Miałem już zapukać wielką kołatką w drzwi dworku, kiedy moja dłoń zadrżała. Mam jeszcze szansę się wycofać, bo co jeśli mnie nie przyjmie? Co wtedy? Pewnie wróciłbym do swojego: normalnego, wypłukanego z uczuć życia i wszystko znów byłoby szare. A co mogłem zyskać? Mogłem zyskać coś, co moja matka zwykła nazywać „pełną szczęścia", coś czego tak bardzo kiedyś pragnąłem, zatraciłem się w jego poszukiwaniu na tyle, że nawet nie zauważyłem, jak świat i życie straciło dla mnie jakąkolwiek wartość.
Raz kozie śmierć -pomyślałem. Nabrałem powietrza do płuc i zapukałem chowając bukiet za plecami. Otworzył mi na oko trochę młodszy ode mnie chłopak w czarnym fraku i włosach w tym samym kolorze.
-Mogę w czymś pomóc? - zadał pytanie.
- Czy zastałem pana Chuuya'e?
- Jest w swoim pokoju. Zawołać go?
-Byłbym wdzięczny - odpowiedziałem.Brunet kiwnął głową wchodząc w głąb pomieszczenia. Nie było już odwrotu. Bałem się, ale nie mogłem teraz się cofnąć, zachowując jak skończony tchórz. Słyszałem coraz głośniejsze skrzypienie schodów. Kiedy rudowłosy stanął w progu, spojrzał na mnie po czym zatrzasnął mi drzwi przed nosem, kiedy właśnie miałem się przywitać.
- Chuuya, - pukałem w drzwi, - paniczu Chuuya, wiem, że tam jesteś. Myślę, że również jestem Ci winien wyjaśnienia. Proszę, wpuść mnie. - zobaczyłem, że klamka powoli się poruszyła.
- Kontynuuj. - rudowłosy otworzył drzwi i wtedy zobaczyłem jak stoi w progu, z lekkim rumieńcem zawijając kosmyki swoich włosów wokół palca.
- Proszę mnie wpuścić, chciałbym z tobą porozmawiać.
- Wejdź - odsunął się robiąc mi miejsce w drzwiach. Dobrze maskował wszelkie emocje zawarte w liście. Wręczyłem mu bukiet kwiatów, na których widok prychnął.
- Przecież nie jestem damą. - wyrwał mi kwiaty z ręki -To takie trywialne i banalne, ale i tak przyjmę, ponieważ są ładne.Mógłbym przysiądź, że się uśmiechnął, lecz chwila ta była krótka niczym mrugnięcie oka.
Zaprowadził mnie do pokoju na piętrze. Pomieszczenie było ciemne, bordowe zasłony zakrywały okno, przez co w pokoju panował półmrok. Wzdłuż jednej ze ścian stał wielki dębowy regał z książkami, a przed nim stał mały stolik i dwa krzesła. Tam właśnie usiedliśmy, wymijając wystające z wnęki wielkie łoże.
Usiadł, zakładając nogę na nogę i ruchem ręki kazał mi zająć miejsce z drugiej strony.
To ja pierwszy przerwałem ciszę, wyjmując z kieszeni kopertę oraz kalendarzyk.
- Możesz mi powiedzieć jak czułeś śmierć swojej bratniej duszy?
- Cóż, - westchnął - od urodzenia czułem kogoś obecność, lecz było to dziwne. Kiedy miałem około pięciu lat, zacząłem czuć niewyobrażalny smutek. Nie miałem ku jednak temu powodów. Miałem wszystko czego chciałem, lecz ciągle czułem się źle. Po jakimś czasie to ustało i powróciłem do dziecinnej sielanki. Prawie zapomniałem o tym dziwnym żalu, jak gdyby po starcie kogoś bliskiego, jednak nie miałem żadnego logicznego wyjaśnienia z jakich przyczyn pojawiał się w moim życiu. A jednak bywał tam dość często. Kilka lat temu powróciło. Zeszłorocznej zimy odczułem coś, co zaniepokoiło mnie niewyobrażalnie. Siedząc przy kominku, zacząłem trząść się z zimna. Temperatura mojego ciała obniżyła się, w efekcie czego wylądowałem w szpitalu. Innym razem była jesień. Przechadzałem się wśród kolorowych liści. Nagle osunąłem się na ziemie. Czułem jak brakuje mi tchu. Jednak to było tylko chwilowe. No i wtedy. 28 kwietnia. Wtedy po prostu poczułem, że coś ze mnie pękło. Bolało mnie serce i to w bardzo dosłowny, fizyczny i bolesny sposób. Aż w pewnym momencie wszytko ustało. Wtedy byłem już pewien, że nigdy nie spotkam tej osoby.
Kiedy Chuuya skończył opowiadać, otworzyłem kalendarzyk, który zawsze ze sobą nosiłem i otworzyłem na stronie ze wszystkimi dniami roku bieżącego i poprzedniego. Trzy daty były zaznaczone na czerwone. 3 listopada, 19 luty oraz 28 kwietnia.
- Czy te wydarzenia mogły dziać się w tych dniach?- zapytałem podając mu notatnik.
Nakahara uważnie przyjrzał się stroną i wyglądał jakby liczył coś w głowie.
- To bardzo prawdopodobne. 3 listopada wypadł w piątek, a tego dnia miałem udać się na koncert do filharmonii, gdzie chodzę jedynie w piątki. Tak, jest to możliwe - skinął głową.
-Bo widzisz, są tu zaznaczone moje trzy próby samobójcze - wskazałem na trzeci listopada - wtedy chciałem się utopić, lecz ktoś mnie wyciągnął, kiedy brakowało mi już powietrza. Tu - wskazałem na 19 luty - najzimniejsza noc w całym roku. Wyszedłem wieczorem, położyłem się w śniegu z nadzieją nieobudzenia się nigdy więcej, lecz wstałem. Obudziłem się kolejnego ranka z potężnym wychłodzeniem ciała. Aż wreszcie tu - wskazałem na ostatnią zaznaczoną datę - podciąłem sobie żyły. Rodzice znaleźli mnie nieprzytomnego w wannie i zawieźli do szpitala, gdzie lekarze cudem przywrócili mnie do życia.
Chuuya patrzył się na nie z niedowierzaniem.
- Chcesz mi powiedzieć, że to jednak ty, i że właśnie siedzę twarzą w twarz z moim przeznaczeniem? - niebieskie oczy wpatrywały się we mnie nieruchomo.
Nie wiedziałem co robić. Jedyne co przyszło mi do głowy to podwinąć rękaw koszuli, i rozwiązać bandaż na mojej ręce.
Nakahara wyciągnął dłoń, dotykając mojego znamienia. Nie czułem już bólu, lecz dziwny dreszcz. Chwile później zabrał dłoń odwracając wzrok.
- Mogę? -spytałem.
- Możesz co?! - wybuchnął niespodziewanie. - Nie! Nie możesz! Nie znamy się, a to... to nic nie znaczy.Zrezygnowany wstałem, zabierając kalendarzyk. Jednak celowo zostawiłem list obok dłoni jego nadawcy. Odwróciłem się na pięcie.
- Przepraszam - powiedziałem odwrócony do niego tyłem. - zapomnij.
Miałem już wyjść z pokoju, nigdy nie widzieć rudych włosów i niebieskich oczu, kiedy mężczyzna pociągnął mnie za koszule.
- Przyjdź jeszcze, - przełknął ślinę - proszę.
Trzymał w ręku jeden z kwiatów wyjętych z bukietu. Chwyciłem drobną gałązkę i włożyłem mu za ucho.
- Wiesz, że czerwony oznacza w języku kwiatów „KochamCię" ?
Witajcie, oto ostatni już rozdział tego opowiadania, mam nadzieję, że wam się podobało, to coś co miało na początku być one-shotem. Muszę przyznać, że bardzo przyjemnie się to pisało. Ostatni rozdział liczy sobie 891 słów co daje 3780 słów w całym opowiadaniu (tak, tak, na pewno zmieścisz się w jednym niezbyt długim rozdziale).
Do kolejnego opowiadania (może).
Gałka Muszkatołowa
CZYTASZ
Czerwony kwiat | SKK
Fanfiction"-Co to jest?- wskazałem na kwiat znajdujący się na moim przedramieniu. -Och...- kobieta podniosła się z fotela- to jest twoje przeznaczenie. -Przeznaczenie? Czyli po co to jest? - Żeby pomóc, Ci osiągnąć pełnię szczęścia." PROSZĘ NIE ZOSTAWIAĆ KOM...