II - Hogwart Express

59 5 5
                                    

Hermiona z delikatnym, ledwie zauważalnym uśmiechem rozejrzała się uważnie po peronie, szukając znajomych twarzy. Do odjazdu pociągu wciąż pozostało jednak prawie pół godziny, więc nie dziwiło jej, że oprócz rozentuzjazmowanych pierwszoroczniaków i ich rodziców prawiących ostatnie morały, na odjazd czekało niewiele osób. Dziewczyna stanęła trochę na uboczu i przyglądała się radosnym twarzom jedenastolatków, wspominając czas gdy sama rozpoczynała przygodę z magią. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, jednak nie dając po sobie poznać, szybko, nie pozwalając nikomu zauważyć tej chwili słabości, starła ją rękawem koszuli i podniosła wysoko głowę. W ostatnich miesiącach doskonale nauczyła się panować nad własnymi uczuciami. Jej charakter stał się silniejszy, a ona sama bardziej odporna na wszelkiego rodzaju emocje. Chciała być silna. Ale również, nie chciała martwić bliskich, którzy jej pozostali. Wojna bardzo ją zmieniła. Nie była już tą samą płaczliwą, przemądrzałą dziewczyną. Stała się spokojniejszą, bardziej wyrachowaną, pewną siebie kobietą.

Po kilku minutach, dokładnie w momencie, w którym skierowała swój wzrok na ścianę będącą tajemniczym wejściem na peron, ujrzała przyjazną twarz. Widząc, że chłopak się rozgląda, uśmiechnęła się ciepło i podniosła machającą rękę do góry, tak aby Harry mógł ją zauważyć. Minęło zaledwie kilka sekund, nim czarnowłosy popatrzył i pewnym krokiem ruszył w jej stronę. Zostawił wózek z bagażami, w niewielkiej od Hermiony odległości i szeroko otworzył swoje ramiona. Dziewczyna widząc gest podeszła bliżej i wtuliła się w przyjaciela. Trwali tak kilka minut, ciesząc się wzajemnie ze swojej obecności, rozkoszując się poczuciem bezpieczeństwa, które zalewało ich serca.

-Witaj Hermiono. Pięknie wyglądasz. – Harry odsunął się delikatnie, wciąż trzymając ręce na ramionach dziewczyny lustrował ją wzrokiem.

-Jak dobrze Cię widzieć Harry! – Odpowiedziała uradowana Hermiona, przyciągając przyjaciela ponownie do siebie. Po chwili się odsunęła. – A gdzie Ginny? Myślałam, że przyjedzie razem z Tobą.

- Powinna za niedługo tu być. Rodzice chcieli ją przywieźć, tak przynajmniej pisała w ostatnim liście, który od niej dostałem. Wciąż nie pogodziła się ze śmiercią Rona. Ale to przecież naturalne... A Ty? Jak się czujesz? Wszystko dobrze? Cały czas się o Ciebie martwiłem. Cieszę się, że w końcu znów czeka nas szkoła i będziemy mogli spędzać ze sobą więcej czasu. – Słowa szybko wylały się z jego ust. Tęsknił za przyjaciółką. Była teraz najbliższą mu osobą. Był naprawdę szczęśliwy, że w końcu wszystko wraca do normy. Jako takiej normy. Wiedział dobrze, że nic już nie będzie takie samo jak wcześniej, ale żywił się nadzieją, że wszyscy poczują się lepiej w Hogwarcie, który był teraz dla nich jak dom.

- Dobrze czy źle. Daję sobie radę. - Powiedziała dziewczyna z neutralnym wyrazem twarzy, nie pokazując ani cienia emocji. – Też się cieszę, że wracamy. Chociaż na te kilka miesięcy. Potrzebuję tego miejsca jak niczego innego. Co do Rona... Też za nim tęsknię, wciąż nie mogę uwierzyć w to co się stało. Ale Ty na pewno czujesz się podobnie, w końcu był naszym przyjacielem. Znaliśmy się tyle lat... - Hermiona zamyśliła się. Z rozmyślań szybko wyrwał ją śmiech, który wydawał jej się znajomy...

Dwoje przyjaciół w tej samej chwili skierowało wzrok na ścianę dworca, z której dochodziły radosne dźwięki, wydawane przez dwóch mężczyzn. Wyższy z nich, blondyn o stalowo-niebieskich tęczówkach, któremu towarzyszyła niewymuszona nonszalancja połączona z elegancją, która wynikała nie tylko z jego stroju, pchał wózek z dwoma, nie do końca domkniętymi kuframi, na których znajdowała się klatka z czarną sową. Obok niego, żwawym krokiem poruszał się czarnoskóry chłopak, ubrany w biały podkoszulek i czarną marynarkę, ciągnący za sobą jeszcze jeden bagaż, w drugiej ręce trzymający klatkę z małym, szarym, pręgowanym kotem. O dziwo ich kroki kierowały się w stronę Hermiony i Harrego. Dziewczyna spojrzała zdezorientowana na przyjaciela, który nie zwracając uwagi na jej zdziwione spojrzenie, uśmiechnął się w stronę nadchodzących towarzyszy podróży. Para mężczyzn znalazła się wystarczająco blisko, pozostawiła swoje bagaże przy tych, które należały do Harrego.

Porozmawiajmy o miłości...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz