Poranek Todorokiego zaczął się zwyczajnie. Sowa z kolejnym listem od jego matki przyleciała o tej samej porze, a reszta ślizgonów w ogóle nie zaszczyciła go nawet jednym spojrzeniem. Oczywiście nie przeszkadzało mu to i doskonale wiedział, dlaczego tak jest. Świadomość, że syn najsławniejszego czarodzieja uczy się w Hogwarcie, na dodatek w tym samym domu, może przyprawić innych o lekkie zdenerwowanie. Ale nie oznaczało to, że od samego rana ci ludzie mają psuć mu humor.
Być może wina także tkwiła w jego charakterze? Większość uczniów, którzy już go poznali zazwyczaj gdy zdarzyło mu się przejść obok, chowali się za swoimi książkami lub po prostu uciekali. Wtedy młody Todoroki zastanawiał się, czy sensem jest w ogóle wysilać się, aby zdobyć chociaż jednego przyjaciela, który nie będzie się go bał.
Zmierzając do wielkiej sali, nie obyło się bez zbędnego komentarza Katsukiego, który (na domiar złego) jest w tym samym domu co on, więc codziennością było słyszeć je z ust blondyna.
- Ej, dwuoczny! Chyba pomyliłeś sale! Do jaskiń trolli w drugą stronę! - pogardliwy uśmiech wkradł się na usta Bakugou, jakby sam sobie gratulował genialnej wypowiedzi. Todoroki już miał sięgnąć po swoją różdżkę, gdy po chwili zauważył zieloną czuprynę.
- Katsuś, przestań! Nie wolno obrażać innych!
- Przymknij się, Deku! Sam nie jesteś lepszy! - wściekły ślizgon usiadł przy swoim stole, a inni uczniowie bali się nawet na niego spojrzeć, bo wiedzieli czym to grozi.
Uwagę Shoto zwrócił chłopak, który przed chwilą powstrzymał go od nieszczęścia. Szeroki uśmiech i rumieńce na jego twarzy sprawiły, że serce ślizgona zabiło szybciej, co naprawdę go zdziwiło. Zielona czupryna wydawała mu się znana, jednak w dalszym ciągu nie wiedział skąd.
- Wybacz za jego zachowanie, ale Katsuś już taki jest. - zielonooki podrapał się z zakłopotania po karku i spojrzał w oczy Todorokiego, który cały czas zastanawiał się kim jest ten chłopak.
- Jak się nazywasz? - to było jedyne, co mogło młodemu czarodziejowi teraz przyjść, co głowy, a naprawdę ciekawiło go imię zielonowlosego gryfona.
- I-izuku Midoriya... Siedzimy razem na eliksirach...
W tej chwili wyższy z nastolatków mógł pogratulować sobie doskonałej pamięci, którą posiada. Czy on naprawdę był tak ślepy, że nie rozpoznał chłopaka, z którym siedzi w jednej ławce i widzi go niemal codziennie? W dodatku jeszcze powstrzymał go od użycia jednego z zaklęć na tamtym wrednym ślizgonie.
- Nie kojarzysz mnie, prawda?
- Średnio.
- Nic się nie stało. Właściwie to trochę cię rozumiem. No nic, do zobaczenia, Todoroki-kun.
Wraz z odejściem Midoriyi, ślizgon zaczął zastanawiać się, co ten miał na myśli mówiąc: "trochę cię rozumiem". Czy gryfon miał coś konkretnego na myśli, że zwrócił się tak do Todorokiego? Mógł się o tym przekonać dopiero przy kolejnym ich spotkaniu.
* * *
Gdyby Todorokiego zapytano, czy naprawdę miał nadzieję spotkać znów Midoriyę, jego odpowiedź byłaby twierdząca. Przez cały dzień chodził po korytarzach i z niecierpliwieniem szukał zielonej czupryny, którą przecież nie jest tak trudno rozpoznać. Ten gryfon tak strasznie zawrócił mu w głowie, że zapomniał nawet czy nie przechodził obok portretu Grubej Damy, której pytał się o Izuku (i tak mu nie odpowiedziała).
Zachód słońca za oknami nie poprawił mu humoru, a jedynie bardziej dołował, że nie może oglądać tego pięknego zjawiska razem z Midoriyą. Ze zrezygnowaniem oparł czoło o jedną ze ścian na korytarzu i w myślach prosił, aby znaleźdz się tam gdzie zielonooki gryfon. Gdy poczuł jak zimna ściana zamienia się w coś drewnianego, bez zastanowienia odskoczył i przyglądał się temu, w co aktualnie zamieniała się jego oparcie. Kiedy wszystko przestało wykonywać jakiekolwiek ruchy, Todoroki nie mógł ukryć swojego zdziwienia. Przecież zwykła ceglana ściana nie mogła bez powodu zamienić się w drzwi, które mogły prowadzić wszędzie. Ale nie oszukujmy się, to jest Hogwart.
Że spokojnym wyrazem twarzy ostrożnie pchnął wrota. Za nimi znajdował się pokój, w którym walały się najróżniejsze przedmioty, zaczawszy od połamanych mioteł do quidicha, kończywszy na starych szafach. Większość z tych rzeczy była ustawiona w stosiki, które nie sięgały więcej niż 2,5 metra. Wszystkie te górki śmieci (bo tak można było je nazwać) układały się w taki jakby korytarz, a on prowadził do większej przestrzeni. Na ścianie znajdowało się szerokie okno, ale ciekawszym zjawiskiem był Izuku, który stał przy szybie i patrzył na wciąż zachodzące słońce, którego blask odbijał się od zielonych oczu gryfona.
Todoroki chciał do niego podejść, jednak nim to zrobił, znów zatracił się w myślach i teraz bez opamiętania wpatrywał się w posturę przy oknie. Dopiero, gdy te piękne, zielone tęczówki zauważyły ślizgona, ten opamiętał się i zaczął podchodzić bliżej. Tym razem starając się, aby znów się nie zawiesił na jego widok. A uwierzcie, było to dla niego naprawdę trudne do wykonania.
- To-todoroki-kun? Co tu robisz?
- Ja... no ten... - nastolatek chwilę myślał czy powinien powiedzieć Izuku prawdę, jednak wahał się - Chciałem... cię zobaczyć...
- Och. To bardzo miłe. Dlaczego?
- Sam chciałbym to wiedzieć.
- Cóż... Skoro już tu jesteś, to może chciałbyś obejrzeć ze mną nocne niebo?
- Nocne niebo?
- No... tak. Jeśli nie chcesz to...
- Chcę - Na ustach Izuku pojawił się uśmiech, a chwilę potem gryfon pociągnął Todorokiego bliżej okna, aby lepiej widzieć gwiazdy.
Co dziwne, Midoriya wcale nie puścił ręki ślizgona. Trzymał ją dalej w swojej odpowiedniczce i co chwilę pokazywał palcem świecące punkciki, które niekiedy zaczęły się przemieszczać. Wtedy zielonooki zamykał oczy, a swoją drugą ręką krzyżował palce. Todoroki nie wiedział co mogło to oznaczać, ale gdy zobaczył, że jest to pewnego rodzaju zabawa, sam postanowił zrobić to samo. Nie zdawał sobie sprawy, że Izuku wtedy go obserwował i odrobinę cieszył się z tego. Kiedy ostatnia gwiazda zamigotała na niebie, Todoroki wykorzystał nieuwagę gryfona i obdarował go delikatnym, lecz czułym pocałunkiem.
W jego planach nie było żadnego pocałunku, a jednak ciało samo przybliżyło się do twarzy Midoriyi i zwyczajnie zmusiło go do pocałunku. Nie oznaczało to, że wcale mu się to nie podobało, a wręcz przeciwnie. Był tym faktem tak samo zaskoczony, co Izuku. Pocałunek zakończył się, gdy niższy odsunął się od Shoto.
- Todoroki-kun... nie przeszkadza ci to?
- Ale co?
- Ja. Bo jestem... mugolakiem? - wyznanie Izuku w ogóle nie zrobiło na Todorokim wrażenia. Spodziewał się raczej, że będzie wypytywać o to, czy dwóch młodych czarodziejów może być razem. I ponad to, nie przeszkadzało mu, że Midoriya nie ma rodziców czarodziejów.
- Wcale.
- Ale... wiesz przecież, że jestem chłopakiem, więc czemu ja?
- A czemu nie? To nie ma znaczenia.
- Masz rację... - Todoroki złapał podbródek Izuku i kolejny raz obdarował go pocałunkiem.
Shoto uświadomił to sobie niedawno, wręcz przed chwilą. Mimo, że obaj są różni, ślizgon pokochał tego mugolskiego gryfona. Oczywiście ze wzajemnością.
Yogurt jednak żyje! Przepraszamy za tą przerwę. Shiro ma pytanko: Chcielibyście jakąś książkę gdzie mogłabym wyrażać swoje opinie o wszystkim od książek przez shipy aż do systemu edukacji? Bardzo mi na tym zależy.
CZYTASZ
Animki W Hogwarcie
FanfictionBędą pojawiały się tutaj oneshoty z różnych anime. Głównie SnK, BnHa, FmA i HQ. Enjoy ❤️