Dziady w Zoo

34 6 2
                                    

Dnia pewnego słonecznego Adam wybrał się wraz ze Stefciem, Mieciem i Romanem do ZOO (jak cuś to Stefciu i Roman powrócili huehue). Jakoż iż nasz Adaś w ciul przypominał "TEGO" Mickiewicza, którym suma suma sumarum sam był, nie mógł odpędzić się od innych turystów. Każdy chciał dostać od niego autograf, strzelić sobie słit ciocię ewentualnie za*ebać mu z butelki bądź książki w tą pustą łepetynę. Choć po ostatnim spotkaniu z grubszą lekturką prawie umrzał (ale w tą historię zagłębiać się nie będziemy, bo to tylko dla wtajemniczonych). Kiedy z wielkim trudem wraz z ziomkami dotarł pod wybieg lwów ujrzał.. ANDŻEJA DUDEM! Ale Micek jak to Micek olał prezydenta naszej, kochanej Polszy. Stefcio tysz się zbytnio tą zaiste ważną osobistością nie przejął. Wyjął z kieszeni swoją Nokie i pykał zdjęcia lewkom. Mieciu naparzał w Clasha, a Roman.. no cóż ten podsłuchiwał rozmowę Dudeła z jego GANGIEM SFIESZAKUF! Chwilę PUZYNIEJ Andżej niebezpiecznie zaczął zbliżać się w stronę Adama i jego bandy. Gdy znalazł się na tyle blisko aby nie naruszać ich stref osobistych zadał pytanie:

-Adamie czy jako, że jesteś Mickiewicza potomkiem lub wersyją młodszą jego zechciałbyś urządzić słynne "Dziady"?

Adam po chwili myślenia odpowiedział:

-Panie prezidencje oszyfiscje zropiem to dla Pana ale za pewną opłatą.. 😏

Dudeł jak to Dudeł dopiął swego. Teraz już tylko Adam zbiera się w sobie i raz, trzy, dwa urządzi "Dziady".

*teraz akcja będzie pisana w formie dramatu*

TURYŚCI

Jasno wszędzie, głośno wszędzie

Co to będzie, co to będzie?

ADAM

Zamknijcie mordy na suwak

I stańcie dokoła mnie

Żadnych kotów, żadnych myszy,

Ja domagam się tu ciszy.

Niech słoneczka lico złote

Szczelinami tutaj wpada.

STEFCIO

Jak kazałeś, tak się stało.

TURYŚCI

Jasno wszędzie, głośno wszędzie,

Co to będzie, co to będzie?

ADAM

Zwiarzaczkowe duszeczki!

W jakiejkolwiek zoo tego stronie:

Czyli która w dole grząźnie,

Czyli pali się w stodole

Kwiecień plecień, ku*wa koniec :)

*teraz akcja będzie pisana normalnie*

*brawa dochodzące z tłumu*

Andrzej (mój nowy ziomek prezident) aż się wziął i popłakał. Tak mi się śmiać chciało jak na bieg paczałem, że normalnie ze śmiechu upadłem.
No ale teraz trza przejść do interresów. Podchodzę sobie do Dudeła i rzecze: 

-Dziady zrobione, a teraz wyskakuj z hajsów dziadu - powiedziałem.

-Chyba cię kuhwa poebało - powiedział Andżej.

-Czyli tak się bawimy? Ja tu zapiedałam, cenny czas swój marnuje, a pan prezydent mi dupę pruje i piniążkiem nie obdaruje? - odparłem mocno podku*wiony/

Dudeł po tym godnym Oscara przemówieniu zmiękł.. 

-Dobra masz te 2 koła i śmigaj do kangurków.

-5 kół - dodałem.

-3,5, więcej nie dam -targował się Duda.

-6, albo wzywam policje i pójdziesz pan siedzieć -rzuciłem stanowczo.

-Dobra, dobra masz 10 koła i odpinkol się i żebym cię tu wincyj nie widział -dorzucił naburmuszony Andrzej.

Z uśmiechem wymalowanym na twarzy podszedłem do mych ziomków, którzy usilnie próbowali przedostać się na wybieg lwów i zacząłem wymachiwać im hajsami przed nosem. Tamci nie ogarniali skąd mam tyle szmalu, ponieważ byli zbytnio zainteresowani kotełami z Afryki. Snuli różne teorie ale moje słowa traktowali jak "szok i niedowierzanie". Znudziło mi się już wyjaśnianie im jak zarobiłem te 10 patyków winc popełzłem do domu, aby zaszyć się w mojej jaskini i  w spokoju ponaparzać w Clash'a (bo ku*wa daaawno nie nabiłem arenki). Wracam se do hatki, a tam kurcze 23:33!!! Jprdl, a jeszcze kotu trza dać żyrcia, bo zdechnie. Co jak co, ale tą rudą mendę to ja wielbie ponad życie (huehue). Po wykonaniu tej jakże monotonnej czynności oraz kilku rundach w Clash'u postanowiłem odpalić moje klawisze, które już od kilku miesięcy zbierały kurz. Niestety ale daaawno się nie grało i troszku pewnie nie pamiętam ale luj. Stoje sobie przed tym keyboard'em i kombinuje jak koń pod górę, co by tu zagrać.. Przeglądam moje nuty, a tam... MIŁOŚĆ, MIŁOŚĆ W ZAKOPANEM! Od razu wiedziałem iż to będzie nuta, którą zagram. Początkowo myliłem klawisze ale w refrenie powróciłem do stanu sprzed zapomnienia. Śmigałem niczym Chopin. Grałem i grałem aż w końcu dumny z siebie wyłączyłem sprzęta i poszedłem ćpać! 

**********************************************************************************************************************************************************************************************

WITAM PO DŁUUUUUUUUUUUGIEJ PRZERWIE! 

ŁAPAJTA I CZYTAJTA NOWY ROZDZIAŁ. TAKIE TROSZKU FLAKI Z OLEJEM ALE CUŚ JEST.

MICKIEWICZ I PRZYJACIELEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz