Three

607 15 1
                                    

Pobieglysmy w stronę wyjscja. Czułam jego obecność i wzrok na sobie. Chyba był wściekły.
- Gdzie zaparkowalas? - wyspalam w biegu.
- Koło tamtego czrnego bmw.
Stali tam dwaj chłopacy. Wiedziałam że oni sa z jego watahy. Kręciło się trochę ludzi wiec zwolnilam tempo. Spojrzałam na wejście do klubu, ale go tam nie było.
- Kto to był?
- Ten blondyn?
- No
- Spotkałam go gdy jechałam po drodze do domu.
Lepiej nie będę jej mówić o wilkolakach bo dostanie zawału. To tajemnica. Kayla cis się rozglądala, desperacko czegoś albo kogos szukając.
- Co się dzieje?
- Nic tylko czuje się dziwnie
Właśnie to odczulam. On serwowal mnie. Stał nieopodal swoich kolo samochodow. Patrzyli się na mnie.
Obrucilam się na pięcie i poszłam w stronę wejścia.
- Zaczekaj na mnie.
- Stoję tu przecież
Byłam lekko zdenerwowana. To przez niego. Kayli telefon zadzwonił. Odeszła kilka kroków.
- Musze juz jechać.
- Tak szybko
Kiwnela.
- Pewnie się zostajesz
- Poradzę sobie. Zadzwonię po Maxa
- Ok - szybko pobiegła i tyle ja widziałam.
Stałam tak nie wiedzą co zrobic.  Chciałam właśnie iść, gdy czyjąś ręka chwyciła mnie w tali, ciągnąc do siebie. Poczułam znajomy zapach. To był on. Odwrócił mnie i spojrzał w oczy. Były złote.
- Gdzie się wybiera moja księżniczka?
- Nie jestem twoja i nigdy nie będę
- Jeszcze zmienisz zdane
- Puszczaj mnie
Szarpalam się ale to na nic. Był za silny. Próbowałam go kopnąć ale cofa się. Mogłam mu przywalic odrazu to by już leżał.
- Nie odpuscisz?
- Nigdy
- I tak ci uciekne - syknalam.
Trzymał mnie za ręce. Uścisk był silny. Cholera. Czułam ze zaraz mnie uniesienia do góry. Nie mylilam się. Przezucil mnie przez bark. Wrzeszczalam na niego. Nic sobie z tego nie robił.
- Postaw mnie na ziemi!
- Jak sobie życzysz
Puścił mnie, ale wylądował dupa na ziemi. A on się z tego chichral.
- Nie wiem co cie tak cieszy!?
Założyłam ręce pod zebra i udawałam obrażona.
- To ze jesteś moja - uśmiechnął się tylko i poszedł do mnie.
- Przegioles teraz
Staliśmy tak na przeciwko siebie. Byłam wściekła. On się tyko mi przyglądał z troską. Złapał za rękę. Odwróciłam ja na co lekko warknal. Dla krok w przód ja w tyl, aż w końcu zatrzymałam się naasce auta. Usiadłam.
- Tez tak będziesz się na mnie patrzał?
- Ile będę tego sobie życzył
Irutowal mnie już. Jego chyba beta coś mu powiedział. Nie usluszlam. Wyciągam telefon pisząc do Maxa: Pomocy, wilkolaki mnie napadly. Do tego jestem mate alfy.
Naciskam wysli. Oby tylko był na czas. Po chwili dostałam esa:  Zaraz będę. Nigdy cię nie oddam.
Raptem schowałam telefon. Szedł blondyn (alfa), brunet i jeszcze jeden. Coś tam gadali.
- To kedy to było?
- W tamtym tygodniu. Wtedy byłem na zwiadyach.- powiedział brunet
- Co tam widziales?
- Jakiegoś samotnego wilkolaka. Nie wiem skąd on się tam wziął.
- Może...
Nie słuchałam ich dalej bo najechał Max. Pędem pobiegłam do samochodu. Wsiadłam nie patrząc się za siebie. Było słychać jedynie warczenie, a potem wycie. Jechaliśmy szybko.
- To skurwiel jebany
- Znasz go?
- Pewnie. To jest wataha polnocnej gwiazdy.
- A jak ma na imie ten blondyn?
- Jest alfa. Nataniel Saykes.
- A ja jego mate...
- Nie pozwolę na to
- Dzięki ze jesteś
Dojechaliśmy pod do Maxa. Siedzieliśmy w ciszy. Oparłam głowę na jego ramieniu. Dopiero teraz poczułam co to znaczy przyjaźń. Pomagał mi zawsze. Zmęczenie dawało o sobie znać. Ta noc przeszła do historii. Wiem ze on nie odpuści i wciąż będzie chciał mnie zdobyć. Czy mu się to uda? To zależał ode mnie. Zasypiam juz gdy mój najlepszy przyjaciel niósł mnie na rękach w stronę wejścia domu. Wtedy odplynelam...

Silver Night Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz