Dialogi pisałam w półpauzach, ale Wattpad wie lepiej i zmienia je ciągle na dywizy, mimo wszystko mam nadzieję, że nie przeszkodzi Wam to w czerpaniu przyjemności z lektury.
Enjoy!
- Sześć złotych monet - mruknęła cicho kobieta, stojąca za ladą, która nadal uśmiechała się, choć widać było, że jest bardzo zmęczona.
Po moim "taktycznym odwrocie", gdy nieco ochłonęłam, popędziłam do miasteczka. Tym razem nie spotkałam żadnej kury po drodze, więc obyło się bez większych przygód. Przy przekroczeniu pierwszych sklepów, Ella od razu przejęła nade mną kontrolę i skierowała się do najtańszego sklepu z odzieżą balową.
Byłam nieco zdziwiona - dworek mają jak z bajki, ale wydają jak najmniej? Mimo wszystko, stwierdziłam, że skoro to i tak pewnie nie działo się naprawdę, to i nie musiało mieć zachowanej logiki. Gdy tylko wyrecytowałam wymiary sióstr i raszpli, miła pani Daquin spokojnie poleciła kilka sukien. Nie były specjalnie w moim guście, ale miałam nadzieję że im się spodobają. Niestety, od razu po ogłoszeniu o balu, większość kobiet rzuciła się do sklepów - do krawcowych nie było po co iść, nie zdążyłyby niczego konkretnego zrobić - do pani Daquin też wiele dziewcząt ruszyło, jak babcie na pielgrzymkę, więc nie zostało zbyt wiele tych ładniejszych sukien.
A teraz stałam przed ladą i płaciłam sześć złotych monet za trzy niezgorsze sukienki. Wyszłam ze sklepu i postanowiłam wolniej jechać, żeby nie pobrudzić sukienek. Gdyby "kochana macoszka" zobaczyła nowe suknie uświnione, to dopiero bym dostała pozwolenie. Na bal z piwnicą i szczurami. Dzięki temu, że wolno się poruszałam na koniu, miałam więcej czasu na przemyślenia.
Muszę to wszystko sobie poukładać w głowie.
Pamiętałam wybiórczo co się działo zanim znalazłam się w tym miejscu.
Było dużo alkoholu... jakaś impreza? Chyba musiałam zasnąć zalana w trupa, na pewno urwał mi się film. Co to było? Ślub Teo! - ucieszyłam się, że jeden puzzel w końcu wpadł na właściwe miejsce. - Taak... Nie mogłam wytrzymać tam na trzeźwo, więc się mocno upiłam. Cholerna Claire, jak zwykle wszystko przez nią. Więc sprawa wygląda tak: prawdopodobnie na tym weselu po prostu siedziałam sobie w kącie, sącząc drinki albo waląc szoty, nie naprzykrzając się nikomu, aż w końcu znalazłam się pod stołem, po czym pojawiłam się w pustce. Kurde, drugi ze mnie Sherlock Holmes - byłam z siebie dumna, gdy w końcu doszłam do odpowiedniej konkluzji.
Nasunął mi się w myślach ten nieznajomy, zastanawiało mnie czy mówił prawdę o prawdziwej śmierci w tym miejscu. Sprawdzałam kilka razy i nie mogłam się wybudzić, ale może po prostu to był efekt zachlania, a ten sen był całkowicie normalny? To by miało sens, bo jeśli założyłabym że to wszystko jest prawdziwe - dlaczego miałabym przechodzić jakieś historyjki z dupy wzięte?
Miałam się czegoś z nich uczyć, ale dlaczego? A może to jakaś kara? Tylko za co? Czuję się jakby to był jakiś pokręcony poprawczak we śnie. Czy to moja podświadomość robi mi coś takiego? Już wolałabym psychologa, niż jakiegoś pomylonego typa, co sobie skacze w nicości - jakby już to nie było wystarczająco popaprane.
Czułam że zaczyna mi pękać głowa, to było za dużo myślenia jak na obecną chwilę. Postanowiłam, że rozpracuję to później. Jednakże to była dopiero pierwsza bajka, a jeszcze przede mną cztery do ukończenia. Miałam nadzieję, że w najbliższym czasie znajdę jakąś lukę w tym wszystkim bym mogła obudzić się szybciej.
Chcę jak najszybciej uciec z tego koszmaru.
***
Po wróceniu do domu po tych intensywnych przeżyciach, wybrałam się znowu do "nory goblina". Zapuszczać się w tamte strony, to jak kierować się dobrowolnie na szubienicę. No, ale ja akurat nie miałam wyjścia. Byłam przymusowym samobójcą. Położyłam suknie delikatnie na łożu macochy by mogła je w pełni zobaczyć.
CZYTASZ
To tylko sen
FantasyBohaterka tego opowiadania nie jest człowiekiem kryształowym, ma na swoim koncie wiele grzechów, jednakże pewien nieznajomy daje jej szansę na zrozumienie swoich błędów, przenosząc ją do świata snów. Kobieta musi przejść postawione przed nią bajki...