#8- Marina...Przepraszam

694 44 21
                                    

- Przepraszam, Marina - powiedział Niemiec wręczając mi bukiet kwiatów. - Ja, ja... po prostu nie wiem co to było... Chciałem to powstrzymać, ale nie potrafiłem się kontrolować - powiedział Karl.

- Nic... dobra, już w porządku - nie lubię gniewać się na ludzi, więc wzięłam róże i weszłam do pokoju. Za mną podążył chłopak.

- Czyli już wszystko ok? - zapytał z nadzieją w głosie.

- Tak... - odpowiedziałam wstawiając kwiaty do kubka z wodą.

Uśmiechnął się do mnie i rzucił, że musi już iść na skocznię, bo za niecałą godzinę zaczyna się drugi konkurs TCS.

Przynajmniej z nim sprawa się wyjaśniła... Wzięłam powerbanka i zeszłam na dół po Domena. Brunet wziął już niebieską torbę nike'a i oczywiście jedną z tych oczojebnych bluz gorenje.

*◇*

Andreas był trzeci, Stoch pierwszy, a Rysiu drugi. Domenowi udało się zakwalifikować do drugiej serii, ale wybitnie wysokich rezultatów nie uzyskał. Chłopaki nie kazali na siebie czekać, więc sama wracałam do hotelu.

Szczerze mówiąc, trochę boję się ciemności, dlatego w wieku 25 lat zawsze śpię przy zapalonej lampce. Usłyszałam tupot jakiś ciężkich butów tuż za mną. Wystraszyłam się nie na żarty. W każdym horrorze, jaki ogladałam okazuję się, że mężczyzna idący za kobietą ciemnymi uliczkami to seryjny morderca. Chyba wolę nie wiedzieć jakie miałam w tamtym momencie ciśnienie krwi.

Postanowilam się odwrócić. Kamień spadł mi z serca. Za mną szedł Stefan. Nie rozmawiałam z nim odkąd została opublikowana ta nieszczęsna gazeta.

- Zimno jak nie wiem - przyłaczyłam się do bruneta.

- Mhm... - widocznie Kraft próbował mnie zbyć, ale wybacz, tym razem ci się to nie uda, Stephan.

- Dlaczego mnie unikasz? Obwiniasz mnie o to co zaszło? Przecież ja nic nie zrobiłam... Po prostu pozwoliłam stać się obiektem twojego chorego testu - zatrzymałam się i spojrzałam na niego.

- Czyli to wszystko moja wina, tak? - oburzył sie Austriak.

- Chociaż ze mną porozmawiaj! To takie trudne, aby to wyjaśnić? - spytałam patrząc prosto w oczy mennerkowego króla.

- Masz rację, powinniśmy. W sumie oboje straciliśmy to samo.


- Nie rozumiem... Przecież to ciebie rzucił Michael...

- No, a ty Wellingera. Musimy pomóc sobie nawzajem - zaśmiał się Stsphan.

*◇*

Kolejny wschód słońca powitał skoczków w Ga-pa. Dzisiaj wyjeżdżamy do Innsbrucku na trzeci konkurs TCS. Obyło się bez żadnych opóźnień i już punkt szósta wyjechaliśmy z Niemiec. Cały czas słuchałam muzyki, dlatego podróż minęła mi bardzo szybko. Wysiedliśmy. Hotel był chyba z dotychczasowych najlepszy.

- Marina, który masz pokój? Wellinger ma 35, więc w razie co możesz wpaść do niego i mer-mer - zawołał Ajzenpiśla.

- On mnie nawet nie chce znać - popukałam się w czoło, a Marcusik ucichł. Zaraz, zaraz... UCISZYŁAM AJZENPIŚLĘ? Dotąd nikomu nie udał się ten wyczyn.

Próbowałam znaleźć Krafta, aby opracować jako-taki plan działania, ale Austriak jakby wyparował. Nie miałam pojęcia nawet, które lokum zajmuje.

