Przyjaciele || DaiSuga

118 9 0
                                    

Kiedy pierwszy raz przekroczyłem bramę Hogwartu, pierwsze, co zobaczyłem to chłopak o pięknych, brązowych oczach, który był w innym domu niż ja. On był z Gryfindoru, a ja ze Slytherinu. Wiadomo nie od dziś, że te domy się nienawidzą. Ja jednak postanowiłem to zmienić.

Pierwszy rok tylko przyglądałem mu się z ukrycia, notując wszytko, co robi. Czułem się wtedy jak stalker. Głupie, prawda? Kiedy czasem udawało mu się mnie na tym przyłapać, udawałem, że szukam miejsca do pisania. Bo tak jakby, właśnie po to chodziłem po Hogwarcie...

Drugiego roku zaczęliśmy mieć razem niektóre zajęcia. Los niestety niefortunnie chciał, żebyśmy nie siedzieli razem na żadnych z nich. Niekiedy próbowałem namówić tych, którzy siedzieli z nim w ławce, aby się zamienili, ale nie chcieli. Nie wiem dlaczego, lecz oni chyba mi nie ufali... Czy to dlatego, że jestem że Slytherinu? Charakter już się w tych czasach nie liczy? Ludzie są okropni...

W zimie w końcu odważyłem się do niego odezwać. Na początku było to zwykłe "hej", jednak plus za to, że się odezwałem. Byłem z siebie taki dumny, że poszedłem w ustronne miejsce, żeby się ponapawać swoim zwycięstwem. Opuszczona toaleta była idealnym do tego miejscem. Nawet jeśli były w niej duchy, da się je odstraszyć i nie pisną o tym nawet słówka. Gdy to zrobiłem, przeżyłem zawał, bo właśnie powód mego zwycięstwa stało przy jednej z kabin i chyba próbował porozmawiać z jakimś duchem. A co ja zrobiłem? Zemdlałem.

Obudziłem się w gabinecie pani Pomfrey. Samej kobiety tam nie było, a przy moim łóżku siedział ten sam chłopak, do którego chciałem zagadać już drugi rok. Uśmiechał się miło, a ja starałem się jakoś to odwzajemnić. Czułem się jak w niebie...

-Jestem Daichi Sawamura. A ty?

-S-sugawara Koushi...

Zaczęliśmy od zwykłej rozmowy. Niby błachostka. Mnie to uszczęśliwiało. W końcu udało mi się sprawić, że Gryfon zaprzyjaźnił się ze Ślizgonem! Byłem dumny. Bardzo dumny. Tak dumny, że ponownie zemdlałem, a po historiach, które Daichi mi opowiadał, zrobiłem to z uśmiechem na ustach. Czy to ja jestem dziwny, czy coś powoduje takie moje zachowanie?

Daichi był wspaniałym przyjacielem. Z nikim nie czułem się tak dobrze, jak z nim. Ale... przez te 4 lata naszej przyjaźni, czułem się, jakbym miał go stracić... Czułem się też dziwnie. Serce na jego widok biło mi niewiarygodnie szybko, niechciane rumieńce pojawiały się na mojej twarzy i język plątał mi się przy niemal każdym kierowanym ku niemu zdaniu. Ale, zamiast znaleźdź jakieś wyjście z tej sytuacji, postanowiłem to zignorować.

Pewnego dnia jakąś dziewczyna z Gryfindoru wyznała mu miłość na korytarzu. Stałem wtedy obok niego, całkowicie zaskoczony, co on sam. Gdy myślałem nad tym, że może odpowiedzieć tej dziewczynie twierdzącą odpowiedź, ściskało mnie w brzuchu i kręciło się w głowie. Czy to możliwe, że byłem... zazdrosny? Ja?

-Przepraszam, ale mam już kogoś, kogo bardzo lubię.

Po tych słowach razem odeszliśmy od tej dziewczyny, która chyba zaczęła płakać. Trochę jej współczułem oraz nie zdawałem sobie sprawy, jaki ból musi teraz przeżywać. Dlatego zatrzymałem Daichiego na jednym z pustych korytarzy.

-Dlaczego tak powiedziałeś? Ta dziewczyna płakała...

-Wiem. Żałuję, że tak powiedziałem, ale... powiedziałem prawdę, a to powinno być w jakimś stopniu dobre.

-Więc... lubisz kogoś?

-Tak. Ta osoba jest wspaniała. Ale, niestety, w innym domu.

-Przecież to nie ma znaczenia! Jeśli chcesz, mogę pomóc ci zdobyć tą osobę!

Tamtego dnia czułem się okropnie. Miałem ochotę zemdleć i już się nie obudzić. Bo właśnie zaproponowałem przyjacielowi, że pomogę mu z jego miłością, kiedy... chciałem, żebym to był ja. To nienormalne, prawda?

-Nie musisz. Poradzę sobie sam.

-Skoro tak chcesz...

Niespodziewanie między nami zapadła cisza. Nie wiedząc, co mam powiedzieć, odszedłem od niego metr i wyjrzałem za okno. Za nim rozpościerał się ogromny las. Z tej wysokości wyglądał pięknie. Daichi w pewnym momencie odwrócił mnie do siebie przodem, łapiąc za ręce. Nie mogłem powstrzymać rumieńców, ale też musiałem zachować spokój.

-To ciebie lubię...

Gdybym powiedział, że to wyznanie skończyło się happy endem, skłamałbym. Z tych wszystkich emocji zemdlałem i, tak jak ostatnio, obudziłem się w skrzydle szpitalnym. Daichi jak zwykle siedział obok mnie, mając zmartwioną minę. Korzystając z okazji, że znów zostaliśmy sami, złapałem go za kołnierz, przyciągając do siebie i całując. Sam byłem zaskoczony swoim zachowaniem, ale w tym momencie wydawało mi się to odpowiednie. Właśnie w taki sposób chciałem zapewnić go, że obaj czujemy to samo. Nie jest to już zwykła przyjaźń. To jest MIŁOŚĆ.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 22, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Animki W HogwarcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz