Rozdział 4

99 7 2
                                    

Wstałam rano niewyspana. Chłopcy prawie całą noc krzyczeli i nie wiadomo co jeszcze robili a ja przez to musiałam cierpieć.  Ale chociaż udało mi się przespać te kilka godzin. Brawo ja.  Dobra koniec użalania się nad sobą czas zacząć korzystać z tego że są wakacje i imprezować do białego rana. Podeszłam do szafy i wybrałam czarne krótkie spodenki do tego czarny crop top na krótki rękaw wiązany na brzuchu oraz czarne super stary. A i oczywiście bieliznę, Z tymi wybranymi rzeczami weszłam do łazienki, wzięłam długą kąpiel. Po kąpieli, ubraniu wybranych rzeczy i zrobieniu makijażu zeszłam na dół żeby zjeść śniadanie. W  kuchni spotkałam Marię.

- Hej- przywitałam się z nią.

- Cześć- odpowiedziała mi.

Rozmawiałyśmy tak jeszcze z godzinę ja w tym czasie zjadłam gofry które mi zrobiła. Nagle do kuchni wparował Mike w samych bokserkach może to nie było aż takie gdyby nie fakt że razem z nim wszedł jakiś przystojny koleś normalnie aż się mi ślinka pociekła. Chyba za długo się na niego gapiłam bo posłał w moją stronę zadziorny uśmieszek na który leci pewnie miliony lasek.

- Cześć- przywitał się

- Hej- powiedziałyśmy równo z ciocią 

Mike w tym czasie kiedy ja marzyłam o tym chłopaku on zjadał moje gofry:/ Ja się pytam jak tak można zjadać czyjeś gofry no ja się pytam NO JAK!

- Zostaw lepiej moje śniadanie w spokoju jeśli chcesz żyć-powiedziałam jeszcze spokojnie

- A jak nie to co?- po pierwsze odpowiedział głupkowato, po drugie on cały jest głupkowaty

- Inaczej użyje na tobie mojej mocy- uśmiechnęłam się do niego miło

- Więc to zrób-najgorsza odpowiedz jaką mógł podać

Po chwili jak niczego nieświadomy dalej jadł moje śniadanie ja podniosłam jedna rękę a on już był przyciśnięty do ściany i się dusił.

- I co dalej będziesz jadł moje śniadanie- mój uśmiech mógł by nawet przerazić samego Jeffa The Killera( z szacunkiem dla jego fanów PS. sama jestem jego fanką). Ciocia stała przerażona a Mike'owi(nie wiem jak to się pisze) powoli brakowało. Jedynie tylko szedł spokojnie w moją stronę i położył rękę na moim ramieniu.

- Dość- powiedział dość stanowczym ale tez troskliwym głosem

- A ty kim jesteś żeby mi mówić co mam robić- odpyskowałam

- Blake miło mi. Jestem synem...

Ciąg dalszy nastąpi...

A oto kolejna część mojej pierwszej książki. Komentujcie jak są jakieś błędy lub coś w tym stylu jak już pisałam wcześniej sami macie se wyobrazić głównych bohaterów więc nara.

Anielska MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz