Steve nie był pewien, jak długo siedział na parapecie i wpatrywał się w okno, ale musiało minąć dobrych kilka godzin. Czuł się zmęczony. Nie tylko tą bitwą, która wydawała się trwać całe wieki.
Czuł zmęczenie aż do samych kości, z dnia na dzień rosnące coraz bardziej. To był ten typ zmęczenia, w którym nawet jego dusza wydawała się posiniaczona. Formowało się ono przez lata i dekady w lodzie, by w końcu stać się jego codziennością. Był już do tego przyzwyczajony, co nie znaczyło, że chciał się tak czuć.
Może Bucky miał rację i Steve zasługiwał na odpoczynek.
Przecież już wcześniej o tym myślał. O odejściu, o przekazaniu pałeczki Kapitana Ameryki komuś innemu i przejściu na emeryturę. Kapitan Ameryka był symbolem, który nadal będzie żył i nikt nie będzie tęsknił za Stevenem Rogersem.
Coś jednak zawsze go przed tym powstrzymywało. Jak nie kolejna bitwa, to własne wątpliwości, ale nie była to nowa myśl.
Wiedział, dokąd zaprowadziłoby go serce, gdyby mu tylko na to pozwolił. I chciał tego bardziej niż czegokolwiek innego. W końcu odzyskał Bucky'ego i nie chciał go znów stracić.
Obaj umieli bez siebie żyć, ostatnie kilka lat tylko to udowodniło, co nie znaczyło, że tego chcieli.
To życie, bycie Mścicielem, nie było czymś, co dawało Bucky'emu radość. Steve to widział i starał się zrobić co w jego mocy, by jakoś mu to ułatwić. Jednak po tak wielu latach tortur i bólu tym, czego potrzebował, nie było bycie publicznym antybohaterem.
Choć uratował tak wiele istnień, Steve miał wrażenie, że nigdy nie przestał próbować odkupić swoich win za to, co zrobił pod kontrolą Hydry.
Bycie cichym, niewidocznym obrońcą pasowało do niego o wiele bardziej. I tym pewnie też zamierzał być, z dala od Mścicieli i Zimowego Żołnierza, a Steve chciał za nim podążyć. Desperacko tego chciał.
- Zwlekasz.
Głos Natashy wyrwał go z zamyślenia. Spojrzał w jej stronę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Natasha stała oparta o drzwi i uważnie mu się przyglądała.
- Powinnaś już chodzić? - zapytał ze zmartwieniem.
Natasha spojrzała w dół na swoją lewą nogę i jej usta wykrzywiły się w niezadowolonym grymasie.
- Wystarczająco wiele czasu spędziłam w łóżku - odpowiedziała.
- Całe trzy godziny?
- To więcej niż trzeba.
Steve pokręcił głową, patrząc, jak Natasha dokuśtykała do kanapy i z ulgą przysiadła na jej brzegu.
- Zwlekasz - powtórzyła.
- Już to mówiłaś.
- Więc jednak słyszałeś, bałam się, że coś uszkodziło ci słuch.
Steve prychnął i przewrócił oczami.
- Pewnie myślisz o wszystkich powodach, dla których musisz tu zostać i dalej być nieszczęśliwym, mam rację? - zapytała z uniesioną brwią.
- Sam już nie wiem, co robię - odpowiedział cicho.
- A co chcesz zrobić?
- Coś, czego nie powinienem...
Natasha wydała z siebie niezadowolony dźwięk i tym samym mu przerwała.
- Znów to słowo. Powinieneś. Kto powiedział, co powinieneś zrobić? - zapytała lekko drwiącym tonem.
Steve zacisnął usta w nierozbawionym uśmiechu. W rzeczy samej, kto?
![](https://img.wattpad.com/cover/141847846-288-k879758.jpg)
CZYTASZ
Let Me Take Back My Life
FanfictionBucky uśmiechnął się beztrosko, czując całkowity spokój, po raz pierwszy od tak bardzo dawna. Nie spodziewał się przetrwać, ale jednak wciąż stał i miał szansę, by znów zacząć decydować od swoim życiu. Tak jak on tego chciał. Lub Bucky i Steve i spo...