Rozdział 4

244 11 10
                                    

Gdy wróciłyśmy do domu, powiedziałam pani Brown mojego njusa, a ona autentycznie fruwała z radości.

-Dziewczynki, ja muszę zmykać. Mam dziś moje pierwsze zajęcia z salsy!!!-normalnie pani Brown zapiszczała-Tylko bądźcie grzeczne! Zamówcie se jakąś pizze. Wrócę dziś późno.

Gdy skończyła mówić, zatrzasnęły się za nią drzwi. Zostałyśmy same.

-PiDŻaMA pArTI!!!!!!!!-obydwie wrzasnęłyśmy i się zaśmiałyśmy

-Ty lecisz po film, i kocyki i zamów pizze, a ja zrobię pop corn, kakałko i wezmę chipsy-powiedziałam.

-TO CO OGLĄDAMY?!-spytała się Millie.

-No jak to co? Oczywiście HIGH SCHOOL MUSICAL!-odpowiedziałam.

-Dobry wybór.

~~~

Było już koło dwadziescia po 4, a my oglądałyśmy jakąś brazylijską telenowelę. Nawet nie pamiętam, dlaczego to właczyłyśmy. Ale ten San Carlo jest niczego sobie.

-Millie..-zero odpowiedzi-Millie..

-Ooo śpi, jaka słodziutka.-pomyślałam.

Przykryłam ją jednym z kocyków, a sama wzięłam ostatni kawałek pizzy i poszłam do mojego pokoju. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.

~~~

-Och, San Carlo! Nie zostawiaj mnie. Dlaczego mnie opuszczasz.-wykrzyczałam mu w twarz.

-No, yo tengo que ir. Tu no puedes parar me! (przepraszam za mój hiszpański XD)-powiedział mi

I poszedł, a ja czułam się jakbym spadała z mostu. Nagle wszystko się zatrzymało, a ja wiszę w powietrzu. Nagle zaczął się wydobywać dźwięk jakiś syren. I nagle obok mnie fruwał ambulans.

Kurcze. Okazało się, że to nie ambulans tylko mój budzik. Była już 8:30. Wiem, że to dziwne, że wstaje w soboty dosyć wcześnie, ale lubię iść rano pobiegać, kiedy jeszcze nie ma tylu ludzi.

Wyłączając mój budzik, oczywiście zrzuciłam mój telefon z szafki. O BOŻE, oby nic mu się nie stało. Nadal nie załatwiłam sobie szkła hartowanego.

-A co to? - zdziwiłam się, patrząc na pieniądze, leżące obok mojej lampki.

Uznałam, że zapytam się Millie, czy coś o tym wie. Szukałam w całym domu, ale nikogo nie było. Ani Millie, ani pani Brown. Nawet rodzeństwa Millie.

-W takim razie, muszę chyba napisać smsa do Millie.-powiedziałam sama do siebie.


Ja:

Millie wiesz może co to za hajs na mojej szafce

Dostałam odpowiedź po jakiś 10 minutach.

Mills💕:

To ode mnie i od mojej mamy. Uznalysmy, ze to tw taki prezent za dostanie roli. Teraz mozesz pojsc i kupic sb cokolwiek chcesz*

Ja:

awww nie trzeba bylo ale dziekii


Poszłam zrobić sobie śniadanie. Padło na płatki z mlekiem. Gdy zjadłam, poszłam się ogarnąć. Było dziś dość ciepło w Nowym Jorku, więc postawiłam na krótkie, jeansowe spodenki, krótki tank top z żabcią(tak prawie każdy ciuch jaki mam w szafie to żaby) i na to dżinsową kurtkę oversized. Gdy już miałam się przebierać uznałam, że założę kabaretki po spodenki. Miałam dylemat nad butami, ale wygrały oldskulowe(?) vansy. Wzięłam moje 70 dolarów i wyszłam z domu. Nie wiedziałam gdzie powinnam pójść.

Najpierw, zdecydowałam, że pójdę do jakiejś kawiarni. Oczywiście padło na starbucksa. Kupiłam moje ulubione berry hibiscus i wyszłam.

O BOŻE-pomyślałam gdy w końcu wpadł mi pomysł co mogłam kupić.

Skierowałam się w stronę sklepu sportowego. Szukałam wzrokiem rowerów i tych rzeczy. Ale na pewno nie chciałam kupować roweru. Po za tym, w tym sklepie nie było by mnie na niego stać. Wybrałam się tu po deskę. Chciałam, aby była ładna, więc spędziłam tam trochę czasu. Nadal zostało mi trochę pieniędzy. Kupiłam sobie na koniec bluzę. I nie zgadniecie z czym. Z żabą!!! Nie chciało mi się jeszcze wracać do domu więc uznałam, że pójdę wypróbować moją nową deskorolkę. Umiem już jeździć od paru lat i nawet miałam deskę w domu, ale była popsuta, więc nie wzięłam jej do Nowego Jorku. Kierowałam się w stronę ramp. Nie było dużo osób. Tylko jakiś 4 chłopaków. Postawiłam moje zakupy przy jakiejś ławce i zaczęłam robić jakieś triki na desce.

~~~

Przepraszam pysie, że taki trochę nudny, ale daję wam słowo, że trochę się już zacznie rozkręcać w kolejnym rozdziale. Już chyba w przyszłym albo za dwa rozdziały Loraine będzie poznawała plan filmowy.

I jeszcze jedna sprawa. Jeżeli piszę (?) to znaczy, że albo nie wiem czy dobrze napisała albo czy to ma sens. No wiecie.

I postaram się niedługo wrzucić kolejny rozdział. Jak macie jakieś pomysły, śmiało możecie się ze mną podzielić.

*w smsach będzie taki język skrutowy, tak jak dziś piszą nastolatkowie. Robię tak, aby te smsy były bardziej naturalne.

Buziolki żabcie🐸❣️

It's you//Finn WolfhardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz