ROZDZIAŁ 1

493 25 5
                                    

- Chyba wyraziłem się jasno, mówiąc, że nie zamierzam spać więcej w szafie!- powtórzył Melchior. Popatrzył na Binny, która stanęła w pół drogi do pstryczka od zgaszenia światła.

- No to gdzie chcesz dzisiaj spać? - spytała zdziwiona. - Rozumiem, że spanie w szafie może nie być najwygodniejsze, ale nie mam pojęcia, gdzie cię dzisiaj przenocować, a w salonie nie możesz spać, bo moi rodzice cię zauważą.- wyjaśniła.

- Już mnie widzieli... zapewne bardzo mnie polubili.- stwierdził Melchior.

- Może i tak, ale zdziwią się bardzo, jeśli zastaną cię tam w środku nocy, nie uważasz?

Melchior westchnął ciężko.

- Czyli już zawsze będę spał w szafie?- spytał niechętnie.

- Nie. Wymyślimy coś jutro. Miałam  dzisiaj dość wrażeń. - przyznała Binny. - A jutro muszę wstać do szkoły. - dodała załamana. - Przykro mi, ale już nie wejdziesz tam niezauważony. - uśmiechnęła się lekko.

-Ugh, to prawda.-  zauważył chłopak. - Ale mogę przyjść po Ciebie po lekcjach. Do tego czasu nie będę miał wiele do roboty. Chcę tylko wrócić do kryjówki Rhetta i zabrać zegarki w bezpieczne miejsce. - powiedział. - Złoty zegar został zniszczony, ale inne wciąż istnieją.  

- Zabrałam zegarek więzienny. - Binny zaczęła szperać w swojej torbie, aż znalazła zegarek. - To w nim zamknęliśmy Rhetta. 

- To znaczy że nie możemy go otworzyć. W przeciwnym wypadku Rhett znowu wydostanie się na wolność.

- I będzie chciał ukraść pozostałe zegarki. - dodała Binny. - Masz rację, że trzeba je ukryć, ale to nie dzisiaj. Jestem padnięta i to będzie cud, jeśli w ogóle uda mi się jutro wstać do szkoły na czas.

- Pf, ty przynajmniej nie musisz spać w szafie...- jęknął Melchior i otworzył mebel. - Ugh... To się nie uda...

- Możesz jeszcze spać na strychu. - poleciła Binny.

- I tak też właśnie zrobię. - przytaknął chłopak i zwrócił się mu jednej ze ścian pokoju...

- Melchior, nie...

-Auć. -jęknął chłopak, zderzając się ze ścianą.-To naprawdę okrutne, że ludzie nie mogą przechodzić przez ściany...

- Bycie duchem wcale nie było takie złe, prawda?- zaśmiała się Binny.

- Wtedy prawdopodobieństwo że w coś uderzę było bliskie zeru. - stwierdził ze zrezygnowaniem chłopak.

- Widzimy się jutro rano. - postanowiła Binny.

-Jasne. Miłych snów. - polecił Melchior i wyszedł z pokoju, tym razem drzwiami.

**********

Pierwsze, o czym Binny pomyślała po przebudzeniu to to, że jest spóźniona.

- Zaspałam. Ugh, wiedziałam, że tak będzie. Melchior, trzeba było mnie obudzić.- jęknęła, ale w pokoju nigdzie nie zauważyła przyjaciela. - No tak. - przypomniała sobie.

 Szybko wstała z łóżka i ruszyła do łazienki, gdzie umyła się i ubrała. Weszła z powrotem do pokoju, by wziąć plecak, po czym zamiast zejść na dół do kuchni wspięła się na strych, żeby przywitać się z Melchiorem.

- Melchior?- zawołała, nigdzie nie mogąc znaleźć przyjaciela. Ujrzała powierzone na oparciu krzesła pobranie chłopaka, które nosił wczoraj na koncercie Marca. Nigdzie za To Nie mogła doszukać się stuletniego fioletowego garnitura, który Melchior nosił jako duch. - Melchior, jesteś tutaj?

MÓJ KUMPEL DUCH * Historia następująca Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz