Poczułem ukłucie w sercu. Jakby ktoś wbił mi w nie lodowatą igłę. Pogodziłem się z tym. Może... możne właśnie tak miało być? Może to jest moje przeznaczenie? Zrozumiałem, że tak czy siak nie mam na to wpływu i powróciłem do funkcjonowania tak jak zwykle, odseparowany od ludzi, głuchy na ich krzyk. Tak jak jeszcze zeszłego miesiąca.
Nie oczekując zbyt wiele udałem się na pocztę, gdzie ku mojemu zdziwieniu oprócz faktur znalazłem list polecony. Wydawał się ważny bo koperta była zdobiona. Widniał na nim malunek kwitnącej wiśni, natomiast przód zdobiła złota pieczęć.
Wróciłem do swojego apartamentu, w którym już zdążyłem się rozpakować, pierwsze co zrobiłem to wyciągnąłem mały zdobiony nóż do kopert. Nadawca nie napisał swoich danych, więc nie wiedziałem czego powinienem się spodziewać.
Przeciąłem kopertę i wyciągnąłem z niej list zaciągając się uprzednio jego wonią. Była bardzo przyjemna, jakby bukiet różnorakich kwiatów, lecz mogłem odczuć również zapach czerwonego wina.
Dazaiu Osamu,
Jestem pewien, że należą Ci się wyjaśnienia mojego zachowania. Przepraszam jeżeli ten list będzie nieskładny i nic z niego nie wyniknie. Jestem dumny, że odważyłem się to napisać i jeśli to czytasz znaczy, że go wysłałem.
Może powinienem przejść do sedna: nie możesz być moją bratnią duszą. Nie chodzi mi tu już nawet, że jesteś mężczyzną, lecz to, że jestem pewien, że ona zmarła. Czułem jej śmierć kilka miesięcy temu, dokładnie 28 kwietna. Nie jestem w stanie tego udowodnić, ale czułem jak umiera. Coś wtedy we mnie pękło. *Płakałem jak niebo o brzasku, jak wieczorny wiatr nad wzgórzami, jak powiewająca chorągiewka.
Nie wiem czy powinienem to pisać i czy Ciebie to w ogóle obchodzi, ale muszę wyrzucić to z siebie. Może mam tylko osiemnaście lat, ale wiem, że czuję coś do Ciebie i jest to silniejsze niż mój zdrowy rozsadek, bo podświadomie wiem, że moja bratnia dusza odeszła już z tego świata, a ty nadal masz szansę znaleźć swoją. Możliwe, że to wszystko sobie uroiłem, przecież nawet nie widziałem twojego znamienia. Nie oczekuję odpowiedzi na ten list, po prostu uważam, że jestem Ci winien wyjaśnienia, ale nie odważyłbym się powiedzieć Ci tego osobiście.
Sam nie wierze, iż to napisałem. Nie będę mieć do Ciebie pretensji jeśli zaraz spalisz ten list lub zniszczysz go w inny sposób. Nie będę zły jeśli nic z nim nie zrobisz, mam jedynie nadzieję, że uda Ci się znaleźć odpowiednią osobę i będziesz żyć szczęśliwie.
Nakahara Chuuya
Drżałem, czy miałem potraktować to jako miłosne wyznanie? Brzmiało to... sam nie wiem jak to brzmiało, czułem, że nigdy nie doznałem tylu uczuć, ile można było wyczytać między wierszami listu. Pewnie powinienem odpisać, lecz nie uczyniłem tego.
Jedyne no byłem w stanie zrobić to wyjść z domu, zabierając: portfel, list i kluczyki do samochodu. 28 kwietnia. Moja ostatnia próba samobójcza. Ślepo wierzyłem, że to nie zbieg okoliczności. Chciałem w to wierzyć. Z tyłu głowy kłębiły mi się myśli, że jednak wszystko sobie uroiłem, że byłem tak zdesperowany i uznałem pierwszą lepszą osobę za kogoś z kim chciałby spędzić resztę życia.
Zaparkowałem przed kwiaciarnią. Dobrze wiedziałem czego chciałem.
-Jest kamelia japońska?
-**Przeznaczenie -szepnęła dziewczyna- ma pan szczęście. Zostało tyle, że można zrobić dwa bukiety.
- Proszę zrobić z tego jeden wielki.
- Ale to będzie bardzo dro...
- Bez znaczenia -przerwałem jej, a dziewczyna uśmiechnęła się serdecznie i weszła na zaplecze. Kiedy wyszła trzymała kilkanaście gałązek przyozdobionych pięknymi czerwonymi kwiatami. Odwróciła się i krzyknęła jeszcze:- Braciszku! Przynieś mi wstążkę!
-Dobrze, poczekaj chwilkę, zaraz znajdę.Po chwili z zaplecza wyszedł rudowłosy chłopak, ale to nie był taki rudy jak loki Chuuya'i, raczej jak dojrzała pomarańcza. Związał trzymany przez dziewczynę bukiet.
-Proszę,- czarnowłosa wręczyła mi wielki bukiet. -powodzenia. -Puściła mi oczko.
-Dziękuję. - powiedziałem kładąc na ladę banknot i zabrałem bukiet.Co ja robię? Czy on w tamtym liście nie napisał, że nie możemy być razem? A może wręcz przeciwnie? Może jego bratnia dusza naprawdę umarła? Chyba myślę za dużo.
Nawet nie wiem jak, ale dobrze pamiętałem drogę do rezydencji państwa Nakahara. Stanąłem na podjeździe. Odetchnąłem głośno. Wyczułem list w kieszeni marynarki, chwyciłem wielki bukiet u wysiadłem z samochodu.
Witam w kolejnym rozdziale tego jakże świetnego ( no powiedzmy... ) fanfiction. Mam nadzieję, że wam się podoba.
Tak jakoś bez większego powodu po prostu kocham Tanizakiego więc musiał się tu pojawić.
Rozdział liczy sobie 655 słów.*cytat z „Niechaj starzy ludzie" Chūya'i Nakahary
** Kamelia japońska w języku kwiatów uważana jest jako symbol przeznaczenia
Gałka Muszkatołowa
CZYTASZ
Czerwony kwiat | SKK
Fanfiction"-Co to jest?- wskazałem na kwiat znajdujący się na moim przedramieniu. -Och...- kobieta podniosła się z fotela- to jest twoje przeznaczenie. -Przeznaczenie? Czyli po co to jest? - Żeby pomóc, Ci osiągnąć pełnię szczęścia." PROSZĘ NIE ZOSTAWIAĆ KOM...