#5

18 0 0
                                    

 Arek siedział wygodnie w swoim skórzanym fotelu, wolno siorbiąc kubek arabiki. Tak. To jest to, co człowiek kocha najbardziej w niedzielny poranek. Kawa. Słodki, gorący płyn rozlewa się po organizmie niczym narkotyk odprężając i dodając energii jednocześnie. Arek lubił ten moment. Lubił właśnie te małe rzekomo nic nieznaczące chwile spokoju, gdy siedział w swoim fotelu, w gustownie urządzonym gabinecie. Gdyby mógł to w ogóle by z niego nie wychodził. Niewielkie, ale przestronne pomieszczenie jasno oświetlone przez ogromne okna stanowiące większą część ścian dawało poczucie błogiego spokoju i możliwość skupienia się na pracy. Wszystko było urządzone przez niego. Tak jak i cały dom, ale na gabinecie skupił się najbardziej. To było jego dziecko. Nikt tu nie miał prawa wstępu. Nawet Zosia. Mogłaby nabrudzić, coś przestawić lub, co gorsza, popsuć. Białe meble w połączeniu z szarością ścian i beżem paneli podłogowych tworzyły nowoczesny i prosty wystrój, w którym nie było możliwości rozproszenia uwagi. Tu w końcu pracował. 

 Nie mógł sobie pozwolić na spadek jakości swoich usług. O nie, Arek o klientów dbał szczególnie mocno. Każdy projekt był dopieszczony, nie było mowy o pomyłce czy jakichkolwiek niedoskonałościach. 

 Tak było od zawsze. Nienawidził fuszerki. Był pedantem. Nie zakończył czegoś do póki nie był z tego w pełni zadowolony.

  Odstawił kubek na szklanym stoliku i wolno podniósł się z fotela. Czas rozruszać trochę kości. Chociaż była niedziela pracował już od godziny przeglądając projekty. Nie wszystkie przyjmował. Jako właściciel biura architektonicznego mógł sobie pozwolić na wybredność. Miał od tego ludzi. Sam zajmował się najciekawszymi zleceniami.

 Parę skłonów, dziesięć pompek, marsz w miejscu przez minutę i znów mógł pracować. Dzisiaj nie było jakichś specjalnych projektów. Najbardziej lubił te dla bogatych klientów. miał wtedy dużo swobody. Nic go nie ograniczało. Każdą swoją wizje mógł zrealizować. Ci klienci którzy gospodarowali ograniczonym budżetem często mieli zachcianki nierealne do spełnienia przy pieniądzach jakie posiadali. Arek musiał się nieźle nakombinować, żeby je spełnić.

 Skończył przeglądać dokumenty decydując się na rozdzielenie wszystkich między pracowników. Podrzuci je do biura po drodze.  Miało go tam dzisiaj nie być, ale i tak wybierał się na basen więc nic nie stoi na przeszkodzie wstąpić na moment. 

 Zabrał pusty kubek ze stolika i marynarkę wychodząc z gabinetu. Zawsze perfekcyjny w każdym calu. Dres ubierał tylko na siłowni. Nawet jak był sam z żoną musiał wyglądać bosko.

 Wstąpił do sypialni po torbę z kąpielówkami, ręcznikiem i szamponem. 

 Zosia, wychodzę!- Krzyknął zostawiając brudny kubek po kawie w zlewie i już go nie było.

 Silnik elektrycznego Volkswagena cichutko się włączył wioząc Arka do biura. Białe nowoczesne cudo techniki było jego najlepszym zakupem zaraz po domku. Idealne tak samo jak właściciel.

 Arek czuł się spełniony. Piękna żona, dobra praca, piękny dom i dobry samochód. Czego więcej trzeba młodemu mężczyźnie w życiu. No bo wcale nie uważał się za starego. Trzydzieści lat to najlepszy wiek dla mężczyzny. Człowiek dopiero wtedy zaczyna tak naprawdę żyć. Zaczyna się ustatkowywać. Zmieniają się priorytety. Arek miał ułatwiony start w przyszłość, gdyż firmę odziedziczył po ojcu, ale też musiał skończyć studia na kierunku architekta z dobrym wynikiem, żeby ojciec dotrzymał obietnicy i powierzył mu dorobek życia.

 Jego rozmyślania przerwał wyłaniający się przed nim budynek firmy. Wjechał na parking na swoje ulubione miejsce i zgasił silnik.

 Wszedł do biurowca pewnym krokiem witając się uprzejmie z pracownikami, udając, że nie widzi stęsknionych spojrzeń sekretarek. Dziwki- pomyślał- żadna nawet w połowie nie dorównuje urodą mojej Zosi. Nie dotknąłbym ich kijem. Tylko jedno im w głowie. Weźcie się lepiej do pracy. Nie na darmo wam płacę.

 -Cześć Grzesiek- przywitał się z najbardziej zaufanym pracownikiem wchodząc do jego gabinetu. Niedziela dzisiaj ale pracownicy nie mają wolnego. Dostają w tygodniu. Dzisiaj jest czas żeby ogarnąć sprawy wewnętrzne firmy. Po prostu nie przyjmują klientów. Grzesiek to wysoki przystojny brunet. Pracuje tu od trzech lat, ale bardzo dobrze zdał studia i nie raz udowodnił, że można mu zaufać. Chłopak wykazuje się ciekawym, nietuzinkowym spojrzeniem na świat i zawsze potrafi ubarwić nawet najbardziej nudny projekt.

- Dzień dobry szefie, nie spodziewałem się dzisiaj pana tutaj, coś się stało?

- Nie, mam kilka nowych zleceń więc wpadłem przejazdem. To są projekty, które trzeba rozdzielić między pracowników. Mam nadzieję, że sobie poradzisz.

- Oczywiście szefie, może pan na mnie liczyć.

 Po tym Arek skierował się do samochodu i pojechał już prosto na basen.

Słodkie ziarno gorczycyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz