Lee Felix naprawdę chciałby więcej. Zasłużył na więcej - przynajmniej tak myśli gdy jego organizm jest jeszcze zdrowy, płuc nie obmywają błotniste wody, a on ledwo wydobywa ze swojego serca przeciągłą pustkę. Prycha wchodząc do kuchni, widok którego doznaje powinien go zamurować, spowodować drżenie kończyn i ból w klatce piersiowej. Albo zawód, żal, paraliż czy tęsknotę. Jisoo trzyma się za obolały policzek, klęcząc przy szafkach, które powinny być białe. W rzeczywistości są żółte, od papierosowego dymu, od złej atmosfery, od jej faceta. Brunetka syczy, przykładając do swojej skroni wacik farmaceutyczny, nasączony spirytusem. Blondyn po prostu przechodzi obok niej, a ona wybałusza oczy - jednak nic nie mówi, pozostaje dziwna i chora, Felix naprawdę nie rozumie tego stanu. A może i nie chce, jest wystarczająco osobliwy. Chwyta butelkę wody i jest gotów opuścić obrzydliwe pomieszczenie, ale coś mu nie pozwala. Nie wie czy to smutek, samotność czy bardziej sentyment. Boli go żołądek, bo na stołówce bardzo ciężko jest zjeść kanapkę, gdy twoje myśli, są kilkaset kilometrów stąd. Gdy pływasz w innej przestrzeni, dryfujesz w melancholii i biedzie - przypominając cień człowieka. Myślisz o swojej starszej siostrze, o osobie która powinna wywoływać u ciebie dumę, dawać ci dobry przykład, a tak naprawdę masz ochotę wyjebać ją za drzwi. Z tego obskurnego mieszkania na przedmieściach, z tej żałosnej kamienicy w której rzadko kiedy jest gorąca woda. W której słyszysz jak za ścianą obok, żona drze mordę na swojego leniwego męża. Otrząsa się, a skomlenie brunetki zdaje się otrzeźwiać jego zmysły. Rzuca tą cholerną butelkę na brudne kafelki. Powolnym krokiem kieruje się w stronę trzęsącej się postaci, brunetka chowa drobną, wychudzoną twarz w dłonie, a on po prostu przyciska ją do swojej klatki piersiowej. Cholera, wie, że to wszystko jest trudne. Trudne i pogmatwane. Jej łzy tworzą swego rodzaju symfonię, gdy oblewają szyję blondyna, który ze strachu zaczął się pocić. Trzyma ją swoich ramionach, oglądając kościste kolana, zadrapania i kolorowe bruzdy na nadgarstkach. Zaczyna powoli nucić, a melodia zdaje się koić ich złamane serca, w tej dusznej kuchni. Chce brzmieć inaczej, mniej tandetnie, bardziej realnie i prawdziwie, podając jej na tacy swoje uczucia i wszechogarniającą troskę - gdy mruczy dobranockę, którą kiedyś śpiewała im ich matka.
- Będzie dobrze, będzie dobrze, wszystko będzie dobrze. - Jisoo powtarza te słowa na mantrę, zupełnie jak modlitwę, z wysiłkiem łapiąc oddech. Gładzi włosy blondyna, nawet nie próbuje wstać. Jest chora, cierpiąca. Albo zmęczona. Tak, jest bardzo zmęczona. Felix po prostu przytakuje, dusząc w sobie emocje, czekając. Chciałby zostać pochłonięty przez ciemność, przez nocne niebo i morskie fale. Chciałby zobaczyć uśmiech Jisoo. Szczery uśmiech który posyłała mu kiedy była nastolatką, a on małym dzieckiem. Gdy biegła za nim, a wiosenny deszcz drażnił ich oczy. Gdy wszystko było - dobrze.
CZYTASZ
☾ The Crawl | Changlix
Фанфик🌸 Gdzie Changbin lubi bawić się uczuciami innych, a Felix jest po prostu wrażliwy. '' Sprawiłeś, że kwiaty wyrosły w moich płucach i chociaż są piękne, nie mogę oddychać. '' Motyw choroby Hanahaki, angst 🌸 " It takes the pain away that c...