Piętnaście minut później już zajmowali swoje miejsca w biznes klasie. Harry niemal od razu usiadł na fotelu wyciągając jeszcze telefon, by napisać do rodziców i Nialla, że wszystko u nich okej i niedługo wylatują. Tyle razy latał samolotem, że nie robiło to na nim najmniejszego wrażenia. W przeciwieństwie do szatyna, który był wyraźnie przestraszony, ale i podekscytowany. Rozglądał się na wszystkie strony, zaglądając nawet pod fotel i czytając wszystkie ulotki, które były powsadzane w kieszeń fotela na przeciwko.
- Zapnij pasy. - przypomniał, kiedy sam to zrobił.
- Nie bardzo rozumiem po co tak właściwie one tu są. - parsknął.
- Żeby w razie czego trup został na swoim miejscu. - wypalił za nim zdążył ugryźć się w język.
- Dzięki, Harry, że mówisz mi to akurat w tym kurwa momencie. - wycedził przez zęby.
- Przepraszam. - jęknął ujmując jego dłoń.
Całe szczęście chwilę później zaczęli kołować, przez co Louis chyba zdążył zapomnieć o tym co przed chwilą powiedział. Mocno ściskał jego rękę, wciskając plecy w oparcie swojego fotela, a kiedy stanęli na pasie startowym, zacisnął powieki.
- Nie bój się, jestem tutaj Lou. - szepnął całując go w czoło i uspokajająco wodząc kciukiem po wewnętrznej stronie nadgarstka chłopaka. Kiedy ruszyli, skrzywił się nieznacznie, bo szatyn tak mocno ściskał jego dłoń, że zdrętwiały mu palce.
- Lou, otwórz oczy. - poprosił kilka chwil później.
- Nie chcę. - pokręcił głową.
- Ufasz mi?
To był cios poniżej pasa, ale Louis posłuchał go powoli uchylając powieki.
- Spójrz. - wskazał na małe okienko, więc szatyn odwrócił się w tamtą stronę nie potrafiąc oderwać wzroku od tego co zobaczył. Unosili się coraz wyżej, ale chłopak mógł jeszcze dokładnie zobaczyć domy, ulice czy samochody, choć z tej odległości były one miniaturowe.
- Wow. - tylko tyle był w stanie powiedzieć. Nigdy nie sądził, że to może zrobić na nim takie wrażenie. A zrobiło.
- Podoba Ci się? - spytał nachylając się nad nim, musnął jego policzek ustami.
- Bardzo. - przytaknął odwracając się do niego. - Dziękuję. - uśmiechnął się muskając delikatnie kącik jego ust. - Bardzo dziękuję. - szepnął tym razem łącząc ich wargi w czułym pocałunku.
- Nie musisz. - wymamrotał kciukiem przejeżdżając po policzku i żuchwie chłopaka.
Lot mijał im całkiem przyjemnie. Z początku rozmawiali na zupełnie błahe tematy, słuchali muzyki i obejrzeli jedną z dostępnych na pokładzie samolotu komedii. Dopiero po posiłku jaki im podali obaj zgodnie stwierdzili, że prześpią się chociaż te dwie czy trzy godziny. Czekała ich w końcu jeszcze jedna przesiadka, a za oknem już zdążyło się ściemnić. Harry chciał rozłożyć swój fotel, ale wtedy Louis stwierdził, że zmieszczą się na jednym. Nie miał zamiaru protestować. Wręcz przeciwnie, zwinnym ruchem wskoczył za plecy szatyna obejmując go w pasie i przyciągając jak najbliżej siebie, naciągnął na nich koc, który również wraz z poduszką mieli dostępny na ten lot.
- Wiesz co zawsze chciałem zrobić? - szepnął wsuwając dłoń pod jego koszulkę, opuszkami palców rysując różne wzorki na jego brzuchu.
- Hmm? - zamruczał, bo uwielbiał gdy chłopak dotykał go właśnie w ten delikatny sposób.
- Dołączyć do Mile High Club. - zachichotał wciskając nos w jego włosy.
- Chyba żartujesz. - pisnął odwracając głowę w jego stronę. - Ty nie żartujesz. - dodał widząc jego wyraz twarzy.
CZYTASZ
What a Feeling.. | Larry
FanfictionHarry to rozpieszczony dzieciak, który ma wszystko to, co najlepsze. Louis to skromny i trochę naiwny chłopak z początku nie przepadający za nowo poznanym kolegą. Tak, będą tu występować sceny +18. Wchodzisz na własną odpowiedzialność. !ZAKOŃCZONE!