Postanowiłam się przejść, pamiętam, że za pierwszym razem jak tak chodziłam spotkałam Kraftboecka. Teraz z mojej winy nie chcą ze sobą rozmawiać... Dobra, może nie do końca z mojej, ale mogłam chociaż odepchnąć Krafta... Serce zaczęło mi szybciej bić. Przede mną szedł Michael. Nie wiem, dlaczego tak stresuję się na jego widok...

- I jak tam z Kraftem? - czułam, że będę żałować tego pytania.

- A jak z Wellingerem? - odparł pytaniem na pytanie Michi.

- Michael, słuchaj Kraft nie zrobił tego celowo, po za tym pocałował mnie jeszcze przed tym jak byliście ze sobą. Stephan chciał po prostu sprawdzić swoją orientację, czy jeszcze pociągają go dziewczyny. Nie powienieneś go za to winić. On na pewno już nigdy tak nie zrobi - spojrzałam prosto w szare oczy Austriaka.

- Ale czemu ty mi to mówisz? Ile Kraft ci płaci za bycie swoim adwokatem? - spytał drwiąco.

- Może dlatego, że nawet nie chcesz zamienić z nim słowa i unikasz go na potegę? - odparłam.

Wtedy Michi zrobił gwałtowny w tył wzrot i wyjaśnił, że musi coś przemyśleć. Czyżby Kraftboek is real again?

Postanowiłam, że wrócę do hotelu, już za dużo wrarzeń jak na jeden dzień.

*◇*

Rano chłopacy mieli treningi (wszyscy po za Ajzenpiślą, który siedział ze mną przy recepcji), więc z cudem graniczyło, aby zoriętować się jak tam Kraft i Michi.

- Marcus... Andi mnie bardzo hejci? - zagadnęlam Ajzenpiślę przeglądającego portale społecznościowe na telefonie.

- Nic o tobie nie wspomina, ale chodzi taki przybity... On się zakochał, a jak zobaczył te zdjecia w gazecie totalnie uszło z niego powietrze - odpowiedział.

Może nie wszystko stracone... Cały ranek myślałam nad tym do jakich wniosków doszesł Michael i czy pogodzi się ze Stephanem. Mam nadzieję, że dalej będą parą...

W południe postanowiłam poszukać ich pokoi, bo wszyscy wrócili już z treningów. Wchodziłam dosłownie do każdego po kolei. Zatrzymałam się pod lokum 34. Słyszałam spod drzwi ich głosy. Nie krzyczeli na siebie, ani się nie kłócili, czyżby....

Wchodzę do pokoju, a chłopaki całują się nawet nie zwracając na mnie największej uwagi. Uśmiechnęlam się i poczułam satysfakcję. To dzięki mnie, w reszcie coś naprawiłam, a nie wszysyko psuję jak Ajzenpiśla krótkofalowki Króla Wiatrów.

Już miałam odejść gdy usłyszałam za sobą głos bruneta.

- Marina, zaczekaj. Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczny... Ale ja rownież obiecałem, że ci pomogę, odkręcę to z Wellingerem - zaoferował się.

- Nie wiem czy ci się ro uda... To dość ryzykowna misja... - zaczęlam.

- Mi się nie uda? Mi? - zaśmiał się Stephan.

*◇*

Następnego ranka znów siedziałam w recepcji. W moją stronę szedł Wellinger. Moje serce zbowu biło z zawrotną prędkością. Wydawało mi się, jakby zaraz miało ono wypaść.

- Marina... Przepraszam - powiedział blondyn uśmiechając sie delikatnie w moją stronę.

__________

Poprawię jutro wszelkie błędy ctr.

Dialogi się zepsuły, ale nie mam cierpliwości by to poprawiać😝

Nie wyszedł mi ten rozdział, jest beznadziejny, przyznaję.

Nastspnym razem bardziej się postaram

Wellingerova♥

Whatever It Takes// Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz