III - Wilcza Twarz

56 6 6
                                    

W Wielkiej Sali panował niezwykły gwar i szmer. W powietrzu doskonale dało się wyczuć ekscytację, ciekawość i przede wszystkim niesamowitą radość, którą widać było w oczach uczestników ceremonii. W końcu. Wszystko wyglądało dokładnie tak jak wcześniej. Przed wszystkimi zniszczeniami, po których nie został ani jeden ślad. W głowach starszych uczniów, którzy zdążyli dobrze poznać zamek podczas wcześniejszych lat nauki roiło się od wspomnień. Nie mogli się doczekać aż będą mogli udać się do swoich dormitoriów, a po drodze, poznawać dawne, choć zreperowane zakątki na nowo.

-Proszę o ciszę. -Słowa dyrektor McGonagall skutecznie położyły kres wszystkim hałasom. -Witam Was wszystkich serdecznie. Czuję wielką radość w sercu, że po tych trudnych dla nas wydarzeniach, w końcu, po miesiącach ciężkiej pracy, możemy się ponownie spotkać przy tych stołach. Chciałabym jeszcze raz serdecznie podziękować, wszystkim i każdemu z osobna, którzy przyczynili się do odbudowy tego ważnego dla nas miejsca. - Po tych słowach rozpoczął się długi monolog dotyczący wszystkich ważnych spraw organizacyjnych – zmian w gronie pedagogicznym, wyboru nowych prefektów, zakazu odwiedzania zakazanego lasu i opuszczania budynku szkoły w wieczornych godzinach oraz ku uciesze wielu uczniów zgody na wzajemne odwiedzanie się w pokojach wspólnych, niezależnie od podziału na domy. Po tym, gdy Tiara Przydziału wykonała powierzone jej zadanie, co w tym roku, trwało niezwykle długo, z powodu ogromnej ilość nowych, młodych uczniów w szkole, McGonagall jeszcze raz wszystkich przywitała - Jeszcze raz witam serdecznie nowe twarze, jak i te już dobrze znane, życzę owocnej nauki w tym roku i zapraszam na ucztę! - Klasnęła w dłonie, a stoły wypełniły się po brzegi wszystkimi najlepszymi przysmakami, za którymi tęsknił chyba każdy komu dane było spróbować Hogwarckiej kuchni.

Hermiona jak zawsze była oczarowana czarodziejskim niebem nad Wielką Salą. Tego wieczoru było ono bezchmurne, gęsto upstrzone jasno świecącymi gwiazdami. Wpatrywała się w nie rozmarzona, będąc w zupełnie innym świecie. Rozmyślania przerwały jej dwa głosy...

-Hermiono! Miona! - Przekrzykiwali się Harry wraz z Ginny, która machała ręką tuż przed oczami dziewczyny.

-Co? - Zapytała zdziwiona kręcąc głową, próbując w ten sposób wyrwać się z transu, w którym się znalazła.

-Dowiedziałaś się czegoś ciekawego na tym spotkaniu? W pociągu? Z McGonagall? -Precyzował Harry, widząc, że dziewczyna nie do końca wie o co mu chodzi.

-Ach... To. Tak. Będę patrolować korytarze wieczorami. I niestety nie będę z Wami mieszkać w dormitorium Gryffindoru. Od dzisiaj dzielę swoje lokum z Malfoyem. - Powiedziała jakby od niechcenia, jakby wcale nie robiło to na niej wrażenia. Dopiero gdy wypowiedziała te słowa na głos, tak naprawdę dotarło do niej jaki marny spotkał ją los. W jej oczach pojawiło się przerażenie.

-Coooo?! - Wykrzynęła Ginny, na tyle głośno, że kilka bliżej siedzących osób spojrzało na nią pobłażliwie. - To...Eee... Niedobrze? - Ruda nie miała kompletnie pojęcia jak na to zareagować. Nie chciała zdradzać się z faktem, że partner od obowiązków przyjaciółki być może spodobał jej się troszkę bardziej niż powinien.

-Och to wspaniale. Najwyższa pora by zakopać wojenny topór. Jesteśmy już wszyscy prawie dorośli, myślę, że to dobry sposób na rozpoczęcie wszystkiego na nowo. Na pewno będziecie się świetnie dogadywać... No, nie mówię, że od razu, ale przecież czas jest lekarstwem na wszystko! -Hermiona zdziwiona była zachowaniem przyjaciela. Wydawało jej się, że fakt w jakiej znalazła się sytuacji zbytnio go podekscytował.

-Absolutnie nie podzielam Twojej ekscytacji Harry. - Odparła wyniosłym, typowym dla niej tonem. -Jednak możesz mieć trochę racji...Chyba. Nie wiem. Nie każcie mi o tym myśleć, pozwólcie cieszyć się biednej dziewczynie resztkami złudzenia normalności.

Porozmawiajmy o miłości...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz