-Dzień dobry, czy są jeszcze bilety na lot do Daegu? Ten o dziewiętnastej?- zdyszany chłopak wyciągnął swój portfel, szykując sie do zapłaty, podczas gdy kasjerka sprawdzała dostępność miejsc.
-Są jeszcze dwa, ale w pierwszej klasie- odpowiedziała, od razu przechodząc do realizacji zamówienia, gdyż Jungkookowi wystarczyło usłyszeć pierwsze jej słowo, by od razu wreczyć jej pieniądze, wraz ze swoim dowodem.
I tak oto kilka minut później chłopak wracał do czekającego na niego w długiej kolejce Kima, z radości ściskając swój świeżo wydrukowany bilet odrobinę zbyt mocno.
Miał jeszcze do pokonania ostatnie schody na odpowiednie piętro, kiedy zatrzymał go menadżer Song, w towarzystwie swoich czterech ochroniarzy.
Jungkook zatrzymał się, przerażony i przygnębiony myślą, że z jego planu nici.
Owszem, spodziewał się, że zaczną go szukać, ale liczył na to, że do tego czasu on będzie już spokojnie siedział obok Taehyunga w samolocie.
-Dokąd myślisz, że się wybierasz, kochasiu?- mężczyzna uśmiechnął się wrednie i podszedł do niego, by zaraz wyrwać mu z rąk jego skarb, jego przepustkę do szczęścia u boku Kima -musisz być naprawdę naiwny, albo głupi, jeśli myślisz, że ktoś taki, jak ty może opuścić miasto niezauważony- prychnął, pokazując młodszemu Tweeta sprzed piętnastu minut, w którym jakaś fanka oznaczyła ich zespół na dopiero co zrobionym zdjęciu Jeona na lotnisku.
Ten momentalnie poczuł ogromną nienawiść do tej bogu ducha winnej dziewczyny.
-Zostaw mnie, hyung, chcę wyjechać z Taehyungiem!- wiedząc, że nie ma zbyt wielu możliwości, ostatecznie rozpłakał się, chcąc wziąć mężczyznę na litość.
Być może gdyby stał przed nim teraz inny menedżer, albo gdyby to nie właśnie sam Hobeom przyłapał ich rano w tej krępującej sytuacji, udało by mu się cokolwiek wskórać. Niestety los nie zawsze się do nas uśmiecha, dlatego też już parę minut później brunet siedział na tyłach czarnego samochodu, do którego zaciągnięty został siłą. I siedząc tam, otoczony ciszą, przez zaciemnione szyby i kurtynę własnych łez przyglądał się znikającemu z zasięgu wzroku budynkowi, w którym niczego nie świadomy Kim czekał na jego powrót, z każdą chwilą coraz bardziej się martwiąc.
Przez swój płacz Jungkook nie zwracał uwagi na to, co działo się dookoła niego. Pozwalał sobie na ostatnie chwile gorzkiej rozpaczy, zanim wróci do swojego pokoju i będzie musiał zmierzyć się z szarą rzeczywistością, jaką była utrata Taehyunga.
Ocknął się dopiero, kiedy samochód zatrzymał się na środku jakiegoś lasu, a jeden z ochroniarzy wyciągnął go na zewnątrz, następnie rzucając nim o ziemię.
Chwilę później pięciu mężczyzn stało nad nim, przyglądając się mu wrogo, a on ze strachu nie potrafił wydusić z siebie żadnego słowa. Zdołał jedynie unieść się na kolanach i zwrócić twarzą do menedżera, który szybko przerwał ciszę swoim pełnym jadu głosem.
-No więc, Jeon Jeongguk, myślisz, że masz jakieś cholerne prawo sobie uciekać, by szerzyć to swoje pedalstwo?- fuknął, nachylając się nad nim, by trzymając go za włosy, postawić go do pionu -myślisz, że jesteś jakiś ważny, bo śpiewasz w zespole? Na twoje miejsce czychają miliony i mógł bym się założyć, że dał bym radę znaleźć nawet kogoś lepszego, więc powiedz mi dlaczego miał bym trzymać takiego niewdzięcznika, jakim jesteś ty?- mężczyzna niezadowolony brakiem odpowiedzi, szarpnął chłopca za włosy, po czym ponownie rzucił go na zimną glebę.
-S-song-hyung- brunet zająkał się, chcąc coś powiedzieć, ale jego wypowiedź przerwana została kopniakiem w brzuch.
-Nie nazywaj mnie swoim hyungiem, gówniarzu, bo od razu mi się przypomina ta sytuacja z rana i mam ochotę rzygać!
Jungkook nie był mięczakiem, był dobrze zbudowany, zadbany, odważny, ale leżąc tak teraz na brudnej trawie w otoczeniu pięciu o wiele starszych i silniejszych od siebie mężczyzn czuł się tak mały i bezbronny, że nie miał nawet ochoty się bronić.
Wręcz przeciwnie, trzymając się za obolały brzuch, trwał w bezruchu licząc na to, że menedżer szybko się nim znudzi.
-Nie masz mi nic do powiedzenia, szczeniaku?- po samym tonie głosu starszego słychać było, że nie jest zadowolony -odjęło ci mowę? Bo tak się składa, że ja bym chciał coś od ciebie usłyszeć- gestem dłoni nakazał ochronie, by podnieśli chłopaka i dopilnowali, że ten nie upadnie ponownie zbyt prędko, a następnie łapiąc z nim kontakt wzrokowy, mówił dalej -być może przyjęcie do zespołu akurat ciebie było wielkim błędem, ale skoro już masz ten kontrakt, to nie uważasz, że za tę próbę złamania go powinieneś ponieść konsekwencje?- i nie dając wokaliście czasu na odpowiedź, kopnął go po raz drugi, tym razem z kolana -ah, gdybyś tylko nie był tak naiwny nic z tego nie musiało by mieć teraz miejsca, ale co zrobić- kolejny cios, tym razem z pięści prosto w żebra wywołał u Jungkooka krótki krzyk bólu, którym nikt zdał się nie przejąć -widzisz, jako twój menedżer muszę upewnić się, że już nigdy więcej nie zechcesz popełnić tak ogromnego błędu, także teraz masz czas, by przemyśleć swoje zamiary, golden maknae- po tych słowach Hobeom uderzył młodszego ostatni raz, po czym odsunął się i zwrócił do swoich towarzyszy -jest wasz, ale pamiętajcie- żadnych śladów- i jak gdyby nigdy nic, wsiadł do samochodu, pozwalając czterem przerośniętym ochroniarzom maltretować nastolatka do nieprzytomności.
![](https://img.wattpad.com/cover/142252076-288-k166167.jpg)
CZYTASZ
Please, Don't Leave Me *vkook*
FanfictionZrobisz wszystko, by uratować swoją tak umiejętnie skrywaną przez lata miłość. Szczególnie wiedząc, że masz na to ostatnią szansę. Zrobisz wszystko... Bts!au, angst, na podstawie snu, także nawet ja nie do końca wiem o co chodzi