I

382 29 9
                                    

  Nie była to typowa zima. Właściwie, aktualna pogoda nie przypominała żadnej z pór roku.
Była zbyt nijaka.

Nie było śniegu, choć powietrze zdawało się być niemiłosiernie lodowate. Już przy pierwszym kontakcie, wbijało się w płuca swej ofiary, niczym bolesne igły.
We wcześniejszą noc lał nieustanny deszcz, który zostawił za sobą kałuże i błoto, które nieprzyjemnie chlupotało pod kołami. Nie tylko brzmiało to wyjątkowo obrzydliwie, ale było również skutecznym utrudnieniem.

Momentami nawet nie mogli się ruszyć przez rozmiękłą ziemię, jednak nie tylko to im przeszkadzało.
Kiedy w końcu udało im się wyruszyć, dziewczyna musiała wyciągnąć z torby okulary przeciwsłoneczne. Próbowała uchronić zmęczone oczy przed promieniami, które wdzierały się do jej auta. Jednak nawet mimo przyciemnianych szkieł, nie umknęło jej ani jedno niezadowolone spojrzenie Kogane. Naliczyła je wszystkie, w tym piętnaście grymasów, które zdążył wykonać po samym jej wsunięciu kluczyka w stacyjkę.

Sam brunet nie przejmował się jej ostrzegawczymi pomrukami czy też ściągniętymi brwiami, które z irytacją skrywały się pod fikuśnymi oprawkami. Zamiast tego, skupiał się na szumiącym radiu i drodze, którą pokonywali. A ona, jak i wszystko wokół wydawało mu się być tak szare. Nieznośnie wręcz.

Białowłosa stanęła na pierwszych światłach i oparła się o kierownicę, spoglądając na swojego towarzysza. Wyglądał on teraz jak nastolatek w okresie buntu, choć był już na to zdecydowanie za stary.
Skończył maturę wiosną, a przyszła już kolejna zima, podczas której chciał chwilowo odpocząć od edukacji. Jak to mówił — potrzebował oddechu.

Jednak czy było nim odcinanie się od wszystkich i robienie jej na złość, choć naprawdę się starała?

Spoglądała z uwagą na oczy, które przymknął w tej chwili. Może znów chciał udawać, że jest pogrążony w głębokim śnie. Zawsze robił tak po kłótniach, choć nie miało to najmniejszego sensu. Prawdopodobnie oboje zdawali sobie z tego sprawę, jednak Kogane w życiu by się do tego nie przyznał. Ignorancja za bardzo weszła mu w krew.  

Tak wyglądała jego reakcja obronna, którą znała aż za dobrze.
Po raz pierwszy zaobserwowała ją w chwili, gdy Keith na własną rękę chciał odnaleźć biologicznego ojca. Wiedział on o stracie matki i powtarzał, że chce odnaleźć chociaż jedną bliską mu osobę, choć wszyscy mu tego odradzali.
Po kilku niezwykle długich miesiącach dowiedział się najgorszego.

Ojciec chłopaka musiał przyznać się przed samym sobą, iż nie potrafi być rodzicem. To najtrudniejszy fakt, jaki człowiek może sobie uświadomić. Niósł za sobą konsekwencje przykre i trudne, jednakże równie tragiczne, co zignorowanie świadomości bycia marnym członkiem rodziny.

Tak więc, mężczyzna oddał go pod opiekę zaufanej instytucji i wyjechał w świat, może próbując uciec od poczucia winy. Najwidoczniej to szybko go dogoniło, gdyż pan Kogane nie zniknął jedynie ze świata swojego syna, ale postanowił pożegnać się z doczesnym życiem. 

Powiesił się w apartamencie, który wynajmował i zostawił Keitha ze skromnym spadkiem, w który wliczały się miliony pytań i niedopowiedzeń. Brunet zaczął nawet snuć bezsensowne teorie na temat zrzeczenia się praw, doszukiwał się w sobie wad. Zmienił się, choć nie miał do tego powodu. Właśnie też przez to potrzebował przerwy, odpoczynku. Przynajmniej tak mówił, jednak to kwestia wypoczęcia zrodziła między nim, a Allurą poważne spięcie.

Chciała ofiarować mu swoje wsparcie, podać pomocną dłoń chłopakowi, pchnąć go na przód i wyciągnąć z jego słabości. Właśnie po to nocami szukała ofert wypoczynkowych w górach. Sama wszystko zorganizowała, wciągnęła w to resztę znajomych i po kupieniu śmiesznie drogiego biletu, uparcie chciała zawieźć Kogane na pociąg.

Mało kiedy doceniał jej starania. Nie pamiętała już, kiedy ostatni raz usłyszała od niego proste „dziękuję". Przestała już nawet na to liczyć, iż kiedykolwiek mógłby być jej wdzięczny. Nie spodziewała się jednak tak przesadnej reakcji z jego strony. Był on na nią zły, wręcz wściekły i ostentacyjnie boczył się, pokazując swoje oburzenie.
- W końcu jest dorosły i sam powinien podejmować decyzje. Nie jest jego matką, by próbować układać mu życie czy zwyczajnie wyrzucać go na drugi koniec kraju, wbrew jego woli. - Pomyślała gorzko, przytaczając w głowie słowa, które należały do samego bruneta. Nie miała pojęcia, kiedy to jego własne trujące myśli i obawy, zaczęły wkradać się do jej świadomości. Zaczynało ją to przerażać i męczyć. Nie pisała się na współprzeżywanie tego bagna.  

Szczęśliwy wypadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz