Prolog

1.1K 77 2
                                    

Kilka lat temu wróciłam do Konohy. Mimo że Trzeci przyjął mnie z powrotem bez wahania, ludzie dalej byli ostrożni w stosunku do mojej osoby. Robiłam wszystko, aby odzyskali do mnie zaufanie, ale z drugiej strony nie dziwię im się. W końcu jak można ufać komuś, kto wychowywał się u boku zdrajcy?

Gdy ukończyłam Akademię ninja, wkrótce potem przydzielili mnie do Drużyny 13. Jak się okazało naszym trenerem był jeden z trzech legendarnych Sanninów. Był to dla mnie ogromny zaszczyt, w końcu to jeden z najlepszych shinobi w wiosce i myślałam, że z pewnością pod jego kontrolą my też się tacy staniemy. Wtedy jeszcze zupełnie go nie znałam. Podczas egzaminu na chunina razem z Anko i Taichim, mieliśmy przyjemność poznać Drużynę Minato, a także Ibikiego i Tokarę. Zdaliśmy egzamin jako jedna z najlepszych drużyn. Mimo że trener nie wykazywał żadnych emocji, podświadomie wiedziałam, że tak naprawdę był z nas dumny.

Nasz sensei był wymagający, czasem wredny, chłodny i oschły, ale były chwile, gdy naprawdę mogliśmy poczuć, że nas lubi. Na początku naszej znajomości nie byłam do niego przekonana i wręcz go nie znosiłam. Przez kilka miesięcy byłam nastawiona do niego bojowo i weszliśmy na ścieżkę wojenną, jednak jako drużyna musieliśmy współpracować, więc to musiało się zmienić. W głębi serca i tak dalej za nim nie przepadałam. Kazał mi trenować bez przerwy i cisnął po mnie najbardziej spośród całej trójki, co mnie bardzo denerwowało. Bywało, że byłam wykończona do granic możliwości, ale nie pozwalał odpocząć chociaż na chwilę. Często wybuchały między nami kłótnie, a ja wracałam po tym wkurzona do domu. Po dłuższym czasie udało mi się do tego przyzwyczaić i opanować spokój, a nasza współpraca szła coraz lepiej.

Wkrótce wybuchła Trzecia Światowa Wojna Shinobi. Nasz mistrz kandydował na Czwartego Hokage. Jego przeciwnikiem był Minato Namikaze, a Trzeci dostrzegając zagrożenie w Sanninie i zło w nim siedzące, mianował jego konkurenta na swojego zastępce. Wtedy właśnie sensei nie przejmował się już, że ktoś przyłapie go na eksperymentach. Podczas tej długotrwałej bitwy zginęło dużo ludzi, między innymi nasz przyjaciel z drużyny, Taichi. Po odkryciu tajnych, zakazanych badań, których dokonywał nasz mistrz, miał zostać ukarany, jednakże zdołał uciec Trzeciemu. Wtedy właśnie zwołał resztę Drużyny 13, czyli mnie i Anko. Dziwiłyśmy się, że w tych okolicznościach, kiedy wioska jest w potrzebie i konieczna jest pomoc, on ustala sobie spotkanie, jak gdyby nigdy nic. Dopiero gdy przyszłyśmy, opowiedział nam o swoich poczynaniach, a także o tym, że został przyłapany i musi uciekać.

-... i tak się składa, że muszę szybko stąd zwiewać, więc albo idziecie ze mną, szkolicie się dalej pod moim czujnym okiem i zdobywacie siłę jaką tylko sobie wymarzycie, albo zostajecie tutaj i marnujecie się wśród tych zwykłych ludzi.

-Chyba pan żartuje. Jakie znowu eksperymenty? Naprawdę wyglądam na tak głupią, żeby wszystkich zostawić i sobie uciec? Jest mi naprawdę przykro, że musi sensei opuścić wioskę, ale nie ma mowy, żebym ja też to zrobiła.

-Jak chcesz. Niedługo i tak zapewne do mnie przyjdziesz- powiedział obojętnie.- A ty Kasai? Czemu nic nie mówisz?

Dalej milczałam. Anko przyglądała mi się aż w końcu coś z siebie wyduszę, ale do tego nie doszło.

-Chodź ze mną, wiesz dobrze, że to ci się opłaci- spojrzał za siebie, gdzie w oddali zauważyłam kilku ninja biegnących w naszą stronę.- Nie mamy zbyt wiele czasu.

Podeszłam powoli do Sannina, na co przyjaciółka wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia.

-A-ale Kasai.... Co ty robisz? Przecież wiesz, że jak nas teraz opuścisz, nie będzie drogi powrotnej. Dlaczego...?

-Nie mam już nic do stracenia. Po za tym powinnaś dobrze wiedzieć, że w świecie shinobi jedyne co się liczy to moc. Im silniejszy jesteś, tym bardziej jesteś doceniany i niepokonany...

Wtedy właśnie odeszłam. Miałam około 15 lat i nic się nie liczyło oprócz zdobycia najlepszej rangi ninja. Przez kilka lat ciężko trenowałam i uczyłam się nowych technik. Dopiero, gdy prawą ręką zdrajcy Konohy został Kabuto, uciekłam. Wciąż nie wiem jak mi się to udało. Był najbardziej znienawidzoną osobą przeze mnie na całym świecie shinobi. Miałam serdecznie dosyć jego narzekań, podlizywania się i w ogóle jego całego.

Pewnego dnia w Kraju Wiatru, zupełnym przypadkiem spotkałam Hiruzena Srutobiego. Zdziwił się moją obecnością, a ja zdziwiłam się jego zaproszeniem do pobliskiego baru.

-Powiedz mi dziecko, gdzie ty byłaś i jak stamtąd uciekłaś?- wypytywał.- Nic ci się nie stało? Orochimaru może być zdolny do wszystkiego. Kiedyś był dobrym i spokojnym dzieckiem, a w dodatku moim ulubionym uczniem. To może być także moja wina, że się stoczył.

-Ach, nic mi nie jest. Wszystko w porządku- powiedziałam zakłopotana. Czy wszyscy naprawdę myśleli, że zostałam porwana?- Wie pan, nie mogłam tam dłużej wytrzymać i uciekłam. To dość dla mnie kłopotliwe i nie lubię o tym rozmawiać.

-Rozumiem... Wiedziałem, że cię uprowadził. Co prawda ludzie mi przemawiali do rozsądku i mówili, że uciekłaś razem z nim. Ja jednak nie chciałem w to wierzyć. Jak przecież tak dobra i niewinna kunoichi mogłaby odejść z kimś takim?- powiedział.- Nie zechciałabyś może iść ze mną do Konohy? Właśnie wracam z ważnego spotkania, a ty w końcu dalej jesteś jej mieszkańcem.

Przemyślałam wszystkie za i przeciw. Skoro Trzeci myśli, że mnie porwano, to czemu by nie skorzystać z takiej okazji?

W taki właśnie sposób po pięciu latach spędzonych w jednej z kryjówek Sannina, wróciłam do wioski.

Już cztery lata minęły od tego zdarzenia. Anko na szczęście nie pisnęła ani słówka na mój temat. Jak można się domyślić mieszkańcy mieli swoje podejrzenia. Ale co zrobić? Przynajmniej mam teraz spokój.

Sensei - Orochimaru x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz