Chapter 1

687 38 2
                                    

-No cię chyba popierdoliło?!- drę się do telefonu leżąc w łóżku o 6:00 nad ranem- Nie ma mowy.

Rozłączam się i rzucam telefon w kąt pokoju. Okrywam się kołdrą. On se ze mnie kpi? Broń którą miałam mieć wczoraj on mi przywiezie za trzy dni?! Ja z nim nie potrafię pracować. Słyszę skrzypniecie drzwi a później ciche kroki na moich panelach co oznacza że ktoś wszedł.

- Co to kurwa miało znaczyć?-słyszę zirytowany głos Tiffany nad moją głową- Wydzierasz się na cały dom o szóstej nad ranem

-Rozmawiałam przez telefon-mówię spokojnie chowając głowę pod poduszkę

-Z kim?

-Opowiem ci to rano jak będę bardziej przytomna ok? A teraz ładnie wypierdalaj w podskokach z mojego pokoju bo jest 6:04 i chcę mi się spać. Szerokiej drogi!- wyciągam jedną dłoń z pod poduszki i macham jej na pożegnanie

-Jeb się- słyszę w odpowiedzi po czym Tiff trzaska drzwiam i znika za drzwiami od mojego pokoju.

Ja pierdole niech wszyscy się nauczą że do mnie się nie dzwoni w nocy ( no chyba że nowa torebka Kors'a wchodzi do butików- to co innego). Mogło by się walić i palić- i tak się do mnie NIE DZWONI w godzinach porannych. Leżę na plecach i gapie się w sufit. Teraz to już ja nie zasnę. Ugh niech tylko on się pojawi w moim zasięgu to dostanie w ryj. Siadam na łóżku i rozglądam się po pokoju. Na podłodze leżą moje ubrania i dwa pistolety, przy drzwiach Loubotin'y. Obok szafy leżą kluczyki od Porshe i dwóch Mustang'ów. Na komodzie jest kilka pustych puszek i butelek. O kurwa, myślę. Takiego syfu to tu dawno nie było. Przecieram twarz dłonią na znak bezsilności. Stawiam nogi na moim,włochatym,białym dywanie i powoli idę w kierunku drzwi. Z komody biorę telefon. Wychodzę i rozglądam się po korytarzu. Dziewczyny chyba śpią sądząc po tym że jest dosyć cicho jak na ten dom. Schodzę po schodach do salonu. Widzę Courtney. Siedzi na kanapie z nogami na stoliku i ogląda telewizję. 

-Hej młoda- odwraca się i mówi gdy wchodzę do salonu

-Hej-odpowiadam i siadam obok a moje nogi także lądują na stoliku. 

-Kto do ciebie dzwonił? - pyta obracając się do mnie 

-Ryan, nie dostarczy broni teraz ale za 3 dni

-I po to dzwonił o 6 nad ranem?!

-Ja też tego debila nie rozumiem, jak on tu przyjedzię to mnie jakaś kurwica weźmie i go zamorduję          

-Pomogę ci- puszcza mi oczko- Jakie plany na dziś? 

-Na razie żadne- mówię i wychodzę do kuchni                                                 

Nalewam sobie do szklanki czystej wody po czym zaczynam ją powoli pić patrząc przez okno na morze. Lokalizacja naszego domu jest wręcz idealna. Wzgórzę nie daleko morza tak ze widać je przez ogromne okna. Nagle słyszę dzwonek telefonu. Szybko znajduję go i odbieram.

- Słucham?

- Cześć Tess, jest sprawa- musimy się spotkać. Jak najszybciej.- słyszę głos Han'a. Jest chyba trochę zdenerwowany.

- Hej, po co?- pytam zdezorientowana 

- Pilne, jestem u was za godzinę- mówi i się rozłącza a mnie zostawia w totalnym osłupieniu.

Ta pewnie kurwa, bo ja akurat pragnę teraz spotkania z Tobą u mnie w domu jak dziewczyny jeszcze śpią a ja jestem nie do życia. Super, kolejna wiadomość dnia. Odkładam szklankę na blat. Wychodzę z kuchni i staję w wejściu do salonu. Opieram się o ścianę.

GIRLS WITH GUNS (Jai Brooks fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz