Rozdział 13

476 26 10
                                    

*Edward*
Od naszego ostatniego spotkania z wilkami minęły 2 tygodnie. Na szczęście było bardzo spokojnie. Z czasem mam wrażenie, że z Bellą jesteśmy coraz bliżej o ile to w ogóle możliwe. Praktycznie się nie rozstajemy chyba ,że muszę jechać na polowanie. Jednak nawet wtedy staram się wrócić jak najszybciej i robię to kiedy śpi.
Kolejny dzień w szkole z początku wydawał się najzwyklejszy na świecie, niestety miałem złe przeczucie że coś się stanie.
Rano jak zawsze leżałem z moją ukochaną w łóżku a ona smacznie spała. Niedługo powinienem ją obudzić bo spóźni się do szkoły. Kiedy wybiła siódma przystąpiłam do działania.
-Kochanie wstawaj.- Powiedziałem i złożyłem na jej ustach słodki pocałunek który po chwili oddała. Całowaliśmy się dopóki moja ukochana nie musiała złapać oddechu. Co dziwne gdy oderwaliśmy się od siebie to oboje dyszeliśmy a ja jako wampir nie potrzebuje powietrza do życia.
-Mmm... Takie pobudki możesz mi urządzać codziennie. -Zamruczała mi do ucha i uśmiechnęła się kusząco na co przyciągnąłem ja jeszcze bliżej do siebie.
-Jak sobie życzysz kochanie.
-Pójdę się ubrać a ty poczekaj tu na mnie. -Powiedziała i oddaliła się do łazienki najpierw zabierając ubrania na dziś. Ja posłusznie nie ruszyłem się z miejsca czekając na nią. Wyszła gotowa już po piętnastu minutach, podeszła do mnie, wzięła za rękę i poprowadziła do kuchni.
-Co chcesz na śniadanie? -Zapytałem obejmując ją w pasie.
-Hmm... Poproszę płatki z mlekiem.
-Już się robi skarbie.- Powiedziałem i przygotowałem jej upragnione jedzenie. Kiedy jadła ja pobiegłem szybko do domu, wziąłem plecak, przegrałem się i pojechałem volvo do mojego aniołka. Mimo, że nie widziałem jej kilka minut to już zdążyłem się za nią stęsknić. To niesamowite jak ta mała osóbka zawładnęła moim sercem, które myślałem ,że straciłem wraz z przemianą w wampira.
Przerwałem moje rozmyślania, ponieważ byłem już pod domem mojej dziewczyny. Szybko wsiadłem i otworzyłem jej drzwi od strony pasażera. Bella szybko podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję. Co najdziwniejsze nawet nie połknęła się podczas biegu co dla niej było wielkim sukcesem. Pomogłem jej wsiąść do samochodu i ruszyliśmy do szkoły. Kiedy dotarliśmy do lekcji zostało nam jeszcze piętnaście minut. Nie spiesznie ruszyliśmy w stronę szkoły gdzie czekało już na nas moje rodzeństwo.
-Hej. -Przywitaliśmy się.
-Cześć. -Odpowiedzieli chórem.
-Jak się czujesz Bella? -Zapytała Rosalie. Tak właśnie Rosalie. Odkąd poznała moją ukochaną stałą się o wiele milsza.
-Jest ok.  Po prostu staram się o tym nie myśleć. -Odpowiedziała i uśmiechnęła się do mojej siostry a ja j aż mocniej do siebie przytuliłem.
-Nie martw się Bells, nie pozwolimy mu się do ciebie zbliżyć. Z resztą Edzio by nas za to zabił. -Powiedział Emmet i się zaśmiał a ja na niego warknąłem. Nienawidzę jak mnie tak nazywa.
-Nie. Nazywaj. Mnie. Edzio. -Wycedziłem i spojrzałem na brata morderczy wzrokiem.
He he, nie denerwuj się tak Edi.
Na jego myśli znowu warknąłem. Już miałem się na niego rzucić ale powstrzymała mnie od tego moja ukochana.
-Edward zostaw go, przecież wiesz, że jest denerwujący. Chodźmy już na lekcje. -Powiedziała i pociągnęła mnie za rękę do klasy a ja bezwiednie się jej poddałem pomimo tego, że jestem o wiele silniejszy od niej i w każdej chwili mogłem się wyrwać. Nie chciałem jednak tego, ponieważ kocham kiedy Bella jest blisko mnie. Do lunchu czas nam minął bez rewelacji. Kiedy wszedłem z moją ukochaną na stołówkę to usłyszałem myśli o których wołał bym nie wiedzieć. Stanąłem jak wryty i w ciągu sekundy odnalazłem odpowiedni stolik przy którym siedziały wilkołaki.
Jaka ona piękna... Muszę ją zabrać od tych Cullenów. Ona nie rozumie, że grozi jej niebezpieczeństwo z tymi pijawkami.
Przestałem słuchać myśli tego psa i zacząłem układać plan jak chronić Belle przed nimi. Byłem tak zaabsorbowany myślami , że nie usłyszałem jak moja ukochana coś do mnie mówi. Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero jej delikatny pocałunek.

-Co się stało Edwardzie? - Zapytała zmartwiona i pogłaskała mnie po policzku. Nic nie odpowiedziałem, pociągnąłem ją do stolika gdzie siedziało już moje rodzeństwo. Zamiast pozwoli jej usiąść na swoim krześle usadziłem ją na swoich kolanach i wtuliłem się w jej szyję, a ona zaczęła głaskać mnie po włosach. -Co się stało kochany? Przecież wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć.

-Wilkołaki tu są, chcą ciebie od nas... ode mnie zabrać. Uważają, że przebywanie z nami jest dla ciebie zbyt niebezpieczne. -Kiedy skończyłem mówić poczułem, że moja ukochana zdrętwiała. Przyjrzałem jej się uważnie i zobaczyłem, że na jej twarzy malowała się wściekłość.

-Jak oni śmią mówić tak o was? Mam ochotę iść tam do nich i urwać im łby. -Wywarczała z zaciętą miną.

-Uuu... Bells jaka waleczna. -Zaśmiał się Emmet. -Nie martw się obronimy cię. -Powiedział teatralnie napinając mięśnie.

-Właśnie, nie masz co się martwić. -Dodał Jasper  puszczając do niej oczko i jednocześnie zaczął ją uspokajać.

-Chłopaki mają rację, nie oddamy cię im! -Powiedziała Alice i szeroko się uśmiechnęła na potwierdzenie swoich słów.

-Właśnie. -Poparła Rose z drapieżnym uśmiechem.

-Dziękuję wam. -Powiedziała Bella z ulgą.

-Nie martw się kochanie, wszystko będzie dobrze. -Powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.

Do końca zajęć było już spokojnie ale w głębi serca czułem, że niedługo wydarzy się coś złego. Coś co będzie miało poważne skutki.




Hej kochani, nie było mnie tu przez długi czas ale miałam tyle na głowie, że nie potrafiłam pogodzić z tym pisania. Chwilowo wróciłam ale nie wiem na jak długo. Problemem jest nie tylko absolutny brak czasu ale również brak weny :( . Postaram się z całych sił dokończyć ta książkę ale nie mogę obiecać, że rozdziały będą się pojawiały często a tym bardziej regularnie. Mam jednak nadzieję, że zostaniecie ze mną mimo to.

Do napisania!

~Ellectorloslibros




Zmierzch- życie nas zawsze zaskakuje.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz