie kimś w rodzaju przyjaciela z piaskownicy. Czułam jak gdyby był przy mnie przez całe życie. Myślę, że czarnowłosy miał o mnie taką samą opinię, jednak po błyskawicznej ewakuacji Liz z mojej sypialni i głośnym trzaśnięciu drzwiami można było wywnioskować, że ona wcale tak nie uważa. Oboje podskoczyliśmy jak oparzeni i ruszyliśmy za nią w pogoń. Przekrzykujemy się jeden przez drugiego, że to nie tak jak jej się wydaje, przy okazji poprawiając pogniecione części garderoby. Zamknęła się w swoim pokoju bez słowa.
- Zawaliłem...zawaliłem po całości!- wrzasnął Kid waląc pięścią w ścianę.
- Spróbuję z nią porozmawiać.- rzuciłam odsyłając złotookiego.
- Liz...otwórz proszę, jestem sama. Proszę pozwól mi to wyjaśnić.
Starsza otworzyła drzwi i wciągnęła mnie do swojego pokoju. Pchnęła mną o ścianę i zatrzasnęła za sobą drzwi.
- Posłuchaj- zaczęła- nie lubię jak ktoś obcy rozwala mi rodzinę, więc hamuj się troszkę dobrze?
- Hej, przecież nie zrobiłam nic złego. Kid jest dla mnie przyjacielem i nikim więcej.
- Gadaj zdrów. Myślisz, że nie widziałam jak na siebie patrzycie? Już kompletnie zwariował!
- Nie masz pojęcia jak to jest być sierotą bez nadziei na przyszłość!
- Wiesz...tak się składa, ze jestem takim samym bezwartościowym gówniarzem z ulicy jak ty. Jestem córką prostytutki. Fakt, że jestem dzieckiem przypadku nabiera podwójnego znaczenia. Na szczęście dostałyśmy dobre geny po matce. Razem z Patty brałyśmy z życia ile wlezie. Nie znałyśmy litości dla nikogo. Nazywali nas postrachem Brooklynu. Heh...pomyśleć, że też pewnego dnia zachciało mi się napaść na śmierć. Dzięki jego obsesji na punkcie symetrii stałyśmy sie jego broniami. Poznałyśmy zupełnie nowe życie. Aż wstyd mi się przyznać ale początkowo chciałam się pozbyć naszego małego Kida. Chciałam żeby Patty miała dostatnie życie. Nie chciałam już krzywdzić niewinnych ludzi...- Liz rozpłakała się na całego.
Było mi cholernie przykro, że tak na nią naskoczyłam. Podeszłam do niej i objęłam ją ramieniem.
- Proszę nie zabieraj nam Kida...- szlochała w moje ramie.
- Nie martw się Liz, my dzieci ulicy musimy się wspierać.
![](https://img.wattpad.com/cover/138298813-288-k268253.jpg)
CZYTASZ
Syn Śmierci | Soul Eater
RandomKarasu jest byłą najemnicą japońskiej mafii. Niezamknięte sprawunki sprawiają, że sprowadza na siebie złość herszta. Ratuje ją złotooki shinigami i jego urocze partnerki- bronie. Z niewiadomych przyczyn czarnowłosemu bardzo zależy na jej towarzystwi...