"Ja i tak chcę się dowiedzieć kim jest mój mąż"

139 13 5
                                    

-Leo nie śpiesz się tak - usłyszałem głos mojego towarzysza. Biegnę spóźniony na trzecią lekcje zapinając koszule od mundurka.

-Zamknij się - warknąłem - ile mam jeszcze czasu - zapytałem dopinając guzik. 

-10 minut - odpowiedział.

-Ok- przebiegłem jeszcze kawałek i było widać szkołę. Kiedy byłem już w środku schowałem do szafki książki i poszedłem pod sale plastyczną. Plastyka i muzyka to moje ulubione przedmioty. W sali usiadłem w ostatniej ławce i czekałem na koniec przerwy. Siedząc w ławce grałem z Charliem w wisielca. Zgadł moje hasło pięć razy a ja jego aby dwa. 

-No dalej zgaduj - zachęcałem go - a tak poza tym gdzie jesteś -  pomacałem krzesło obok  - umm przepraszam - zarumieniłem się.

-Ojj Leoś - westchnął - niebieskie oczy - kartka na biurku się poruszyła.

-To nie fair - założyłem ręce na piersi i udawałem obrażonego. Mam szczęście że nie ma nikogo w klasie. 

-No przepraszam motylku - usłyszałem jego głos przy jego uchu - nie moja wina że opisujesz chłopaka z twojego snu - zadrżałem.

-A powiesz mi jakie słowo ty tam miałeś - zamrugałem.

-Tajemnica motylku - zacmokał - zaraz jędza tu wbije więc uważaj - powiedział. Co? Czemu ona? Plastyka jest z panią Black a nie z nią. Poza tym powinna mieć teraz lekcje z klasą maturalną. Schowałem do torby rysunki i czekałem. Po dzwonku do sali weszły dziewczyny z kółka plastycznego a za nimi stara krowa w okularach. Pani McLaggen jest straszna. Każdy z młodszych klas się jej boi. Dziewczyny usiadły a ona zaczęła:

-Dzień dobry klaso - odpowiedzieliśmy jej - pan dyrektor kazał wam oznajmić że jutro odbędą się zawody koszykówki i lekcję będą odwołane przez kolejne dwa tygodnie - podniosła się z krzesła i wyszła z klasy. 

-Słyszałyście laski - zaczęła Alice - sorki Leo - zwróciła się do mnie a ja tylko pokiwałem głową będą tutaj jacyś chłopcy - wszystkie razem westchnęły a ja przewróciłem oczami. Wyrwałem z zeszytu kartkę i napisałem na niej "ja i tak chcę się dowiedzieć kim jest mój mąż" i przesunąłem je tam gdzie powinien być Charlie. Usłyszałem ciche parsknięcie i na kartce ukazał się napis "ja wiem kim on jest". Oczywiście chodzi o pięknego blondyna z moich snów. Charlie wie o nim bo mu o tym mówiłem.

-Devries obudź się - usłyszałem surowy głos nauczycielki. Spojrzałem na nią nie rozumiejąc - masz mi pracę oddać  - powiedziała.Wyjąłem z teczki szkic starej stodoły niedaleko plaży i jej to pokazałem - masz talent pamiętaj o tym i go nie zmarnuj - wpisała coś do zeszytu  - szóstka siadaj- zabrałem kartkę i wróciłem do ławki.  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Po powrocie do domu odgrzałem obiad. Mama jeszcze w pracy a Tilly u Elli. Zjadłem zupę nawet nie wiem jaką i poszedłem do pokoju. Położyłem się na łóżku a oczy same mi się zamknęły. Poczułem jak ktoś mnie głaszcze po głowie. Usnąłem. 

~~~~~~~~~~~~~~~

Siedzę na łące. W ręku mam szkicownik i ołówek. Przy drzewie siedzi tajemniczy blondyn. Podszedłem bliżej i zobaczyłem że ma on w ręce żyletkę. Z jego pięknych, niebieskich oczu lecą łzy. Na nadgarstku miał kilka głębokich ran. Chciałem się odezwać ale nie mogłem. Chciałem mu powiedzieć  aby tego nie robił ale przyłożył  to metalowe gówno do nadgarstka i przejechał nim. Z jego ręki poleciała krew. Jego oczy się zamknęły a on upadł. Z ręki wypadła żyletka. Po chwili jego klatka piersiowa przestała się unosić. Przestał oddychać. Umarł. 

~~~~~~~~~~~~~~~

Obudziłem się z przeraźliwym krzykiem. Z moich oczu lały  się łzy. Cały się trząsłem. On umarł a ja nic z tym nie zrobiłem. Łkałem na cały głos. Nie wiem która godzina ale za oknem jest ciemno. Usłyszałem jak ktoś wbiega po schodach ale nie przejąłem się tym. Złapałem się za włosy i ciąłem je. Drzwi od mojego pokoju się otwarły ale nie spojrzałem tam. On prze zemnie umarł. Nie pomogłem mu.  

-Leoś co się dzieje - moja mama jak zawsze zatroskana - kochanie nie płacz - głaskała mnie po głowie tak jak Charlie.

-Mmmamoo ooon umarł - wyszlochałem w jej ramie - nie zrobiłem z z tym nic - szlochałem.

-Leoś to tylko sen uspokój się -  złapała za moje czerwone od płaczu poliki - oddychaj - zrobiłem to o co prosiła - pamiętaj to tylko sen to się nie stanie - przytuliła mnie jeszcze raz i wyszła. Usiadłem na parapecie i próbowałem się uspokoić. Charlie gdzie jesteś kiedy cię potrzebuje? Pomyślałem.

-Zawsze obok Leo - podskoczyłem  - to tylko ja spokojnie - poduszka obok się poruszyła - kto umarł - zapytał.

-Charlie on podciął sobie żyły a ja z tym nic nie zrobiłem - schowałem głowę między ramionami - chciałem coś zrobić ale nie mogłem - westchnąłem.  

-To tylko sen to nie była twoja wina  - szyba zaparowała a w pokoju zrobiło się zimno - nie drąż tego tematu proszę cię - wszystko wróciło do normy - obiecywałeś mi coś - zmienił temat.

-No ale tak teraz? Jest noc- nigdy nie pójdę po ciemku na to miejsce  - tam będzie strasznie - próbowałem go przekonać.

-Ale będę tam ja - nalegał. Jako że jestem uległy zgodziłem się. Ubrałem się i wyszedłem z domu. Do cmentarza miałem jakieś 10-20 minut drogi. Kupiłem znicz i kwiaty. Charlie mówił że się nie opłaca tego kupować bo nikt tam nie chodzi. Ale ja zrobiłem co chciałem. Przy bramie chwilę się wahałem ale otwarłem furtkę. Charlie poprowadził mnie i dotarłem na miejsce. Na grobie stały dwa znicze, doniczka z kwiatami i zdjęcie jakiejś dziewczynki. Zapaliłem swój znicz i położyłem kwiaty. Pomodliłem się i wstałem.

-Nie powiedziałeś że masz siostrę - powiedziałem. 

-Brook- westchnął - ma jedenaście lat. Mieszka z ojcem w Los Angeles - ramka ze zdjęciem zawisła w powietrzu - otwórz to i przeczytaj na głos - złapałem ją. Otwarłem i odwróciłem zdjęcie.

-Pamiętaj o mnie braciszku. Twoja siostra i przyjaciółka ~Brooke - przeczytałem - jejuku to kochane - uśmiechnąłem się smutno - Charlie możemy wrócić już do domu - zapytałem - zimno mi - odłożyłem ramkę.

-Jasne - zgodził się. Kiedy wszedłem do domu zdjąłem buty i miałem pobiec do pokoju ale moja mama mnie zauważyła.

-Leondre gdzieś ty był - jest bardzo źle - nie było cię dwie godziny. Pani Honey dzwoniła że łazisz po cmentarzu - jest gorzej niż źle - no powiedz coś - usiadła.

-Ummm...Mamo byłem na cmentarzu u PRZYJACIELA -podkreśliłem ostatnie słowo.

-Jezus dziecko nie możecie się spotykać w bardziej normalnych miejscach - pokiwała głową.

-Mamo on nie żyje od dwóch lat- wykrzyczałem bo wiem że Charlie to słyszy i może mu się zrobić przykro - więc nie możemy - usiadłem obok.

-To jest ten chłopiec co ci się śnił - zapytała i przytuliła się.

-Nie raczej nie - wtuliłem się w nią - nie wiem kim jest ten chłopak z moich snów - nie zdążyłem się ugryźć w język. Charlie nic o tym nie wie więc będzie raczej zły. Mówiłem mu że czasami on mi się śni ale to nie prawda. Śni mi się co noc - ja pójdę spać mamo - ziewnąłem - dobranoc kocham cię - wstałem i udałem się do mojego królestwa. Już się boje rozmowy z Charliem.


Opętany ~ ChardreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz