Właśnie siedzę w autokarze i przy "Next to me" obserwuję zmieniające się widoki za oknem. Obersdorf był dla naszych reprezentantów niezwykle udany- pierwsza lokata Richiego i brąz Wellingera. Teraz czas na Ga-Pa. Zamykam oczy i ze zmęczenia prawie zasypiam... Prawie... Nagle słyszę jakiś głośny pisk.
- Miłość, miłość w Zakopanem!!! DUM DUM DUM DUM! Polewamy się szampanem!!! DUM DUM DUM DUM! - śpiewał Marcus.
- Ejej, Ajzenpiśla, co ty odwalasz? - pokrecił głową z rezygnacją Wellinger. - To się śpiewa: Skoki, skoki w Zakopanem! DUM DUM DUM DUM!
Taaa... Nienawidzę disco polo... Naprawdę, tylko do tego rodzaju muzyki mam takie uprzedzenia... Chciałam spróbować uciszyć towarzystwo, ale w sumie nie widziałam w tym zbytniej korzyści, w końcu i tak będą to robić, tylko że dwa razy głośniej.
Potem faktycznie zasnęłam. Obudził mnie Rysiu, gdy dojechaliśmy. I znowu zakwaterowanie. Tym razem byłam bardziej zadowolona z miejsca naszego pobytu. Nie powiem, aby w Obersdorfie było mi źle, ale tym razem hotel, w którym zatrzymaliśmy się na kilka dni sprawiał wrarzenie lepszego standardu.
Po odebraniu klucza od pokoju stwierdziłam, że zaczekam na chłopaków. Zwróciłam uwagę na gościa, którego wcześniej nie widziałam, a teraz rozmawiał z Ajzenpiślą i Freitagiem... Nie mogłam dokładnie okreslić koloru jego włosów... stawiam mimo wszystko, że było to dunkelblonde... Oczy miał jak dwa wengielki, ciemne, niby pospolite, ale przykuwały uwagę. Ubrany był w czarną bluzę z adisasa i czerwone spodnie dresowe tej samej firmy. Na nogach znajdowały się roshe podobne do tych, jakie miał Andreas. Postanowiłam, że podejdę i ogarnę sytyację.
- Hej... - zaczęłam zbytnio nie wiedząc co mam powiedzieć.
- Marina? - uśmiechnął się do mnie.
- Yhym.. - moja mina najprawdopodobnie wskazywała tylko na jedno "wth".
- Karl Geiger - podał mi rękę, a ja ją uścisnęłam - Również niemiecki skoczek.
- Czemu nie było cię na pierwszym konkursie 4hills? - spytałam.
- Sprawy osobiste.. - odpowiedział po chwili zastanowienia.
- Nie.. Karl załatwiał kontrakty reklamowe - dołaczył się do rozmowy Andreas przerywając żywą pogawędkę z Freitagiem (już dawno się oczywiście pogodzili).
- Yym... No w sumie to było tak przy okazji.. Hah, Marina musimy koniecznie jeszcze potem porozmawiać, ale teraz idę zanieść te wszystkie bagaże. - Widać, że fakt stwierdzony przez Andiego nie był najwygodniejszą informacją na jego temat jaką mógł dostać.
Odprowadziłam go tylko wzrokiem.
- A ciebie co znowu ugryzło? - spytałam Welliego.
- Mnie? Nic! - zaprzeczył blondyn - Wiesz co też już chyba muszę iść.
Nie no super! No po prostu świetnie! Zostawili mnie! Phy! Gardzę mocno... Fajnie, że wszyscy skoczkowie zapchali windy i jedyna droga, aby dostać się na (w moim przypadku piąte piętro) to schody... Z tą walizką... Jak ja ją ledwo mogę podnieść...
Już chciałam zacząć zdobywać ten Mount Everest, ale podszedł do mnie Domen.
- Może ci pomogę? Bo w tych kozaczkach - spojrzał na moje buty - to ty daleko kochana nie dojdziesz.
- Masz rację... Byłoby miło...- przyznałam uśmiechając się w stronę najmłodszego z Prevców.
Dostaliśmy się na moje piętro i weszłam do pokoju. Podziękowałam Słoweńcowi i zaczęłam rozpakowywać ubrania. Nie mogłam długo narzekac na spokój, po kilku minutach ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi. Był to Marcusik z pytaniem czy schodzę na kolację. Nie zdecydowałam się, ponieważ po prostu nie byłam głodna.
Znowu przejdę się górskimi ścieżkami... Kto wie? Może spotkam znowu jakiś skoczków? W sumie miałam nadzieję na rozmowę z Kraftem i Michaelem jak im tam się układa...
Tym razem, niestety, chyba wszyscy byli w jadalni... Przynajmniej zaliczyłam długi spacer.. Kiedyś musiałam w końcu spalić tą czekoladę, która objadałam się poprzedniego wieczoru z Niemcami u Wellingera w pokoju. Szczerze mówiąc już nie mogę doczekać się konkursu... Tych wszystkich emocji... Porównywalne do el classico...
Reszta dnia, (a w zasadzie późnego wieczoru) upłynęła mi na gadaniu z Tanją,(która poprosiła mnie o autografy braci Prevc i Stocha) i oglądania seriali na Netflixie.
*◇*
Nazajutrz chłopaki mieli od rana masę treningów, przez co zbytnio nie miałam okazji, aby z nimi porozmawiać. Dałam jednak wyciągnąc się Domenowi na spacer.
- Stres już jest? - zapytałam rozkoszując się cudownymi górskimi krajobrazami.
- Może troszkę... Najgorsza jest ta presja-muszę być najlepszy, lepszy niż Peter - westchnął.
- W poprzednim sezonie z tego co słyszałam od Tanji często cię wystawiali, a teraz jest z tym trochę gorzej - odparłam.
- To prawda... No wiesz, w tym roku mam egzaminy, a bardzo mi zalezy, aby je zdać jak najlepiej, dlatego nie mogę skupić się w stu procentach na sporcie - powiedział Słoweniec. - Kim jest Tanja jeśli mogę wiedzieć?
- Moja przyjaciółka, znamy się naprawdę długo... Jest wielką fanką skoków, szczerze mówiąc bardziej ogarnia tzw. "skoczny świat" ode mnie - zaśmiałam się. - Właśne! Tanja! Czy byłaby jakaś szansa, aby przemycić jej autografy?
- Pewnie, bardzo chętnie - uśmiechnął się.
Spokojnym tempem wracaliśmy do hotelu, aby Domen miał czas na wyszykowanie się przed kwalifikacjami. Poszłam z powrotem do mojej rezydencji, z pokoju obok usłyszałam podniesione głosy, była jakaś aferka. Chcąc nie chcąc zaczęłam podsłuchiwać.
- Nie bądźmy dziećmi, Stefan! Naprawdę, nie nabiorę się na te bajeczki... - krzyczał Michael.
- Do niczego między nami przecież nie doszło! - gorączkował się Kraft.
- Naprawdę, myślisz, że jestem ślepy i nie widziałem tego, co było w tej gazecie?
CZYTASZ
Whatever It Takes// Andreas Wellinger
FanfictionMarina ma za zadanie zrobić reportaż o niemieckiej kadrze skoczków narciarskich. W tym celu musi z reprezentacją spędzić kilka tygodni. Z początku pisanie owego artykułu plasuje się na ostatnim miejscu na liście pragnień dziewczyny. Po jakimś czasie...