I

20 0 0
                                    

Jestem bardzo spokojnym człowiekiem. Niewiele sytuacji potrafi mnie zdenerwować czy też zasmucić. Wszystko dlatego, że całe życie trenowałam balet, który wymaga od człowieka wiele cierpliwości. Taniec to część życia tańczącego. Pochłania go, izoluje od innych i nieraz pozbawia normalnego życia. Mi oprócz baletu pozostało niewiele. Mama, przyjaciółka, szkoła, chociaż nawet szkoła bywała mało istotna. Przez długi czas, dzień w dzień zajmowałam się tylko jedną, jedyną rzeczą na jaką było mnie stać.

Jako jedenastolatka tańczyłam niemal zawodowo. Jeździłam na mistrzostwa i zwyciężałam. Brałam udział w przesłuchaniach do bardzo prestiżowych grup baletowych i dostawałam się. Jako trzynastolatka miałam na koncie wiele pucharów, medali, dyplomów, zwycięstw, z które dostawałam pieniądze i inne nagrody. Kluby i zgrupowania biły się o mnie, a ja będąc nieśmiałą nastolatką z wielu rzeczy musiałam grzecznie zrezygnować.

Miałam szesnaście lat gdy pierwszy raz miałam jechać na Międzynarodowe Mistrzostwa Baletowe w Amsterdamie. Nigdy nie byłam tak bardzo podekscytowana, ale przez swoją delikatną i cichą naturę nie umiałam tego okazać. Wsiadłam do samochodu swojego trenera, na tylne siedzenie, wsadziłam słuchawki do uszu i czekałam aż dojedziemy na miejsce. Nie skupiałam się nawet nad tym co było za oknem. Nieraz byłam arogancka i krnąbrna odburkując coś trenerowi tylko po to, żeby się ode mnie odczepił. Chciałam dojechać do Holandii, zatańczyć raz, drugi, potem w finale, wygrać i wrócić do domu. Po prawie dziesięciu latach tańczenia kolejne wygrane nie robiły mi większej różnicy. Byłam podekscytowana, zawsze miałam w sobie jakieś napięcie i radość, ale z biegiem czasu ogarnęła mnie monotonia. Wciąż słyszałam, że mogę pojechać na olimpiadę, albo właśnie Międzynarodowe Mistrzostwa Baletowe. Wiadomość świetna, ale nudna.

Oprócz Magdy nie miałam innych przyjaciół ani znajomych. Większość życia spędzałam w szkole, gdzie zwykle siedziałam z nią w ławce albo chodziłam z nią po zatłoczonych, ciemnych korytarzach, w sali, gdzie trenowałam, w szkole baletu, gdzie odbywałam grupowe zajęcia, na basenie lub w domu. Dom traktowałam jak hotel, niekiedy jedynie w nim spałam i prałam brudne ubrania i kostiumy. Z Magdą widywałyśmy się na lekcjach w szkole baletowej i szkole publicznej. Oprócz tego spotykałyśmy się w weekendy. Byłyśmy zupełnymi przeciwieństwami. Ona głośna, zabawna i towarzyska, a ja cicha i zamknięta, nieraz nieśmiała i nudna. Mimo tych różnic dobrze się dogadywałyśmy i często rozumiałyśmy się bez słów.

Jadąc do Amsterdamu myślałam tylko o niej. Kiedy Magda wyjeżdżała na konkursy i zgrupowania jej ligi, a ja zostawałam w mieście to czułam się samotna i mała. Wyobrażałam sobie jak dobrze bawi się beze mnie, bez kuli u nogi, głupiej i cichej Nike. Nazwali mnie na cześć bogini zwycięstwa, albowiem mój tata był Grekiem i trafił z moim imieniem bardzo dobrze, ale tylko w kwestii baletu, a nie kontaktów towarzyskich. Podobnie musiało być kiedy i ja wyjeżdżałam. Magda wychodziła z innymi do klubów, bawiła się na domówkach i spotykała ze swoimi znajomymi, których nigdy nie poznałam. Czułam się fatalnie przyjaźniąc się z nią.

Może to fatum, albo moje myśli miały zbawienne działanie. Może byłam tak dziwnym dzieckiem, że los się nade mną zlitował i wypełnił moje prośby o śmierci? Albowiem jadąc do Amsterdamu przytrafił nam się wypadek i to taki najpaskudniejszy z najpaskudniejszych. Zjechaliśmy z niemieckiej autostrady, bo trener już od początku opowiadał, że musi odwiedzić pewne bliskie jego sercu miejsce. Nie wgłębiałam się w temat, nie miałam ochoty nawet wychodzić z samochodu. Jechaliśmy jakieś 100 kilometrów na godzinę podmiejską drogą, Trener zaczął wyprzedzać. Zawsze bardzo go lubiłam, był miły, serdeczny, poświęcał mi dużo czasu i uwagi, wiedział, że osiągnę sukces i wziął mnie pod swoje skrzydła. Był jednak bardzo zdeterminowany i za wszelką cenę chciał dopiąć swego. Jest to może jeden z powodów dlaczego wygrałam swoje pierwsze zawody, ale też jest to powodem dlaczego nie dotarłam na te najważniejsze.

Zanim wszystko zepsułamWhere stories live. Discover now